Gdy zasnę, zaczynam zabijać

Gdy zasnę, zaczynam zabijać

Dodano:   /  Zmieniono: 
Choć za dwa lata amerykańscy żołnierze wyjdą z Afganistanu, dalej będą walczyć – z demonami w swoich głowach. I strzelać – już nie do terrorystów, ale do siebie. Epidemia samobójstw wśród weteranów w USA zbiera większe żniwo niż wojna.
Przywódcy państw NATO na szczycie w Chicago postanowili o zakończeniu misji bojowej w Afganistanie do połowy 2014 r. Jeśli przyjąć średnią z  10 lat tej wojny, zginie w niej jeszcze 600 żołnierzy Sojuszu i 3 tys. afgańskich cywilów. Mało kto wierzy, że ten rozlew krwi ma sens. W USA nie wierzą w to już nawet wojowniczy z natury sympatycy Partii Republikańskiej – w niedawnym sondażu dla telewizji ABC 66 proc. z nich stwierdziło, że nie warto dalej walczyć.

Najmniej wiary w wojnę z  terrorem, którą prezydent George Bush junior wypowiedział osi zła, mają ci, którzy wzięli w niej udział. Kilka dni temu weterani wojen w Iraku i  Afganistanie poprowadzili antywojenne demonstracje podczas szczytu NATO w Chicago. Ubrani w mundury jeden po drugim zrywali z piersi medale za  honor, bohaterstwo oraz obronę ojczyzny przed terrorem i rzucali je pod nogi natowskim liderom. Symbolicznie, bo od konferencyjnych sal, gdzie odbywały się obrady, dzielił ich ponad kilometr zamkniętej strefy bezpieczeństwa i kordon policji. Ordery lądowały na asfalcie, tuż za  wysokim płotem. Ich krótkie loty śledziło wprawdzie kilka kamer, ale w  największych amerykańskich mediach protest prawie nie został zauważony. Pochłonięta kryzysem Ameryka nie chce słuchać, że dla wielu jej żołnierzy prawdziwy bój rozpoczął się dopiero po powrocie z frontu. Toczą go w samotności, a jego końca nie ogłosi żaden szczyt. Codziennie w tej walce ginie 18 ludzi.

Więcej możesz przeczytać w 22/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.