Grzegorz Lato stołka nie opuści. Obiecuje, że przynajmniej wyjdziemy z grupy. „Przykleiło się gówno do okrętu i krzyczy: płyniemy!” - tak mówi o Janie Tomaszewskim, swoim przyjacielu z boiska. I niszczy swoją legendę.
Magdalena Rigamonti: Kiedy się pan podaje do dymisji?
Grzegorz Lato: Przed mistrzostwami zadaje mi pani takie pytanie. Na razie to ja mam na głowie jedno – Euro 2012. I na razie przychodzą do mnie posłowie, którzy najpierw dostają bilety u siebie w klubie, ale dla propagandy ostentacyjnie je oddają. Tak jak poseł Domaradzki, ten od Palikota, z Łodzi. Oddał, ale prywatnie już do mnie zadzwonił i pyta, czy mu „prywatnie dam dwa bilety na otwarcie Euro" .
Tomaszewski też dzwonił?
Który?
Więcej możesz przeczytać w 22/2012 wydaniu tygodnika e-Wprost .
Archiwalne wydania Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Komentarze
Jednak, nie dziwię mu się. Uraz do dziennikarzy, miał od zawsze, czyli od 1973 roku. Wówczas krytykowano go nieustannie. Tamta krytyka, to były pieszczoty wobec chamskich ataków dziennikarzy i polityków, zapoczątkowanych przed wyborami w PZPN. PO chciało Bońka, więc Lato stał się wrogiem nr 1 dla usłużnych \"niezależnych\", dziennikarskich blondynów. I to trwa. Tyle, i tylko tyle... A Laty nie lubię, ale ja na nic nie mam wpływu. Ot, co...
A może tak musi być?