Przybyli, zobaczyli, pokochali, zostali

Przybyli, zobaczyli, pokochali, zostali

Dodano:   /  Zmieniono: 
Patrzymy na Polskę i widzimy tylko to, co się nie udało. Takura, Francis, Ricky czy Luk widzą inaczej. Przed laty przyjechali tu na chwilę. Zostali na życie. Nie pojmują, dlaczego ciągle narzekamy na własny kraj.
Takura Kawai właściwie nie powinien być już w Warszawie. Na początku kwietnia dostał z kancelarii prawniczej propozycję pracy w Paryżu. Wszystko było już zorganizowane, a Takura gotowy do kolejnej zmiany w swoim życiu. Jest adwokatem, pracował i mieszkał w 25 krajach, więc do przeprowadzek zdążył się przyzwyczaić. Po czterech latach w Warszawie miał już spakowane walizki, bilet w kieszeni i pracę w jednej z najważniejszych stolic świata. – I wtedy powiedziałem sobie: „Poczekaj. Jesteś w kraju z niesamowitą energią, otoczony wspaniałymi ludźmi, w miejscu, które kochasz i w którym możesz w końcu czuć się sobą. Czego jeszcze potrzebujesz?". Chcę zostać w Polsce. Dlaczego tak cię to dziwi? – pyta, widząc niedowierzanie na mojej twarzy.

A ja nie rozumiem, dlaczego on nie rozumie. Przecież każdy z nas z radością zamieniłby Marszałkowską na Pola Elizejskie, a PKP na TGV. Co trzyma go w kraju awanturujących się polityków, spóźnionych pociągów, dziurawych dróg i ogólnej beznadziei? Takura mówi, że Polski, w przeciwieństwie do Zachodu, nie dotknęła społeczna stagnacja. Jest u nas mnóstwo potencjału i kreatywności, z której często nie zdajemy sobie sprawy. I trochę się nam dziwi, że codzienne bolączki przesłaniają nam to, że w 20 lat wolności udało nam się stworzyć tak dobre miejsce do życia.

Trudno do końca zaprzeczyć. Nieustannie coś budujemy. Drogi, osiedla, biurowce (ładniejsze niż te marki Lipsk), stadiony (jedne z ładniejszych w Europie). Obcy podziwiają, że to wszystko się dzieje, my – że za mało i za wolno.

Chris Niedenthal, fotografik, po raz pierwszy przyjechał do Polski przeszło 40 lat temu. Widział ją więc w różnych momentach rozwoju. – I wciąż mnie pociąga to, że jest krajem przypominającym takiego niezwykłego Feniksa, który odradza się z popiołów starego, złego systemu. Tu cały czas burzy się stare, buduje nowe, coraz ładniejsze, aż miło patrzeć. Także nasz największy tenisista Wojciech Fibak docenia to, że staliśmy się ostatnio wielkim placem budowy. – Polska staje się krajem niezwykle nowoczesnym. Jest wiele wyzwań, wciąż coś się dzieje, budujemy nowe muzea, remontujemy stare, ciągle powstają piękne nowe budynki, filharmonie. Obserwuję olbrzymią energię, której nie widzę w innych krajach – mówi Fibak.

Luk Vanhauwaert, belgijski biznesmen z Flandrii, 20 lat temu sprzedał swoją firmę i ruszył w wędrówkę po świecie. Polska zawsze go pociągała, bo dopóki istniał Związek Radziecki, była dla ludzi z Zachodu niedostępna. Luk był ciekawy tego, co znajdowało się za, jak mówi, „stalowymi firankami". Po kilku dniach podróży w malutkiej wsi Lenno na Dolnym Śląsku przypadkiem zobaczył ruiny pałacu. – Były położone w cudownym miejscu z niesamowitym krajobrazem. Zapytałem, czyje to jest, i usłyszałem, że nikt tego nie chce, bo to tylko kilka starych kamieni. Powiedziałem, że w takim razie chcę to kupić. Chwile później postanowiłem także, że chcę tutaj żyć, a nawet umrzeć - opowiada. Restaurował pałac przez kilkanaście lat, ale mówi, że było warto, bo chociaż zwiedził cały świat, tak pięknego miejsca nigdy nie widział. Dolnośląskie krajobrazy zachwycają też jego rodaków. W okolicy osiedliło się już kilku innych emigrantów z Holandii i Belgii. – Te kraje to dziś betonowa puszcza, a wy wciąż macie tu prawdziwą naturę. Moi rodacy wcześniej wyjeżdżali do ciepłych krajów, osiadali w Hiszpanii czy we Francji, a teraz coraz częściej przyjeżdżają tutaj. Są rolnikami hobbystami albo zajmują się agroturystyką, zakładają małe hotele i zapraszają ludzi z całej Europy – opowiada Luk.

Więcej możesz przeczytać w 21/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.