Kult ciała

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak sobie poradzić z bigoreksją - męską odmianą anoreksji?


Nadmierne dbanie o własny wygląd jest nie tylko cechą kobiet. Coraz więcej mężczyzn chce za wszelką cenę zmienić swoją sylwetkę. Zależy im przede wszystkim na wspaniałej muskulaturze. Dążąc do doskonałości, nie zdają sobie sprawy, że wpędzają się w bigoreksję. Tę nową chorobę opisali niedawno naukowcy z Akademii Medycznej Mount Sinai w Nowym Jorku.
Osoby cierpiące na anoreksję i bigoreksję łączy brak akceptacji własnej figury. Na bigoreksję chorują przede wszystkim mężczyźni marzący o sylwetce kulturysty, a na anoreksję - kobiety, które chcą być szczupłe. "Typowe dla anoreksji jest koncentrowanie się na budowie i zaburzony sposób doświadczania obrazu ciała" - twierdzą w "Psychopatologii" David Rosenthal i Martin Seligman. Ponad 95 proc. osób dotkniętych tym schorzeniem stanowią kobiety, które czują się grube, więc zaczynają się odchudzać. Anoreksja prowadzi do ekstremalnej utraty wagi, co przyczynia się do wyniszczenia organizmu: zanika miesiączka, nasilają się zaburzenia przemiany materii, skóra staje się szara i wysuszona, zaczynają zanikać mięśnie, wypadają włosy. Osoba chora odczuwa chroniczne zmęczenie. Na początku dziewczęta panują nad swoim ciałem, głodem i znużeniem. Z czasem jednak daje o sobie znać wielomiesięczny brak witamin i soli mineralnych. Wiele z nich ma zaawansowaną osteoporozę; ich kości są tak podatne na złamania jak u staruszek. Dochodzi do zakłóceń rytmu serca, uszkodzona zostaje wątroba. Bez prawidłowego leczenia czeka je śmierć przez zagłodzenie.
Amerykańscy uczeni twierdzą, że na zaburzenia tego typu cierpi jedna na sto dziewcząt w wieku 12-18 lat. Ich liczba stale rośnie. - Nie można wskazać głównej przyczyny tej choroby. Bardziej podatne na nią są osoby niezwykle ambitne o niedojrzałej osobowości, żyjące w rodzinach o bardzo silnych więzach emocjonalnych, nadopiekuńczych, z dominującymi matkami i biernymi ojcami, a także w domach, gdzie występują ostre konflikty między rodzicami - twierdzi dr Magdalena Dyga-Konarska z Zakładu Psychologii Klinicznej Centrum Zdrowia Dziecka. Niektórzy uważają, że winą za brak akceptacji własnego ciała należy obarczyć przede wszystkim zmiany kulturowe, jakie w ostatnich kilkudziesięciu latach zaszły w Europie i Ameryce Północnej. - Przyczyniło się do tego też lansowanie w mediach mody na bardzo szczupłą sylwetkę - przyznaje dr Dyga-Konarska. W latach 50. miss piękności miały niewiele ponad 170 cm i ważyły średnio 68 kg, ideał kobiecości z połowy lat 90. przy wzroście 180 cm waży nieco powyżej 50 kg. Dwa lata temu modelki prezentujące na wybiegach najnowszą modę przypominały osoby chore na anoreksję. Dziewczęta są zatem przekonane, że trzeba być szczupłym, aby osiągnąć znaczącą pozycję we współczesnym świecie. Nic więc dziwnego, że wszelkie "cudowne" środki odchudzające cieszą się tak ogromnym powodzeniem. Stosowane na własną rękę mogą powodować uzależnienie i wywoływać stany lękowe, bezsenność, psychozy. Mogą prowadzić także do zaburzeń metabolicznych i układu krążenia. Już kilka lat temu specjaliści Międzynarodowego Organu Kontroli Środków Odurzających działającego przy ONZ ostrzegali przed wzrostem zużycia anorektycznych preparatów pobudzających stosowanych w celu utraty wagi. Niepokojące jest także to, że nielegalne substancje odchudzające są niezmiernie łatwe do zdobycia. Można je dostać w klubach fitness, sklepach z modną odzieżą i gabinetach kosmetycznych.
Podobnie jest ze sterydami anaboliczno-androgennymi, coraz częściej nadużywanymi przez mężczyzn. Przywiązują oni obecnie większą wagę do swojej sylwetki, wielu chce wyglądać jak Arnold Schwarzenegger. Jego kariera jest dla nich ewidentnym dowodem, że umięśnione ciało może się stać przepustką do lepszego świata. Aby osiągnąć wspaniałą muskulaturę, spędzają na siłowni nawet kilkanaście godzin dziennie. ĺwiczą bez konsultacji z lekarzem, nie zważając na zmęczenie i kontuzje. Intensywny trening zaś powoduje nadmierną eksploatację przede wszystkim serca i narządów ruchu oraz prowadzi do obniżenia naturalnych zdolności obronnych organizmu (osoby te częściej zapadają na grypę czy anginę i dłużej walczą z chorobą). W dodatku nawet krótkie przerwy w ćwiczeniach powodują przyrost wagi. Szybko okazuje się jednak, że wyrzeczenia na siłowni nie wystarczają: panowie zaczynają wtedy zażywać preparaty witaminowe i wzmacniające, przechodzą na "cudowne" diety. Kiedy i te zabiegi nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, sięgają po anaboliki. O nasilaniu się tego zjawiska świadczy choćby to, że w przyszłym roku specjaliści z Międzynarodowego Organu Kontroli Środków Odurzających swój doroczny raport poświęcą nadużywaniu leków, w tym anabolików i środków poprawiających kondycję. - Sterydy anaboliczne zaburzają metabolizm komórek, utrudniając wchłanianie, przyswajanie i powstawanie substancji niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Dotyczy to przede wszystkim związków odpowiedzialnych za odporność, a także aminokwasów niezbędnych do budowy tkanek i białek. Wystarczy, że źle zacznie przebiegać jeden proces biochemiczny i już na zasadzie domina anomalia dotyka kolejne układy. Konsekwencje tych zaburzeń mogą być bardzo różne: od obniżenia odporności organizmu na zakażenia wirusowe i bakteryjne do wywołania cukrzycy czy innych chorób, także nowotworo- wych - wyjaśnia prof. Jan Woźniak z Katedry Bromatologii Wydziału Farmacji Akademii Medycznej w Warszawie.
Dr Adam Gross z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie twierdzi na łamach "Medicina Sportiva", że używanie środków dopingujących, a przede wszystkim sterydów anaboliczno-androgennych, przybrało charakter epidemii. Szacuje się, że w Stanach Zjednoczonych stosuje je od 250 tys. osób do miliona. - Przyjmowanie tych preparatów prowadzi do rozregulowania hormonalnego jąder, blokują one wytwarzanie testosteronu, co powoduje obniżenie potencji i zaburzenie płodności. Pierwsze niekorzystne objawy występują już po kilku miesiącach ich zażywania, co zazwyczaj odbywa się w sposób nie kontrolowany, często w dawkach wielokrotnie przewyższających dopuszczalne. Przy odpowiednim leczeniu patologiczne zmiany można zlikwidować, ale tylko jeśli pacjent bierze te środki nie dłużej niż rok i w umiarkowanych ilościach - ostrzega dr Wiesław Czernikiewicz z Zakładu Seksuologii i Patologii Więzi Międzyludzkich w Warszawie. Dr Marek Daniewski z Instytutu Żywności i Żywienia uważa jednak, że organizm młodego człowieka nigdy całkowicie nie wraca do zdrowia. - Długotrwałe stosowanie sterydów może doprowadzić do wczesnej miażdżycy, wywołać nowotwory wątroby, płuc i prostaty, zmiany zakrzepowe żył. Równie niepokojące są zaburzenia psychiczne, takie jak zmiana osobowości, wzrost agresji, napięcia, stany depresji - wymienia dr Krzysztof Chrostowski z Instytutu Sportu.
Kilka lat temu zmarł niespełna dwudziestoletni mężczyzna, który przygotowywał się do startu w kulturystycznych mistrzostwach południowej Polski. Przyjmował sterydy anaboliczno-androgenne w dawkach wielokrotnie przewyższających dopuszczalne. Z powodu nadużywania anabolików zmarł również policjant. Jego znajomi twierdzili, że stosował leki, bo chciał mieć większe szanse w walce z przestępcami. Bardzo rzadko w wypadkach zgonów młodych osób, w których zachodzi podejrzenie o stosowanie anabolików, wykonuje się szczegółowe i drogie badania pozwalające ustalić bezpośrednią przyczynę śmierci. Oficjalnie zatem umierają oni na zawał serca, udar mózgu czy ostrą niewydolność krążenia. Naukowcy ze skruchą przyznają, że nie bardzo umieją pomóc osobom cierpiącym na anoreksję czy bigoreksję, gdyż pacjenci ci nie przyjmują do wiadomości swojej choroby. Nie rozumieją zatem, czego się od nich żąda. Nie chcą się leczyć. Z amerykańskich danych wynika, że z powodu wyniszczenia organizmu umiera co piąta kobieta cierpiąca na anoreksję. W ich sytuacji medycyna jest bezradna. Udaje się wyleczyć tylko 20 proc. dziewcząt. W co trzecim wypadku choroba przybiera postać przewlekłą i z różnym natężeniem daje o sobie znać przez wiele lat. Mimo przyrostu wagi, część kobiet "wyleczonych" z anoreksji ma nadal poważnie zniekształcony obraz swojej figury. Kilka lat temu uczeni sądzili, że brak akceptacji własnej sylwetki może wynikać z niedoboru serotoniny (neuroprzekaźnika). Badania wykazały jednak, że jest to tylko jeden z czynników wywołujących te choroby. Po podaniu leków zwiększających poziom serotoniny objawy nieznacznie ustąpiły zaledwie u co piątego chorego. Żaden pacjent nie poczuł się natomiast wyleczony. Pozostaje zatem pomoc psychologa, psychiatry lub zmiana wzorców kulturowych. Ale czy jesteśmy w stanie zaakceptować społeczeństwo grubych kobiet i chuderlawych mężczyzn?
Więcej możesz przeczytać w 8/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.