Więcej zrozumienia

Więcej zrozumienia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Według szefa PiS nie wszyscy mamy prawo do przeżywania straty w skupieniu.
Znamienne, że bliscy są w tej sprawie często bardziej powściągliwi niż politycy. Mówią zgaszonym głosem, nawet jeśli to, co mówią, jest jak krzyk: rozpaczy, bólu, pretensji. Albo prośby, nadziei, potwierdzenia, że w grobie z kamienną tablicą leży ich mąż, syn, córka, żona. Ktoś ukochany. I utracony przedwcześnie. W Sejmie tej powściągliwości nie było. Było oburzenie. Żądanie dymisji, okrywanie hańbą, wypędzanie precz z życia publicznego. Tragiczna, makabryczna pomyłka na nowo obudziła demony politycznej wojny. Znowu się okazało, że tylko jedna partia ma prawo do bólu i żałoby. To prawda, że dziś widać błędy, których przez łzy wtedy widać nie było.

To prawda, że bolą podwójnie, bo przypominają dramat tamtych dni. To prawda, że skandalem jest zamiana ciał i narażanie rodzin na tak okropny stres, jak ekshumacja. I to prawda, że powinni się znaleźć odpowiedzialni za tę makabryczną pomyłkę. Prokurator Seremet jakby zapomniał, że nie jest prokuratorem referentem, tylko zwierzchnikiem wszystkich śledczych, i jeśli w tak wrażliwym temacie nie wykaże odrobiny ludzkiej wrażliwości, to w innych sprawach nie będzie ich mógł oczekiwać od swoich podwładnych. A to pozbawi prokuraturę zaufania i zaszkodzi tej instytucji bardziej, niż mu się zdaje. Ale czwartkowa debata i to, co powiedziano po niej, są przygnębiające także z innych powodów.

W kwietniu 2010 r. skala tragedii stała się nie tylko egzaminem odporności na ból i cierpienie. To, co zdarzyło się pod Smoleńskiem, było też niemającym precedensu testem dla instytucji państwa. Trzeba wyjątkowego cynizmu, by przykładać do jego oceny dzisiejszą skalę. PiS próbuje stawiać tezę, wedle której wszyscy mieli prawo do szoku i osłupienia – wszyscy z Prawa i Sprawiedliwości, rzecz jasna, bo jak wiadomo, tylko oni stracili w tej katastrofie bliskich i przyjaciół, my co najwyżej możemy im współczuć – a cała reszta, ze szczególnym uwzględnieniem urzędników, miała być jak cyborgi zaprogramowane na bezbłędną działalność w stanie najwyższego stresu. To śmiała teza. Zwłaszcza jak na formację, której lider publicznie przyznaje, że cały ten potwornie trudny czas przetrwał na lekach i w związku z tym nie do końca odpowiada za to, co wtedy mówił. Piszę to bez najmniejszej ironii albo wyrzutu. Za to z czymś, czego PiS z założenia nie ma, i to nie tylko w tej, ale i w wielu innych, często błahych sprawach. Ze zrozumieniem. Bo jeśli dziś czegokolwiek trzeba, by zakończyć tę obrzydliwie cyniczną grę Smoleńskiem, to jest to właśnie zrozumienie. Takie, które każe przerwać bombardowanie Ewy Kopacz za wszystko, co zrobiła. I czego nie zrobiła też. Trzeba wyjątkowo złej woli, żeby z kobiety, która miała wtedy odwagę wyjść z roli bezdusznego urzędnika i stać się człowiekiem, robić dziś tarczę, do której ładuje się bez opamiętania. Jeśli o coś można dziś byłą minister zdrowia winić, to wyłącznie o dwa wypowiedziane wtedy zdania za dużo. Kogoś, kto twierdzi, że całą kampanię prezydencką nie był sobą i mówił co innego, niż chciał powiedzieć, powinno być stać przynajmniej na to, by dziś, w takiej kwestii, powstrzymać się od pohukiwania o hańbie.

Tak, to prawda, że sygnał do zatrzymania tej nienawiści może dać tylko Jarosław Kaczyński. Ale go nie da. Po pierwsze – i to można zrozumieć – dyktuje mu to osobisty żal i poczucie bólu. Po drugie – i tego już usprawiedliwić nie sposób – bo hasło „ludu smoleńskiego” stało się dla niego kodem plemiennym, zawołaniem, dzięki któremu hufce policzyć i łatwiej, i szybciej. W tej przeklętej mgle potraciliśmy przyjaciół wszyscy. Ale według szefa PiS najwyraźniej nie wszyscy mamy prawo do przeżywania tej straty w ciszy i skupieniu.

Rząd ma w tej sprawie co wyjaśniać. Mimo wielu godzin debaty nadal nie wiemy, skąd wzięło się przekonanie, że trumien nie wolno było otwierać. Przepisy niewyraźne, relacje sprzeczne i jakoś trudno uwierzyć, by rodziny uległy omamom i usłyszały coś, czego nikt nie mówił. Ludziom należy się wyjaśnienie, jakim sposobem i w ilu trumnach mogły się znaleźć zwłoki obcych im ludzi zamiast bliskich. Mają wreszcie prawo usłyszeć, kto jest za to odpowiedzialny tu, w Polsce. Bo niezależnie od miejsca tej tragedii, od wysiłków bądź zaniechań Rosjan, to byli polscy obywatele i mieli pełne prawo oczekiwać, że ich ojczyzna będzie o nich dbała do końca. Ale to wszystko można zrobić bez wojennego jazgotu, bez zapiekłości i nienawiści, jakiej pełno wokół tej sprawy.
Więcej możesz przeczytać w 40/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.