Z „Koko, koko” nie jest spoko

Z „Koko, koko” nie jest spoko

Dodano:   /  Zmieniono: 
Śpiewają od blisko ćwierćwiecza, ale dopiero teraz poczuły moc sukcesu. I korzystają z niego. Wyrzuciły pomysłodawcę piosenki, z mediami nie chcą gadać. Jeśli już, to za pieniądze.
Z mediów? Żadnych wywiadów nie będzie! I lepiej, żebyś stąd poszedł, bo krzywda może się stać! – krzyczy Bogdan, murarz z Kocudzy, wsi na Lubelszczyźnie, o której dzięki Jarzębinom i hitowi „Koko Euro spoko" usłyszał cały kraj. Kolega Bogdana na dowód, że ten nie żartuje, opowiada historię o tym, jak redaktor i kamerzysta z telewizji odjeżdżali dzień wcześniej spod miejscowego sklepu z piskiem opon i ze strachem w oczach. Bogdan usposobienie ma jednak przyjazne, więc w końcu zaczyna tłumaczyć, że jeszcze tydzień temu ludzie cieszyli się tu na widok dziennikarza. Ale potem cała Kocudza przeszła przyspieszony kurs funkcjonowania show-biznesu. I uznała, że jednak lepiej było być na peryferiach tego wielkiego świata.
Więcej możesz przeczytać w 20/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.