Piekło miliona sierot

Piekło miliona sierot

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po trzęsieniu ziemi sprzed dwóch lat Haiti powoli podnosi się z gruzów. Ale zamiast turystycznego raju coraz bardziej przypomina dziecięce piekło, na którym dorośli robią biznes.
T o dzięki biczowi dziecko zaczyna chodzić – mówi haitańskie przysłowie. Selena go nie zna, ale wystarczy się przyjrzeć drobnej jedenastolatce z burzą warkoczyków na głowie, by zrozumieć, że w swoim krótkim życiu spotkała ludzi, którzy znane porzekadło potraktowali poważnie. Drobniutka dziewczynka mimo upału nie lubi nosić bluzek z krótkim rękawem. Nie odsłania ramion, bo się wstydzi. Całe są pokryte czerwonymi bliznami.

– Bili mnie pasem albo pejczem – wyznaje ściszonym głosem. Rigwaz, czyli specjalny pejcz ze skóry wołowej przeznaczony do bicia zwierząt, wisiał w domu jej opiekunki obok drzwi. Szedł w ruch za każdym razem, gdy Selena spóźniła się z zakupami czy zostawiła ślady brudu na podłodze. Dziewczynka trafiła do domu obcej kobiety dwa lata temu, po trzęsieniu ziemi. Jej matka zginęła pod gruzami. Ojca nie znała. Została restavekiem i podzieliła los ponad 300 tys. zniewolonych dzieci.

Restavek, czyli po kreolsku „ten który u nas nocuje", to nieletni niewolnik. W teorii ma pomagać swoim gospodarzom w zamian za utrzymanie i opłacanie czesnego w szkole. Na Haiti szkoły są prywatne i większości obywateli na nie zwyczajnie nie stać. Naiwnie oddają swoje dzieci na służbę w nadziei, że nowa „rodzina" zapewni im wykształcenie.

Restaveków nietrudno rozpoznać. To oni dźwigają na głowach 20-litrowe wiadra z wodą. Spuszczają wzrok, wstydząc się swoich spłowiałych i podziurawionych ubrań. Selena spała na legowisku pod stołem. Jeśli pani domu była w dobrym humorze, pozwalała jej zjeść razem z nią posiłek. Ale takie dni należały do rzadkości. Częściej dziewczynka przymierała głodem. O szkole nie było mowy. Po jednej z awantur skatowana dziewczynka uciekła.

Selena miała szczęście. Ma anoreksję i koszmary, ale przeżyła. W historii nastoletniej Molity happy endu brak. Dziewczynka była gwałcona przez narzeczonego swojej gospodyni. Gdy zaszła w ciążę, ten podał jej środki poronne. Ale leki nie zadziałały, więc mężczyzna zaczął ją bić, aż całkowicie osłabła. Wtedy się wystraszył, ledwie żywą wsadził do autobusu i odesłał do domu. Przez kilka godzin morderczej drogi z Port-au-Prince do rodzinnej wioski dziewczyna wykrwawiła się na śmierć.

Świniom na pożarcie

– Ten system ma tu długą tradycję. Przed laty dzieci z prowincji były odsyłane do bogatszych domów mieszczan, bo ich rodzice wierzyli, że w  ten sposób zapewniają im lepszy start i wykształcenie. Dziś małych niewolników mają nawet rodziny z miasteczek namiotowych – tłumaczy Joann Conn, założycielka Restavek Freedom. W ponurych obozach, które rozpleniły się w stolicy po tragedii z 2010 r., wciąż mieszka ponad pół miliona osób. Pod dachami poszarzałych namiotów z brezentu kwitną prostytucja i przestępczość. Przygodny seks bez zabezpieczenia można tu kupić już za dolara.

Więcej możesz przeczytać w 21/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.