Jestem szczęściarzem

Jestem szczęściarzem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Coraz częściej porzuca Manhattan dla Europy. Po Londynie, Barcelonie i Paryżu nakręcił film w Rzymie. Nie zamierza rezygnować z intensywnej pracy i wciąż z dystansem patrzy na Hollywood. Z Woodym Allenem, którego „Zakochani w Rzymie” wchodzą właśnie na ekrany kin, rozmawia Krzysztof Kwiatkowski.
Krzysztof Kwiatkowski: Bohater pana najnowszego filmu, reżyser operowy, nie może się pogodzić z przejściem na emeryturę. Pan nie ma jeszcze dość robienia filmów?

Woody Allen: Niby dlaczego? To dobry sposób spędzania czasu, jeden z niewielu, które mnie nie nudzą. Pracując nad nowym tytułem, trzeba się skupić, wymyślić historię, skonstruować bohaterów, napisać scenariusz, a potem wyjść na plan i wszystko ogarnąć. Człowiek jest cały czas zajęty. Nie ma czasu, żeby myśleć o śmierci. W moim wieku to rzadki luksus.

Reżyseria wymaga energii i skupienia. Nie boi się pan momentu, w którym nie będzie pan w stanie wyjść na plan?

Nie myślę o tym. Znam ludzi, którzy rzucili pracę i świetnie się z tym czują. Jeżdżą na ryby, śledzą rozgrywki baseballu, śpią do południa, grają w karty z kolegami i w szachy z wnukami. Ja tak nie umiem, nie bawi mnie styl życia emeryta. Narzucam sobie ostry reżim. Wstaję rano, odprowadzam dzieci do szkoły, wracam do domu, robię kilka podstawowych ćwiczeń, żeby jakoś utrzymać się w formie, i pracuję. Być może jest coś desperackiego w tym łapczywym trzymaniu się młodości, ale jeśli taka walka z przemijaniem przynosi mi radość, dlaczego mam z niej rezygnować?
Więcej możesz przeczytać w 33/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.