Strona rządowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mamy już demokrację, ale nie mamy polityków z kwalifikacjami do pełnienia funkcji państwowych
Niemal codziennie można przeczytać i usłyszeć, że "strona rządowa" zwodzi, gra na zwłokę, lekceważy uzasadnione postulaty, a właściwie oszukuje biednych, uczciwych ludzi. Wobec tego oglądamy wybuchy petard przed gmachami ministerstw, zanieczyszczanie ich fasad, słuchamy gróźb i niezbyt grzecznych epitetów kierowanych pod adresem osób i instytucji reprezentujących tę wredną stronę rządową. Blokowane są drogi, a przywódca legalnej, tzn. zobowiązanej do przestrzegania konstytucji RP, organizacji może sobie pozwalać na obrażanie głowy państwa w jej obecności i to bez najmniejszej reakcji ze strony przewodniczącego obrad.

Wszystko to nie byłoby powodem do zmartwienia, gdyby nie częstotliwość, niemal ciągłość tego rodzaju zdarzeń. Drastyczne protesty francuskich rolników i kierowców ciężarówek nie są organizowane codziennie i nigdy nie przeradzają się w generalną negację, z którą u nas mamy do czynienia na co dzień. Zewnętrzny ogląd naszej sceny politycznej prowadzić może do wniosku, że kraj nasz dzieli się na dwa wrogie, całkowicie obce sobie obozy o zupełnie przeciwstawnych interesach. Można by sądzić, że żyjemy w kraju rządzonym przez totalitarny, antyspołeczny i oczywiście antynarodowy reżim, z którym podjęły właśnie walkę "zdrowe siły społeczne". Tymczasem w rzeczywistości jest to dzień powszedni kraju demokratycznego, którego władze kształtują się w wyniku wolnych wyborów i nie są nikomu arbitralnie narzucane. Nie wmawiajmy więc sobie, że to sytuacja normalna. To sygnał niezwykle niskiego poziomu orientacji przeciętnego obywatela w sprawach państwowych. Ale to również sygnał słabości merytorycznej establishmentu politycznego bez względu na jego kolor. Mamy już demokrację, ale nie mamy dostatecznej liczby działaczy, polityków z kwalifikacjami do pełnienia funkcji państwowych. Historyczne przyczyny tej sytuacją są dobrze znane. Totalitarny centralizm wyrugował z tzw. dołów wszelką indywidualną inicjatywę, lokalną przedsiębiorczość i samorządność. Wyrugował to, co w krajach o długich tradycjach demokratycznych jest podstawą zdrowych stosunków politycznych - pozycję i miarodajność jednostki. Uwolnienie od presji monopartii w wyniku przewrotu 1989 r. zlikwidowało jedynie poczucie strachu, lecz nie zaowocowało jeszcze głębszymi przemianami mentalności. Państwo pozostało adresatem wszelkich roszczeń, ale nie trzeba się już go bać, ba - nie trzeba przestrzegać prawa, bo nikomu włos z głowy nie spadnie. Trzeba być ślepym, by nie dostrzegać niebezpieczeństw grożących istocie naszego państwa w wyniku ukształtowania się stosunków o takim nasileniu alienacji. Tymczasem to, co robimy, jest zupełnie nieadekwatne do sytuacji. Nieadekwatne dlatego, że nie widać działań zmierzających do usunięcia źródeł, podstaw wzajemnej obcości państwa i obywatela. Na wielu odcinkach centralizm ma się aż za dobrze. Państwo dało się wmanewrować w liczne funkcje zarządcze, dyrektorskie, które wypełnia zwykle źle, bo pod presją silnych lobby branżowych i związkowych, a czasem nawet nowych - terytorialnych. Cierpi na tym oczywiście interes państwa jako całości, interes społeczny, a w szczególności budżet państwa. Jaskrawym przykładem źle pojętej roli państwa jest degrengolada tzw. komisji trójstronnej, z którą niepoprawni idealiści wiązali wielkie nadzieje. Nie potrzebujemy komisji trójstronnej, lecz szybkiej, konsekwentnej prywatyzacji, przenoszącej spory płacowe na płaszczyznę stosunków między pracodawcami a pracownikami, bez udziału państwa. To właśnie "uzwiązkowienie" życia politycznego spowodowało, że państwo nie jest postrzegane jako nasze wspólne - nie związkowe i nie branżowe - dobro. Państwo ma dbać o dobre prawo i jego przestrzeganie, o moje interesy jako obywatela pragnącego spokoju i bezpieczeństwa. Nie życzę sobie czytania i słuchania o "stronie rządowej" i jej targach z jakąś grupą nacisku. Moja obawa, że na tym źle wychodzę, jest uzasadniona.
Więcej możesz przeczytać w 17/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.