Podwójna stawka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Adam Steltzner, z kolczykami w uchu i włosami zaczesanymi do tyłu w stylu muzyków rockabilly z lat 50., nie przypomina naukowca. Ten charyzmatyczny przystojniak, wyglądający jak brat bliźniak ulubionego aktora Quentina Tarantino Michaela Madsena, znanego choćby z „Kill Bill” i „Wściekłych psów”, sprawia wrażenie hollywoodzkiego celebryty lub gwiazdy estrady. Bardziej niż firmowa niebieska koszulka pracownika NASA z nadrukiem „Curiosity Landing” pasowałyby mu niebieskie zamszaki Carla Perkinsa (pamiętacie rockandrollowy przebój „Blue Suede Shoes”?) i skórzana kurtka Jamesa Deana. Steltzner wydaje się w pełni świadomy czaru, jaki wokół siebie roztacza, podobnie jak garnący się do niego z pytaniami dziennikarze – dla których w rzeczy samej ma status gwiazdy. „Czy to prawda, że za trzy tygodnie urodzi ci się dziecko?” – pyta podekscytowana reporterka na konferencji prasowej tuż po wylądowaniu Marsjańskiego Laboratorium Naukowego Ciekawość (ang. Curiosity) na Marsie. „Czy nazwiesz je Ciekawość?”.

Steltzner uśmiecha się, kryguje, ale nie próbuje ściągać ludzi mediów na ziemię. Przeciwnie, podgrzewa atmosferę. Niczym wodzirej oprowadza po centrum kontroli lotów w Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie, skąd podległy mu zespół obserwował ostatnią fazę wyprawy Curiosity: lądowanie. Owe słynne „siedem minut grozy”, podczas których mogło zdarzyć się milion rzeczy zdolnych przekreślić wieloletnie wysiłki, skazujących zespół NASA na fiasko. Tolerancja błędu była w tej misji zerowa, udać musiało się wszystko.

Rockandrollowy szef misji Curiosity Adam Steltzner nie zatrzymuje się przy stanowiskach podpisanych: „Kontrola ciągu”, „Anteny”, „Zarządzanie danymi”, by tłumaczyć z detalami, kto czym się tu zajmuje. Zna zasady widowiska. Dłonią zdobioną ostentacyjnie wielkim złoto- -szmaragdowym sygnetem pokazuje dwa szklane słoje: z kulkami i bez. „Każdego dnia przekładaliśmy kolejną kulkę z jednego do drugiego słoika, odliczając czas do godziny zero. Teraz, gdy łazik wylądował na Marsie, będziemy tak odliczać dni misji na planecie. To tradycja NASA kultywowana w trakcie pozaziemskich ekspedycji”.
Więcej możesz przeczytać w 33/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.