Pomruk wulkanu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wielu robotników nie zyskało lecz wręcz straciło na wywróceniu starego systemu
Napięcie wywołane akcją NATO w Jugosławii usunęło w cień wszystkie inne kwestie. Nic więc dziwnego że prawie nie zauważony pozostał także strajk radomskiego Łucznika. Jego załoga przekonawszy się o nieskuteczności normalnych form protestu zablokowała na parę godzin dwie ważne trasy komunikacyjne. Demonstrowano przeciwko polityce rządu prowadzącej do ruiny zakład i pracujących w nim ludzi. Domagano się rządowych zamówień na produkowane przez Łucznik uzbrojenie oraz wypłaty zaległych wynagrodzeń pracowniczych. Nad tłumem górowało hasło: "Chcemy pracować i godnie żyć". Zarówno to hasło jak i blokowanie linii komunikacyjnych przypominało głośny protest radomskich robotników z 1976 r. Warto się zastanowić nad tym podobieństwem i zadać pytanie czy poza formami walki nie dotyczy ono także głębszego jej sensu. Wydarzenia radomskie sprzed dwudziestu trzech lat były jak pomruk wulkanu. Sygnalizowały nadciąganie wielkiego buntu robotników. Wprawdzie wtedy władza zdusiła go milicyjnymi pałkami i "ścieżkami zdrowia" ale już wkrótce odżył ze zwielokrotnioną siłą i ostatecznie pogrzebał system komunistyczny. Dzisiaj do polskich drzwi nie puka żadna wielka rewolucja. Doświadczenie dziejowe uczy że dla budowanej od dziesięciu lat gospodarki rynkowej nie ma systemowej alternatywy. Ciągle jednak otwarte jest pytanie o społeczny wymiar tych przemian. Na razie wielu robotników nie zyskało lecz wręcz straciło na wywróceniu starego systemu. Sporej ich części nowa Polska zdjęła kajdany razem z butami. Dające im zatrudnienie zakłady zbankrutowały albo co najmniej popadły w tarapaty. Raz jeszcze historia zadrwiła ze swoich bohaterów. Pracownicy Radomia Ursusa Jastrzębia i Gdańska święcie wierzyli że nowy wywalczony ich ofiarami ustrój będzie sprawiedliwszy od poprzedniego. Tymczasem wielu żyje się gorzej i to bez nadziei na poprawę sytuacji. Nic więc dziwnego że protestują i to stosując coraz radykalniejsze metody walki. Dotąd mało kto się tym przejmuje. Rządzące elity zajęte są wojną o wpływy i dostojeństwa. Za gospodarkę niezmiennie odpowiadają liberałowie ślepo wierzący w cudowną moc niewidzialnej ręki rynku. Niewiele ich obchodzi że dla tysięcy robotników jest to dłoń kostuchy. W tych warunkach na nowo wzbiera i pomrukuje wulkan pracowniczego protestu. Najwyższy czas przystąpić do rozbrajania tej miny bo prędzej czy później zdetonuje ją jakiś samozwańczy saper.
Więcej możesz przeczytać w 16/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.