Cyberpiraci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nielegalne kopiarnie kaset i płyt muzycznych nie są już największym zagrożeniem dla koncernów fonograficznych
Potentaci płytowi w zachodniej Europie przestali się też obawiać pokątnych sprzedawców kompaktów. Śmiertelne niebezpieczeństwo dla rynku muzycznego nadeszło nieoczekiwanie ze strony Internetu: nie ma już bowiem praktycznie żadnego nowego utworu ani jakiejkolwiek cieszącej się popularnością płyty, która nie zostałaby opublikowana w sieci.

Gdy przed rokiem napisaliśmy we "Wprost" o zamieszczaniu nagrań muzycznych w światowej pajęczynie, firmy fonograficzne lekceważyły problem, licząc, że przyzwyczajenie klientów sklepów płytowych do tradycyjnych nośników dźwięku przezwycięży zagrożenie. Producenci wierzyli w swoją dobrą passę, trwającą przecież nieprzerwanie od kilkudziesięciu lat. - Internet to tylko kolejny środek przekazu. Przemysłu muzycznego nie załamało wynalezienie kaset magnetofonowych ani płyt kompaktowych. Dlaczego miałby go załamać Internet? - pytał przed rokiem przedstawiciel dużej firmy fonograficznej. Dziś trudno odnaleźć ślady ówczesnego optymizmu.
- Coraz więcej osób zaczyna gromadzić utwory muzyczne za pośrednictwem Internetu. Często są one później odpłatnie udostępniane i publikowane. Jest to nowy trend w dystrybucji nagrań. Ostatnio zdarzało się, że za pośrednictwem Internetu sprzedawano pirackie płyty kompaktowe. W jednym z takich wypadków prokuratura wszczęła postępowanie przygotowawcze. Prawa autorskie coraz częściej łamane są w sieci. Liczba stron WWW nielegalnie zamieszczających utwory muzyczne rośnie w błyskawicznym tempie. Do większości wypadków naruszania praw autorskich w Niemczech i Wielkiej Brytanii dochodzi właśnie w Internecie - twierdzi Jan Bałdyga, szef oddziału Międzynarodowego Stowarzyszenia Producentów Nagrań Dźwiękowych (IFPI) na Europę Środkową i Wschodnią.
W polskiej cyberprzestrzeni jest co najmniej kilkaset witryn internetowych udostępniających utwory muzyczne. Amerykańskie programy przeszukujące sieć podają kilkadziesiąt tysięcy adresów, pod którymi można skopiować piosenki. Część witryn działa na zasadzie wymiany. Można z nich skopiować taką samą liczbę utworów, jaką się wcześniej do nich prześle. Niektóre strony, często zwane fan clubami, oprócz życiorysów artystów, fotografii i opisów płyt umieszczają bez zgody twórców ich nagrania.
- Dużą popularnością cieszą się nagrania Maanamu, Perfectu i Budki Suflera. Częste odwiedziny poszczególnych stron i kopiowanie utworów to dowód popularności. Artyści powinni się cieszyć, że mają fanów - mówi współtwórca jednego z serwisów pirackich. - Dziwni to wielbiciele, którzy okradają swoich ulubieńców - odpowiada lider Perfectu Grzegorz Markowski. - Z miesiąca na miesiąc rośnie we mnie złość na piratów. Mam żal do osób, które rozpowszechniają i kupują pirackie wydania. Nielegalne fabryki wyprodukowały tyle samo naszych płyt, co legalne wytwórnie. Co drugi egzemplarz naszej kasety czy płyty jest piracki. Traktuję to tak samo, jak gdyby ktoś włamał się do mojego mieszkania i wyniósł jakieś przedmioty. Łamanie praw autorskich za pośrednictwem Internetu to zwykła kradzież - mówi artysta. Podobnego zdania jest Kora Jackowska z Maanamu. - Nielegalne kopiowanie moich piosenek, niezależnie, czy jest to Internet, kaseta lub płyta, jest takim samym przestępstwem jak fałszowanie pieniędzy. Dziwi mnie bezkarność ludzi, którzy się tego dopuszczają. Dziwi mnie opieszałość państwa i policji. Jeśli proceder piractwa nie zostanie ukrócony, będą zwalniani pracownicy legalnych firm płytowych, zamykane będą sklepy muzyczne, piraci doprowadzą wreszcie do upadku całą branżę, na której żerują - ostrzega wokalistka.
Piractwo płytowe ograniczono kilka lat temu w krajach Europy Zachodniej do mniej niż 2 proc. całości produkcji. Stało się tak dzięki zdecydowanym akcjom policji tropiącej sprzedawców i producentów nielegalnych kopii. Nie do pomyślenia jest we Francji lub Danii tolerowanie przez organa ścigania pokątnej sprzedaży pirackich płyt na bazarach i giełdach. Niemal każde doniesienie o pokazaniu się na rynku podejrzanych wydawnictw skutkuje rozpoczęciem śledztwa.


Przemysłu muzycznego nie zniszczyło wynalezienie kaset magnetofonowych ani płyt kompaktowych. Czy załamie go Internet?

Czy takie procedury mogą być skuteczne w wypadku piractwa internetowego? Pierwszą przeszkodą okazała się minimalna możliwość monitorowania sieci. Gigantycznego ruchu wywołanego przez miliony internautów praktycznie nie da się skontrolować. W jednej sekundzie ilość danych przychodzących i wychodzących z Polski przekracza trzysta megabitów. Odpowiada to w przybliżeniu przesyłaniu ponad 20 tys. stron maszynopisu w ciągu sekundy. Nie ma żadnych możliwości cenzurowania takiej lawiny informacji. Zwłaszcza że trzeba by kontrolować nie tylko ruch zewnętrzny, ale i wielokrotnie większy przepływ danych wewnątrz kraju. Kolejną trudnością monitorowania sieci jest jej ponadpaństwowy charakter. Z praktycznego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy dane znajdują się na serwerze w Polsce, Brazylii lub Kanadzie. Adres internetowy jest wprawdzie przypisany do jakiegoś państwa, ale konkretna strona WWW może się znajdować w Polsce, a jej cyfrowy adres będzie wskazywał rejestrację na wyspach Tonga. Przykład ten nie jest hipotetyczny. Adres domeny internetowej uroczych wysp Tonga należących do archipelagu Polinezji brzmi "to". Grupa sprytnych krajowych internautów wykorzystała zbieżność tej nazwy z polskim słowem i zarejestrowała domenę adresową pod swojską nazwą "to.jest.to". Jeden z kilku serwisów Warszawy znajduje się właśnie pod tongijskim adresem. Trzecią i zasadniczą przeszkodą w ściganiu internetowego piractwa jest wynaleziona niedawno technika kompresji dźwięku pozwalająca na szybkie i łatwe przesyłanie za pośrednictwem sieci doskonałej jakości kopii utworów muzycznych.
W ubiegłym roku standardem umieszczania muzyki w sieci stał się system kompresji dźwięku mpg3. Do niedawna pliki dźwiękowe były niezwykle obszerne, co zdecydowanie utrudniało korzystanie z nich przez łącza internetowe. Szybko spopularyzowany "empeg" takich wad nie ma. Piosenka zapisana w tym systemie, o jakości dźwięku porównywalnej z płytą kompaktową, zajmuje kilka megabajtów pamięci. Ściągnięcie jej nawet poprzez łącze telefoniczne zajmuje nie więcej niż dziesięć minut. Bardzo łatwe jest także tworzenie plików mpg. Prawie każdy komputerowy czytnik CD-ROM poradzi sobie z "rippowaniem", czyli "rozpruciem" zapisu dźwiękowego i przeniesieniem go na twardy dysk komputera. Praktyce tej sprzyjają zwyczaje komputerowców. Większość programów służących do kopiowania płyt, kompresji dźwięku, a następnie odsłuchiwania tak przygotowanych plików jest darmowa. Niektórzy pobierają za nie dobrowolne opłaty. Jeśli program nam się podoba, powinniśmy przekazać autorowi niewielką opłatę rejestracyjną, na ogół w granicach dwudziestu dolarów.
Pliki mpg3 są łatwe do skopiowania, a za pomocą komputerowej karty dźwiękowej można je nagrywać na kasety magnetofonowe. Po zakupieniu komputerowej nagrywarki CD, kosztującej niewiele ponad tysiąc złotych, można zapisać na płycie kompaktowej tylko te utwory, które chcemy na niej umieścić. Standardowo płyta może pomieścić ok. 70 minut muzyki, a system mpg3 umożliwia nagranie na jednym krążku ponad dziesięciu godzin dźwięku. Firma Diamond Multimedia wyprodukowała przenośny odtwarzacz służący wyłącznie do odsłuchiwania plików mpg3. Urządzenie wielkości zapalniczki znacznie bardziej nadaje się do słuchania muzyki w czasie spacerów niż jakikolwiek przenośny odtwarzacz płyt kompaktowych czy minidysków. Nie trzeba się już martwić o to, że laserowy promień zgubi ścieżkę kompaktu, co się często zdarza w odtwarzaczach CD. Utwory są zapisywane w pamięci mikroprocesora o pojemności kilkudziesięciu megabajtów.
Nowe możliwości techniczne najbardziej zaniepokoiły koncerny fonograficzne. Przez kilka lat skutecznie opóźniały one wejście na rynek nagrywarek płyt kompaktowych. Próbowały także opracować konkurencyjny wobec mpg3 standard kompresji dźwięku, stwarzający jednakże możliwość takiego kodowania, aby muzykę mogły odsłuchiwać wyłącznie osoby, które kupiły legalną płytę. Niedawno Amerykańskie Stowarzyszenie Wytwórni Płytowych (RIAA) wytoczyło nawet firmie Diamond proces, zarzucając jej przyczynianie się do rozwoju piractwa. Zdaniem producentów, rozpowszechnianie urządzenia, które umożliwia nagrywanie i odtwarzanie muzyki z pominięciem praw autorskich, jest niezgodne z prawem. Firma Diamond wygrała proces, a na jej internetowej stronie widnieje hasło: "Ściągnij z Internetu swoją ulubioną muzykę".
Organizacje ochrony praw autorskich nieustannie przypominają, że publikowanie w światowej pajęczynie jest takim samym sposobem rozpowszechniania jak korzystanie z narzędzi masowej komunikacji. - Nie można jednak utożsamiać ogłoszenia czegokolwiek na internetowej witrynie z kopiowaniem utworu na własne potrzeby - przekonuje Jan Bałdyga. Polski oddział IFPI-ZPAV przygotowuje z ekspertami Instytutu Kryminalistyki sposoby zwalczania piractwa internetowego. - Działania prawne powinny jednakże być wspomagane przez reakcję środowiska internautów - uważają szefowie sekcji antypirackiej.
Więcej możesz przeczytać w 10/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.