Polowanie na "świerszczyki"

Polowanie na "świerszczyki"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do niedawna wszystko było zabronione, nic - karane
Kodeks karny z 1969 r. (zresztą ze "śladami" kk z 1932 r.) zabraniał wszelkich form produkcji i rozpowszechniania tzw. pornografii. Równocześnie, choć w każdym kiosku można było kupić stertę "świerszczyków" z wesoło baraszkującymi panienkami, skazań za przestępstwo z art. 173 kk mieliśmy rocznie kilka, a w porywach - kilkanaście. Po prostu wymiar sprawiedliwości nie miał ani głowy, ani serca do uganiania się za pornoprzestępcami. Uznano widocznie, iż są poważniejsze zmartwienia niż stanie na straży moralności obywateli.

Nowy kodeks karny z 1997 r. przyjął całkowicie odmienną strategię (art. 202). Sprowadzała się ona do zasady: "chcesz - oglądasz, nie chcesz - nie oglądasz". Odpowiada karnie tylko ten, kto przymusza do oglądania, na które ktoś inny nie ma ochoty. Nie było racjonalnego powodu, by dorosłemu człowiekowi zabronić obejrzenia na obrazku tego, co w każdej chwili może oglądać live u swego seksualnego partnera. Produkcja i proliferacja materiałów o treści erotycznej przestała więc być zakazana, a karze poddano tylko sposób ich rozpowszechniania. Na rok za kratki można było trafić jedynie za publiczne prezentowanie treści pornograficznych w sposób mogący narzucić ich odbiór osobie, która sobie tego nie życzy. Wyjątkiem była tzw. pornografia twarda, czyli przedstawiająca seks z udziałem dziecka poniżej 15 lat, ze zwierzęciem lub z użyciem przemocy. Tu utrzymano totalny zakaz wszelkich form produkcji i rozpowszechniania - pod groźbą kary do pięciu lat więzienia (art. 202 par. 3). Motywy takiej regulacji były proste. Jak wielokrotnie stwierdzono w badaniach, ludzie z reguły akceptują prezentacje seksu przez nich zinternalizowanego, czyli takiego, który sami uprawiają i uznają za społecznie "normalny". Odrzucają zaś seks, którego sami nie uprawiają i uważają za "nienormalny", doznając przy konfrontacji z jego przejawami nieprzyjemnych, repulsywnych odczuć psychicznych: strachu, obrzydzenia itp. Należy im więc oszczędzić takich widoków. Rozwiązanie to nie było zresztą ani niczym szczególnie nowym, ani też rewolucyjnie oryginalnym. Obecnie stanowi ono już standard prawa europejskiego. I to nie tylko w kodyfikacjach krajów protestanckich, jak choćby w Niemczech, gdzie rozwiązanie powyższe wprowadzono już w 1975 r. (w krajach skandynawskich o dobre dziesięć lat wcześniej), lecz i w krajach katolickich, na przykład we Francji (kk z 1992 r.) czy Hiszpanii (kk z 1995 r.). Przez pół roku obowiązywania nowego kodeksu zdawały się już zresztą rysować pewne tendencje. Pojawiła się spora liczba spraw - zakończonych wyrokami skazującymi - o rozpowszechnianie pornografii pedofilskiej. Po "skróceniu frontu" można się było skoncentrować na sprawach naprawdę poważnych. Niestety, idylla trwała krótko. Nieliczne, choć aktywne zastępy zwolenników "osaczenia pornograficznej pary w trawie" zwieńczyły swoje kilkuletnie zabiegi parlamentarną inicjatywą ustawodawczą. Jej owocem jest przyjęty pod koniec kwietnia przez Komisję Nadzwyczajną do Spraw Zmian w Kodyfikacjach Karnych projekt ustawy zmieniającej art. 202 kk. Żarty się więc skończyły. Istota planowanej nowelizacji sprowadza się do zaliczenia do pornografii "twardej" (art. 202 par. 3 kk), a więc całkowicie zabronionej (obok przedstawień stosunków z dziećmi, zwierzętami i z użyciem przemocy), także takiej, która "ukazuje organy płciowe podczas stosunku". Pomijając fakt, że dowodzi to całkowitej ignorancji ustalonego w psychologii i seksuologii znaczenia tego pojęcia, taka pornografia stanowi 95 proc. występujących na naszym rynku materiałów pornograficznych. Zresztą nawet w potocznym i powszechnym rozumieniu pornografia to właśnie przedstawienie narządów płciowych podczas stosunku. Taka jest treść tysięcy kaset, zdjęć itp. (dewiacyjna pornografia "twarda" stanowi absolutny margines). I taka właśnie pornografia uznawana była dotychczas za pornografię "miękką". Uznanie jej - zgodnie z intencją projektodawców - za pornografię "twardą" oznacza faktyczny powrót do stanu prawnego pod rządami art. 173 kk z 1969 r.! Z tą różnicą, że kodeks z 1969 r. przewidywał karę do dwóch lat pozbawienia wolności, ograniczenie wolności lub grzywnę, obecnie zaś projektodawcy chcą kary do pięciu lat pozbawienia wolności (i jest to jedyna sankcja)! Skoro jednak projektodawcy uznają za "twardą" pornografię "ukazującą organy płciowe podczas stosunku", czyli praktycznie całą produkcję pornograficzną, co gotowi są uznać za pornografię "miękką", której produkcję i niepubliczne prezentowanie byliby skłonni dopuścić? Akty kobiece? Prezentowanie stosunków seksualnych bez eksponowania narządów płciowych? Toć można to obecnie zobaczyć w nieomal każdym filmie fabularnym! Gdyby ten nowy pomysł legislacyjny zrealizowano, ścigano by - jako pornografię "miękką" - to, czego ściganie od dawna (nawet według starego kk) nikomu nie przychodziło nawet do głowy. Absolutnym nakazem ścigania - i to pod groźbą dwa razy surowszej kary - objęte musiałoby być zaś to, co obecnie, jako pornografia "miękka", ścigane jest tylko ze względu na sposób rozpowszechniania. Czy projektodawcy wierzą, że w czasach otwartych granic i satelitarnej telewizji byłoby to w ogóle możliwe? Czy ktokolwiek, zwłaszcza przy obecnym stanie świadomości społecznej, byłby dostatecznie zdeterminowany, by to na serio robić? Jak nieszczęsny sąd miałby interpretować "ukazanie organów podczas stosunku"? Czy chodzi o organy obu partnerów, czy wystarczą organy jednego? Jeśli pod pojęciem stosunku seksualnego rozumieć coitus, czyli wprowadzenie członka do pochwy, co robić, gdy partnerzy wykonują inne, często niezwykle sugestywne manipulacje seksualne (chociażby ? la Lewinsky). A gdy modelka "solo" zechce prezentować swe organy płciowe w pełnej krasie lub, co gorsza, użyje dodatkowo do tych manipulacji na przykład kija od szczotki? Toć do stosunku, jak do tanga, trzeba dwojga! "Miękka" czy "twarda"? Dwa lata czy pięć lat? Nie znam kodeksu karnego, który czyniłby znamieniem pornograficzności "ukazywanie organów". Wprowadzając taką regulację, narazilibyśmy się na śmieszność. Co gorsza, niczego nie polepszylibyśmy w dziedzinie funkcjonowania przepisu, a jedynie wprowadzili dodatkowe zamieszanie, wracając w przededniu XXI w. do regulacji zrodzonych na początku mijającego stulecia. Na koniec jeszcze jeden kwiatek. Projektodawcy zamierzają obecną formułę par. 3 art. 202 kk (pornografia "twarda"): "treści pornograficzne z udziałem małoletniego poniżej lat 15" zastąpić zapisem: "... małoletniego poniżej lat 18". Można uznać, że łatwo odróżnić niedojrzałe seksualnie dziecko poniżej 15 lat. Jak jednak odróżnić pannicę, która ukończyła 17 lat i 11 miesięcy od tej, która przed godziną ukończyła właśnie 18 lat? Czy producent ma sprawdzać dowód osobisty? A co ma sprawdzić hurtownik, importer czy kioskarz? Tymczasem, aby ich skazać, trzeba by udowodnić, że wiedzieli, ile lat miały nasze pannice. Jak to zrobić, skoro obie z punktu widzenia dojrzałości seksualnej wyglądają identycznie? Norma pozostałaby więc martwa. Można zrozumieć "dobre chęci" nowelizatorów. Ale dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. Po co powracać do fikcji, skoro jest szansa, by z nią wreszcie zerwać.

Więcej możesz przeczytać w 19/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.