Lucyfer to ja!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Maciej Maleńczuk jest jak Johnny Cash. Im starszy, tym lepszy. Właśnie wydał płytę country – na przekór wszystkim, za to w zgodzie z samym sobą. Opowiada nam o muzyce biednych białych ludzi, graniu w serialu i złych kobietach.
ANNA GROMNICKA: Nie wierzyłam, jak pierwszy raz usłyszałam tę płytę. Śpiewasz country i dobrze ci z tym.

MACIEJ MALEŃCZUK: Tak, to album bardzo serio. Podeszliśmy rzetelnie do tego materiału, bez kpiny – może z wyjątkiem jednego kawałka. Skąd pomysł na album country? Z mojej fascynacji Johnnym Cashem i historyczną muzyką Ameryki. Jestem fanem korzennego jazzu i bluesa. W country nie siedziałem tak głęboko, jak w innych gatunkach, ale to wynikało wyłącznie z tego, że nie znałem dobrze angielskiego, nie mogłem więc zrozumieć, o czym jest piosenka, a w country to szalenie ważne. Jak zrozumiałem, o czym śpiewam, i kiedy posłuchałem zbiorów muzyki country – głównie Casha – to już wiedziałem, że muszę to nagrać.

Polacy twoim zdaniem lubią country?

Słuchają, tylko po cichu, nikomu się nie przyznają. Pełno jest przecież u nas zajazdów w stylu country. Dla Polaków fajne są oczywiście proste rytmy, tak jak fajne jest dla nich „Koko Euro spoko". Ale ja zrobiłem tę płytę ze względu na teksty, na opowieść o prostym, białym człowieku, który jest biedny, ale pazurami jeszcze wydrze sobie tę ziemię obiecaną, dotrze do swojego „promise land”. 

Więcej możesz przeczytać w 23/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.