Fotel ze spadochronem

Fotel ze spadochronem

Dodano:   /  Zmieniono: 
W 1998 r. podało się do dymisji lub zostało zwolnionych z zajmowanych stanowisk dziewiętnastu prezesów spółek giełdowych
Wśród nich znaleźli się między innymi Grzegorz Tuderek z Budimexu, Mieczysław Mietła z Okocimia, Andrzej Skowroński z Elektrimu, Jacek Pszon z Krakchemii, Witold Pereta z Animexu. - Skończyła się era budowniczych imperiów. Będzie się nasilać tendencja do zwalniania prezesów z czasów PRL - uważa Hubert Janiszewski, szef Bankers Trust w Polsce, do niedawna kierujący polskim przedstawicielstwem największej na świecie grupy bankowo-inwestycyjnej HSBC.

Zarówno zwolnieni szefowie firm państwowych, prywatnych oraz spółek publicznych, jak i ich byli pracodawcy, zazwyczaj nie są zainteresowani podawaniem rzeczywistych powodów dymisji. Zachowanie tajemnicy jest sowicie opłacane. Dotyczy to przede wszystkim menedżerów, którzy obawiając się zwolnienia z różnych przyczyn, na przykład politycznych, już przy podpisywaniu kontraktów wynegocjowali odprawy rekompensujące utratę stanowiska.
- W nowoczesnej gospodarce jedynym sposobem zabezpieczenia interesów menedżera jest dobrze przygotowany kontrakt, zawarty z pracodawcą przed rozpoczęciem pracy - uważa Krzysztof Mężykowski, dyrektor zarządzający w H. Neumann International (firmie zajmującej się doradztwem personalnym). Jego zdaniem, menedżera powinno się rozliczać ze skuteczności zarządzania firmą i uzyskiwanych wyników finansowych.

W praktyce, szczególnie w przedsiębiorstwach państwowych i spółkach, których wyłącznym lub większościowym udziałowcem jest skarb państwa, decyzje o zwolnieniu z funkcji dyrektorów naczelnych czy prezesów zarządów i rad nadzorczych podejmowane są często według klucza politycznego.
Skarb państwa jest jedynym lub większościowym udziałowcem w ponad 2 tys. spółek, których zarządy tworzy co najmniej 6 tys. członków, a w radach nadzorczych zasiada minimum 10 tys. osób. Wykorzystując swoją nieograniczoną władzę właściciela, minister może w każdej chwili odwołać poszczególnych członków lub całą radę nadzorczą. Ta z kolei w podobny sposób może postąpić z zarządem firmy. - Na Zachodzie co najmniej od dziesięciu lat znaczna część członków rad dyrektorów i rad nadzorczych jest niezależna politycznie, ponieważ reprezentuje wyłącznie interesy akcjonariuszy - twierdzi Andrzej Olechowski, były minister finansów i spraw zagranicznych, doradca i przewodniczący kilku rad nadzorczych.
W korzystniejszej sytuacji powinni być prezesi spółek prywatnych i giełdowych. Zamiast politycznego właściciela-urzędnika mają kilku lub kilka tysięcy akcjonariuszy, dla których najważniejszy jest zysk i rozwój firmy. O ich pozycji w spółce decyduje kryterium ekonomiczne. Zdaniem Ryszarda Wojtkowskiego, członka zarządu międzynarodowego koncernu Novartis Consumer Health, wielu prezesów obecnych spółek giełdowych przed ich prywatyzacją stało na czele przedsiębiorstw państwowych. - W czasie prywatyzacji uwłaszczyli się na części ich majątku, traktując kierowane przez siebie firmy jak własne i oczekiwali synekury aż do emerytury - podkreśla Wojtkowski.
Witold Zaraska, prezes i twórca Exbudu, twierdzi, że w przedsiębiorstwach, których szefowie nie mają powiązań politycznych, nikt nie rezygnuje z dobrego menedżera. - Wręcz przeciwnie, właściciele i akcjonariusze starają się go chronić i wspierać, by wspólnie osiągnąć zamierzone cele - wyjaśnia Zaraska. Jeden z analityków stwierdził, że pozycja szefa Exbudu nie będzie zagrożona dopóty, dopóki akcjonariat spółki będzie rozproszony. Taka sytuacja jest korzystniejsza dla każdego prezesa. Jeden właściciel lub kilku z dominującym pakietem akcji może szybko doprowadzić do przerwania kariery menedżera. Tak się stało z Tomaszem Czechowiczem, prezesem i jednym z trzech współwłaścicieli wrocławskiej firmy komputerowej JTT. Został odwołany z pełnionej funkcji przez dwóch kolegów, do których należała większość akcji JTT.
Menedżerowie uważają, że jeden lub nawet kilkudziesięciu właścicieli zawsze znajdzie powód, jeśli zechce ich usunąć ze stanowiska. Dlatego tak ważne jest sprecyzowanie i wynegocjowanie warunków kontraktu przed rozpoczęciem pracy. Określając obowiązki i przywileje, nie można zapomnieć o ustaleniu zasad i warunków zwolnienia z funkcji prezesa czy dyrektora.


Na rynku pracy wartość zwolnionego ze stanowiska prezesa spółki spada niekiedy aż o 80 procent

- Sposoby zwalniania pracowników są różne. Wszystko zależy od polityki właścicieli firmy - twierdzi Dorota Czarnota, kierująca polskim oddziałem międzynarodowej firmy headhunterskiej Korn & Ferry International. Bardzo często, uzasadniając zwolnienie menedżera, firma podaje wszelkie możliwe powody, lecz nie ten, który faktycznie zadecydował o dymisji, na przykład sexual harassment, coraz częściej stający się przyczyną zwolnień. Rozwiązanie umowy następuje prawie zawsze za porozumieniem stron. Nikt nie przyznaje się, że został wyrzucony z pracy. Twierdzi na przykład, że odszedł ze względów rodzinnych lub zmienił koncepcję życia zawodowego. Dla dobra firmy uzgadnia się, jakie informacje można podać do wiadomości publicznej. Nie wiadomo na przykład, co kryje się za stwierdzeniem: "Moja koncepcja rozwoju firmy różniła się od poglądów właściciela lub akcjonariuszy". - Często znakomite referencje menedżerów nie odzwierciedlają stanu faktycznego - przyznaje Dorota Czarnota. Im większa jest chęć pozbycia się pracownika, tym częściej są one lepsze.
Właściciele niektórych firm wolą lepiej płacić w czasie trwania kontraktu, niż dawać wysokie odprawy. Inni w poczuciu winy i obawiając się, że zdymisjonowana osoba będzie o nich niekorzystnie mówiła, wybierają ten drugi wariant. Wysokość finansowego zabezpieczenia często stanowi równowartość 1-3 rocznych wynagrodzeń. Wszystko zależy od tego, jak bardzo firma potrzebowała określonego specjalisty i jakie jego żądania wcześniej zaakceptowała. Często osoby pracujące na tych samych stanowiskach w tej samej firmie podpisywały różne kontrakty. Zakładając, że miesięczne dochody menedżera wynoszą co najmniej 60-70 tys. zł, trzyletnie zabezpieczenie może przekroczyć 2 mln zł. - Właściciel, dając takie zabezpieczenia, nie zamierza szybko się rozstać z tak cennym pracownikiem - przyznaje Dorota Czarnota. To najlepsza gwarancja długiej współpracy.
Dodatkowo właściciel w odrębnej umowie może podpisać z zatrudnianym menedżerem klauzulę konkurencyjności. Zakłada ona, że po zwolnieniu przez określony czas nie może on przyjąć propozycji pracy w konkurencyjnej firmie. - Umowa tego typu jest prawidłowa, jeśli jest symetryczna - podkreśla Krzysztof Mężykowski. Oznacza to, że jeśli zwolniony prezes zobowiązał się nie pracować u konkurencji na przykład przez dwa lata, a nie dotrzymał umowy, płaci określoną sumę byłemu pracodawcy. Jej wysokość może stanowić wielokrotność rocznych zarobków. Rada nadzorcza Elektrimu zdecydowała między innymi, że zdymisjonowanemu Andrzejowi Skowrońskiemu nie wolno prowadzić działalności konkurencyjnej przez najbliższe trzy lata. Pewne jest, że w tym czasie Skowroński będzie otrzymywał pensję stanowiącą równowartość 50-80 proc. dotychczasowych zarobków. Niektóre firmy wypłacają dodatkowo 25-30 proc. miesięcznego wynagrodzenia nawet wówczas, gdy zwalniany menedżer w okresie obowiązywania klauzuli konkurencyjności podejmuje pracę, ale w spółce spoza danej branży.
Dla niektórych menedżerów dymisja - bez względu na to, jakie były jej powody - oznacza koniec kariery. - Na rynku pracy wartość zwolnionego ze stanowiska prezesa spada nawet o 80 proc. - twierdzi Dorota Czarnota. Jej zdaniem, firmy są gotowe ponieść większe koszty, dać wyrównanie za przerwanie pracy u konkurencji pod warunkiem, że ten człowiek jeszcze pracuje. - Istnieją różnorodne sposoby zarządzania uzależnione od osobowości prezesów - wyjaśnia Krzysztof Mężykowski. I dodaje, że nie powinny dziwić decyzje właścicieli o zmianie kadry kierowniczej w spółkach. Prezes po zrealizowaniu swoich zadań w danej firmie może po zakończeniu kontraktu zostać zatrudniony w innej. Pod koniec maja 1998 r. rada nadzorcza zakładów mięsnych Morliny nie przedłużyła umowy z prezesem Mirosławem Szulcem. - Nie przekreśliło to mojej kariery. Tego samego dnia zaproponowano mi stanowisko prezesa Pekpolu. Na pewno na tej zamianie nie ucierpiała moja pozycja zawodowa - przyznaje Szulc.
To kolejny dowód, że kwalifikacje, które są towarem, mają swoją cenę. - Z doświadczenia wiem, że nie ma menedżerów niezastąpionych - uważa Ryszard Wojtkowski. Wiele osób zapomina, że menedżer jest pracownikiem najemnym. Można go nie tylko zatrudnić, ale i zwolnić. Od niego zależy, jak będzie traktował niepowodzenia. Dyrektor personalny dużego koncernu, odrzucając oferty pracy bardzo dobrych fachowców, przyznał, że nie chciałby ich zatrudniać, bo nie ponieśli jeszcze porażki.
Więcej możesz przeczytać w 10/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.