Powrót na ziemię

Powrót na ziemię

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Wiele jest korzyści z rozwodu. O wiele rzadziej robię zakupy, gotuję i przestałam być sekretarką podporządkowaną oficjalnemu terminarzowi męża" - wyznaje Margaret Cook
Joschka Fischer, pięćdziesięcioletni minister spraw zagranicznych Niemiec, zdecydował właśnie, że po raz czwarty zostanie mężem. Jego wybranka to o dwadzieścia jeden lat młodsza od niego studentka dziennikarstwa - panna Nicol Leske.

Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder udzielił ostatnio telewizyjnego wywiadu byłemu towarzyszowi życia i zarazem ojcu dziecka swojej piątej żony, obecnej pani kanclerzowej. Rozmowie przysłuchiwała się i pani Doris Schröder, i aktualna towarzyszka życia byłego partnera tej pierwszej. Po nagraniu wszyscy poszli zgodnie na drinka. Co oczywiście skwapliwie odnotowano.
"W piątek będę rozwiedziona" - wyznała europejskiej prasie Margaret Cook, żona ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Robina Cooka. "Rozwód oznacza dla mnie wyzwolenie się ze związku, w którym wszystko umarło. (...) Powinnam wydać przyjęcie na cześć tych wszystkich, którzy pomogli mi w odzyskaniu wolności, ale gdybym chciała im podziękować, party zamieniłoby się w uliczną fiestę". W innym miejscu pani Cook wyznaje: "Kiedy pytają mnie, czy dopuszczam myśl o ponownym zamążpójściu, odpowiadam, że nie. Mężczyzn po pięćdziesiątce, czyli wiekowo dla mnie odpowiednich, nie miałabym już siły podtrzymywać na duchu, wspierać emocjonalnie i okazywać im tyle atencji, ile potrzebują. To już nie dla mnie. Cieszę się, że wiem już, jak toksyczne mogą być związki między kobietą a mężczyzną".
Pośród szczerych zwierzeń byłej pani ministrowej znalazło się i takie: "Wiele jest korzyści z rozwodu. O wiele rzadziej robię zakupy, rzadziej gotuję i przestałam być sekretarką podporządkowaną oficjalnemu terminarzowi męża". Ciekawe, jakie odczucia towarzyszyły przy tej lekturze nowej żonie Robina Cooka - Gaynor. Na marginesie - o kilkadziesiąt lat młodszej od ministra. Czy dała wiarę byłej żonie zwierzającej się nie tylko z alkoholizmu byłego męża, ale i jego zmiennych nastrojów i niewierności?
Margot Klestil-Löffler przez jedenaście lat była kochanką austriackiego prezydenta Thomasa Klestila. Dwadzieścia dwa lata młodszą od pani prezydentowej. Dziś już pani eksprezydentowej. Odbył się bowiem ślub pana prezydenta z Margot, która z byłej kochanki stała się żoną. Była pani prezydentowa trwającą kilka lat publiczną aferę tak skomentowała: "Kiedy człowiek niespodziewanie znajdzie się w sytuacji ekstremalnej, odnajduje w sobie siły, o jakich istnienie sam by siebie nie podejrzewał". Za taką właśnie postawę była pani prezydentowa została uhonorowana tytułem kobiety roku.
Wracamy na ziemię, a tu kolejna "niespodzianka": "Na świecie jest więcej kobiet, które choć raz w ciągu godziny odbyły stosunek seksualny kolejno z dwoma mężczyznami, niż tych, które przez całe życie wytrwały w monogamii" - twierdzi na łamach tygodnika "Der Spiegel" brytyjski biolog Robin Baker, cytowany niedawno przez mój macierzysty tygodnik. Cytat ma dowodzić, że kobiety są równie skłonne do niewierności jak mężczyźni. Co więcej - jak wynika z dalszej części badań - niejeden szczęśliwy tatuś nie powinien być do końca pewien, czy aby na pewno jest tym tatusiem. Ktoś mógł go po prostu uprzedzić. To według naukowca. Z oglądu rzeczywistości zdaje się z tych badań wynikać zgoła coś innego. Po pierwsze, chyba nie niewierności kobiet należałoby tutaj dowodzić, lecz po prostu ich nieobyczajności. Nie mówiąc już o tym, że gdyby się rozejrzeć dookoła, i tak okazałoby się, że nieobyczajnych kobiet jest znacznie mniej niż tych wiernych aż po grób. I na nic naukowe opowieści o tym, że "szczegółowe obserwacje życia szympansów potwierdzają sensacyjne tezy". Brytyjski biolog przekonuje, że kobiety robią seksualne wypady w poszukiwaniu mężczyzn, którzy mogą zaoferować ich potencjalnemu potomstwu najlepszy materiał genetyczny. Trzeba przyznać, że pan Baker to nie lada optymista. Kobieta, która decyduje się na dziecko, z pewnością bardziej starannie, niż sugeruje badacz, dobiera kandydata na ojca. To po pierwsze.
Zwłaszcza że nie wystarczy ot tak sobie wyskoczyć na genetyczne zakupy i idealny kandydat na tatusia czeka za pierwszym zakrętem. Zdaje się, że niejedna kobieta wyprowadziłaby pana profesora w tym względzie szybko z błędu. Po co więc od razu porywać się na przeprowadzanie kosztownych badań? Wystarczy czasami poczytać prasę i wyciągać wnioski z tego, co zostało już dowiedzione. We "Frankfurter Allgemeine Zeitung" opublikowano wyniki badań dotyczące "zamiany ról między kobietą i mężczyzną w wykonywaniu prac domowych". Czy więc - idąc tropem biologa - kiedy kobiety wybierają się na prokreacyjne eskapady, to ich partnerzy zakasują rękawy i zabierają się do roboty? Domowej? Nic z tego. Na ankietowe pytanie, komu lepiej idzie zmywanie naczyń, aż 88 proc. mężczyzn odpowiada, że kobietom. W gotowaniu pierwszeństwo przypadło im w 72 proc. W myciu okien - tyleż samo. I co na to główni bohaterowie domowych historii? Na pytanie, które miejsce w konfliktach zajmują nieporozumienia na tle podziału prac domowych, co trzecia kobieta odpowiada, że pierwsze. Zaskakujące, że tylko 9 proc. mężczyzn w niemyciu naczyń nie widzi żadnego powodu do domowej sprzeczki. Czy rzeczywiście jest to zaskakujące? Dla większości odpytywanych mężczyzn tradycyjny podział ról domowych to ciągle najlepsze rozwiązanie. Czy aby również nie dla tych, którzy wpadną nam w oko podczas genetycznej eskapady? A może bezpieczniej wrócić na ziemię...
Więcej możesz przeczytać w 11/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.