Jerzy Turowicz jako redaktor

Jerzy Turowicz jako redaktor

Dodano:   /  Zmieniono: 
10 grudnia obchodzimy stulecie urodzin Jerzego Turowicza. O tym wielkim, ale skromnym i małomównym człowieku wiele napisano i powiedziano. A ponieważ miałem szczęście znać go przez 30 lat i przez tyleż z nim współpracować, wspomnę kilka jego cech, która zazwyczaj uchodzą uwadze.

Jerzy był człowiekiem wychowanym w innym świecie, starszy od wszystkich współpracowników, potrafił szybko ich sobie zdobyć, mimo że nawet jego wieloletni zastępca Krzysztof Kozłowski był o 19 lat młodszy. Turowicz bowiem nie miał najmniejszych kłopotów ze zrozumieniem zmieniającego się świata. Nie było w nim ani śladu tej tak dobrze znanej postawy ludzi starszych, dla których wszystko, co było dawniej, było lepsze. Interesował się współczesną literaturą, współczesną filozofią (egzystencjalizm) i Piwnicą pod Baranami, której nie znosiły ani władze komunistyczne, ani Kościół. Natychmiast wiedział, jaka poezja jest wielka, i potrafił jak nikt czytać wiersze. Pamiętam taki wieczór, kiedy Jerzy czyta wiersze Miłosza, których w Polsce wówczas, w latach 70., nie było łatwo zdobyć. Wierni słuchacze podsuwają mu szklaneczkę whisky (też nie było o nią łatwo), a Turowicz czyta, czy raczej mówi z pamięci, lepiej niż sam autor, który miał skłonność do przeciągania samogłosek i lekkiego zaśpiewu.

W latach 60. „Tygodnik Powszechny”, a przede wszystkim jego redaktor naczelny, zaangażował się z całą energią w popieranie przemian posoborowych. Wizja zmienionego, nowoczesnego Kościoła – Kościoła, który według słów Turowicza nie jest już „łodzią podwodną” – nie tylko była podstawą do nadziei na zmiany idące znacznie dalej, niż to się potem okazało, ale także źródłem niesnasek między redakcją a kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Wyszyński chciał wprowadzać zmiany posoborowe, ale możliwie najwolniej, sądząc, że w czasach komunistycznych tradycyjny Kościół jest lepiej przygotowany na starcie. „Tygodnik” z Turowiczem na czele sądził, że zadaniem pisma jest takie interpretowanie zmian posoborowych, by do Kościoła przyciągnąć jak najwięcej inteligencji, do której zresztą pismo było adresowane.

I to się udało. Jerzy Turowicz był gotów rozmawiać ze wszystkimi, aby tylko pismo było możliwie najlepsze. Nie miał ani śladu tradycyjnych krakowsko-warszawskich animozji. Pamiętam, jak w pierwszej połowie lat 70. zgromadziliśmy się w domu przyjaciół i znajomych z naszego pokolenia. Niektórzy z nich przedtem nie mieli „Tygodnika Powszechnego” nigdy w ręku. Na to spotkanie przyjechał specjalnie Jerzy i natychmiast znalazł wspólny język ze wszystkimi, którzy potem częściej lub rzadziej, ale już na stałe zaczęli pisywać do „Tygodnika Powszechnego”. Nie miał też żadnych wahań, by z ludźmi młodszymi o dwa pokolenia, jak ja, przechodzić na ty. Wszystko w nim było proste, ale wszystko podporządkowane „Tygodnikowi”.

Kiedy w 1990 r., wiosną, Tadeusz Mazowiecki ściągnął Krzysztofa Kozłowskiego do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Jerzy martwił się przede wszystkim o przyszłe losy pisma. Martwił się, niestety, słusznie. „Tygodnik Powszechny” za komunistycznych czasów miał reglamentowany nakład, czasem do 30 tys., a mógł sprzedawać pewnie 250 tys. Potem to się bardzo szybko zmieniło. Jerzy nie był partyjny i „Tygodnik” też nie, ale to nie był czas dla niepartyjnego pisma społeczno-katolickiego. Bardzo trudno było nie zajmować postawy, a każda sytuacja była kłopotliwa. Niedobre było ani jednoznaczne poparcie dla Unii Demokratycznej, ani niemożliwe było poparcie dlaKościoła hierarchicznego, który stanął po stronie ZChN. Jerzy natomiast nie był już młody, a nikt nie miał tego tajemniczego talentu, by skupiać ludzi wokół siebie. Przyszło wielu młodych „dzikich”, jak ich nazywał Turowicz, który ich bardzo lubił, ale takie odnowienie redakcji już się w pełni nie mogło udać w nowych warunkach, także wobec rosnącej roli internetu oraz zaniku światłej katolickiej inteligencji. Bez Jerzego „Tygodnik” już nie był ten sam, ale i polska inteligencja jest inna, chyba jednak gorsza.
Więcej możesz przeczytać w 50/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.