Są winy, nie ma winnych?

Są winy, nie ma winnych?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydentura? Nie wykluczam. Bycie premierem? Oczywiście, chcę. Małgorzata Szmajdzińska-Sekuła nie szuka ukojenia bólu w polityce. I jest coraz bliżej trzaśnięcia pięścią w stół prokuratorów „smoleńskich”.
PIOTR NAJSZTUB: Od paru miesięcy ogląda pani politykę z bliska, tak jak pani mąż wcześniej. Już pani wie, że zmarnował życie, całe jej poświęcając?

MAŁGORZATA SZMAJDZIŃSKA-SEKUŁA: Nie, wręcz przeciwnie!

Jak to, przecież uczestniczy pani w wielkiej sejmowej jałowości?

Ale pan pyta o męża…

On w tym tkwił, a pani teraz w to wdepnęła.

Tak, prawda. Ale ja patrzę na to z punktu widzenia ludzi, którzy go wybierali. A ponieważ jestem posłanką z tego samego okręgu, z którego mąż był posłem 19 lat, więc siłą rzeczy chodzę jego śladami. I jestem z niego dumna, widząc szacunek, jakim ludzie go obdarzali. Ciągle słyszę od ludzi, że to był ich kandydat na prezydenta i na pewno byłby świetnym prezydentem. Choć polityka to jest rzeczywiście jatka, tu ma pan rację.

Czy teraz pani lepiej rozumie jego nastroje i słowa, kiedy wracał z Wiejskiej zmęczony, wkurzony?

On nigdy się nie użalał. Prędzej coś w gazecie przeczytałam lub usłyszałam w telewizji.

Skryty, znaczy się, był.

Tak, skryty. I co też istotne, nigdy nie mówił źle o ludziach.

Więcej możesz przeczytać w 30/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.