Skaner

Dodano:   /  Zmieniono: 
Diabeł na papierze

Do kiosków w całej Polsce trafił właśnie pierwszy numer katolickiego miesięcznika „Egzorcysta”. Magazyn ma 15-tysięczny nakład i został wydrukowany na kredowym papierze. W środku m.in. o tym, jak muzyka infekuje człowiekowi demony, wywiad z egzorcystą archidiecezji warszawskiej, korespondencja demonologa z Watykanu. W dziale Święty i Diabeł sylwetka Demona Południa, a także porady, jak przed złem chronić swoje dziecko. Wydawca przekonuje, że dziennikarze nie będą polowali na tanią sensację i zadbają o wysoki poziom merytoryczny. Wiadomo, licho nie śpi. BJ

Amazon ruszył na wojnę z Apple

Gdy tydzień temu zapowiadaliśmy jesienną wojnę cenową na rynku tabletów, nie sądziliśmy, że największy sklep internetowy świata Amazon zalicytuje w tej rozgrywce z aż taką determinacją. Odświeżony tablet Kindle Fire, z silniejszym procesorem, pojemniejszą baterią i podwojoną pamięcią będzie dostępny za zaledwie 159 dolarów. Do sklepów trafią też zupełnie nowe tablety Kindle Fire HD. Zaawansowane technologicznie nie mniej niż iPady oferowane będą za 199 dolarów (7 cali) i 299 dolarów (8,9 cala). Wersję z superszybkim dostępem do internetu 4G LTE Amazon wycenił na 499 dolarów. To szturm na terytorium Apple. Bardzo groźny. OS

Sekta Moona bez Moona

Gdy miał kilkanaście lat, ukazał mu się Chrystus. Dwadzieścia lat później Sun Myung Moon założył sektę, która zyskała miliony wyznawców na całym świecie – głównie w Korei Południowej i USA. Założyciel Kościoła Zjednoczeniowego, bo tak nazywa się sekta, zmarł 3 września w wieku 92 lat.

Sekta Moona słynie z masowych ślubów, których Moon osobiście udzielał wiernym. Mieli oni tworzyć nową chrześcijańską rodzinę pokoju – z Moonem i jego żoną jako ojcem i matką. Według głoszonej przez siebie doktryny Moon kończył w ten sposób dzieło Jezusa, który nie zdążył połączyć się z kobietą.

Byli członkowie sekty opowiadają o powszechnych wymuszeniach, biciu i torturach psychicznych. Sam Moon za głoszenie swoich prawd przeszedł gehennę północnokoreańskich łagrów. Siedział też w więzieniu w USA za przekręty podatkowe.

Kościół Zjednoczeniowy to dziś imperium, do którego należą hotele, kluby sportowe, firmy połowowe, motoryzacyjne i media na trzech kontynentach. Sekta dostarcza ponad 70 proc. ryb do amerykańskich sushi-barów i wydaje „Washington Times”, który Moon – zagorzały antykomunista – założył w latach 80. jako konkurencję dla liberalnego „Washington Post”.
Maciej Jarkowiec

Włodzimierz Szaranowicz: To wina PZPN
Szef sportu w TVP tłumaczy się z braku transmisji meczów reprezentacji.


Nie wstyd panu, że TVP nie pokazała meczu Polski z Czarnogórą?

Firma Sportfive, dysponująca prawami do meczów, zażądała kwoty, której nie mogliśmy zapłacić. Za 24 mecze reprezentacji – 10 w eliminacjach i 14 towarzyskich – zażądała o kilka milionów euro więcej, niż zapłaciliśmy za licencję na wszystkie mecze mistrzostw świata w Brazylii w 2014 r.! Była to suma równa licencjom za igrzyska z Londynie 2012 i Vancouver 2010 łącznie.

Czyli Sportfive to chciwa firma!

To firma, która chce zarobić, bo ma akcjonariuszy na całym świecie i nie może dokładać do biznesu. Ale TVP też nie może dokładać. Pozbawieni pieniędzy z abonamentu działamy na zasadach rynkowych. Jest kryzys i musimy działać racjonalnie.

A sponsorzy? Koncerny, które wyłożyłyby te pieniądze w zamian za reklamę?

Sponsor lubi być utożsamiany z dobrym produktem. A ta reprezentacja jest produktem słabym. Zorganizowaliśmy Euro, ale nie wystarczy zorganizować party, trzeba jeszcze coś na nim pokazać, a my sportowo nie pokazaliśmy nic. Niech reprezentacja zacznie wygrywać, niech idzie w górę w rankingu FIFA, to pojawią się sponsorzy.

Winni są piłkarze?


Winny jest PZPN. Odpowiada za klęskę na Euro i roztrwonienie społecznego kapitału. Tam nie ma nowoczesnego myślenia, są za to pomówienia, korupcja, „zarządzanie” biznesem w formie głosowania ludzi, którzy nie wiedzą, nad czym głosują. Przy takim związku nie stanie żaden sponsor. Widział pan kolejkę po prawa do meczów reprezentacji? Czy po TVP pojawił się Polsat bądź TVN? Nie!

Jak to zmienić?

Znaleźć menedżerów, którzy zbudują dobrą reprezentację. Przed Euro chciały z nami grać Niemcy, Portugalia czy Francja, aby zobaczyć Polskę i stadiony. Teraz musimy się kłaniać, żeby ktoś chciał z nami zagrać. Dopłacamy przeciwnikom. TVP chce, by reprezentacja grała na nowych stadionach w Polsce, bo czy mecz polskiej reprezentacji rozgrywany w styczniu w Tajlandii albo w środku nocy naszego czasu w Kanadzie, przy pustych trybunach, to pomysł atrakcyjny reklamowo? Ale to obniża koszty. Sportfive narzeka, że przez TVP piłkarze nie będą spali w pięciogwiazdkowych hotelach i nie będzie zgrupowania w Turcji. Mogę się wzruszać niedolą piłkarzy, ale nie możemy dłużej dokładać.

Rozmawiał Sebastian Łupak
Komentarz
Sylwester Latkowski Michał Majewski


Przenieść śledztwo z Trójmiasta

Prokurator generalny Andrzej Seremet przekonywał, że afera Amber Gold zostanie do końca wyjaśniona i śledztwo przekazał we właściwe ręce. Pod osobisty nadzór Dariusza Różyckiego, prokuratora okręgowego w Gdańsku. W ubiegłym tygodniu w artykule „Kulawe śledztwo” zapytaliśmy: czy rzeczywiście są to właściwe ręce?

Od kilku miesięcy Prokuratura Okręgowa w Szczecinie, wspólnie z CBA, prowadzi śledztwo. Chodzi o podejrzenie korupcji wśród trójmiejskich śledczych i ludzi z wymiaru sprawiedliwości. W tej sprawie oprócz dwóch prokuratorów pojawia się właśnie postać Dariusza Różyckiego.

Sprawa szefa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku jest podobna do sprawy prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. Prokuratorzy z Trójmiasta nie szczędzili środków, by udowodnić, że Karnowski kupił auta za tanio i dał się skorumpować. Tymczasem drugą sprawę, kolegi prokuratora, odpuścili.

O problemach szefa prokuratury w Gdańsku wie także od miesięcy Prokuratura Generalna. Na pewno od ubiegłego tygodnia, po lekturze naszego tygodnika, prokurator generalny jest tego również świadomy. Sprawy jednak nawet nie skomentował. Nadal nie odsuwa Różyckiego od nadzorowania najgłośniejszego dzisiaj śledztwa w kraju. Jeśli dodamy do tego postacie innych prokuratorów z Trójmiasta, wobec których sam prokurator generalny zgłosił wniosek o wotum nieufności, postulując zwolnienie jednego z nich, a wobec pozostałych wszczęcie postępowań dyscyplinarnych, dziwne jest, że Andrzej Seremet nie rozważa przekazania śledztwa do innej apelacji, poza Trójmiastem.

Jeśli się tak nie stanie, rację będzie miał jeden z naszych rozmówców, były prokurator z Gdańska, obecnie adwokat: – Nie bądźcie naiwni, służby i prokuratura nie są po to, by wyjaśnić takie sprawy, ale by je przykryć. Gdyby nie wy, pismacy, dawno byłoby po sprawie.

Więcej możesz przeczytać w 37/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.