Wyścigi do gwiazd

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czeka nas eksplozja badań kosmosu, która będzie przypominała pierwsze lata rozwoju lotnictwa
Europejska Agencja Kosmiczna przygotowała raport dla rządów unijnej piętnastki. Pomyślany jako prezentacja nowej europejskiej strategii eksploracji kosmosu, bardziej jednak przypomina lament nad utraconą pozycją lidera niż dynamiczny program na przyszłość. "Europa była kolebką współczesnej nauki i technologii, nadała kształt współczesnemu światu - przypominają autorzy raportu. - Dziś natomiast jest nieobecna w strategicznych dziedzinach wykorzystania przestrzeni kosmicznej".

Jakie są powody tej nieobecności? ESA, czyli Europejska Agencja Kos- miczna, znana jest z interesujących programów badawczych. Cztery misje kosmiczne (w tym dwie wspólne z amerykańską agencją NASA) prowadzone są aktualnie w przestrzeni pozaziemskiej. Jest wśród nich orbitujące obserwatorium SOHO, przeznaczone do badań Słońca i obszaru jego oddziaływania, czyli heliosfery. Jednym z celów tego programu było odnalezienie źródeł wiatru słonecznego, potężnego strumienia materii wyrzucanej ze Słońca. Naelektryzowane cząstki gazu pędzą z szybkością 3 mln km na godzinę. Docierając w pobliże Ziemi, zmieniają strukturę i kształt ziemskiego pola magnetycznego. W pewnych wypadkach mogą nawet spowodować zniszczenie satelitów czy zakłócenia w komunikacji satelitarnej. "Szukanie źródeł wiatru słonecznego było dla astrofizyków tym, czym szukanie źródeł Nilu dla geografów" - stwierdził jeden z astrofizyków amerykańskich. Dzięki obserwatorium kosmicznemu SOHO w lutym tego roku naukowcy znaleźli na powierzchni Słońca obszary, gdzie powstają strumienie zjonizowanego gazu, wypełniającego później jako wiatr słoneczny całą heliosferę. Teleskop kosmiczny Hubble?a, pozwalający dostrzec galaktyki niemal na krańcach kosmosu, jest również wspólnym projektem Europejskiej Agencji Kosmicznej i amerykańskiej NASA. Słynne stały się wykonane przez ten teleskop zdjęcia narodzin gwiazd. Mieszkańcy Ziemi po raz pierwszy mogli oglądać gwiezdne embriony - przez gęste chmury wodoru w Mgławicy Orła (7 tys. lat świetlnych od nas) przeświecały tworzące się dopiero gwiazdy. Dzięki innemu obserwatorium - ISO, wysłanemu poza Ziemię przez ESA - badacze po raz pierwszy oglądali niewidoczne dotychczas oblicze wszechświata. Nie materię gorącą, widoczną w postaci płonących gwiazd, ale chłodne obłoki pyłu międzygwiezdnego, wystygłe obiekty kosmiczne, a także olbrzymi kwazar istniejący w czasach, gdy wszechświat był dziesięć razy młodszy. Dwa lata temu ESA wystrzeliła w siedmioletnią podróż w odległe rejony Układu Słonecznego sondę Huygens. W roku 2004 dotrze ona do Tytana, jednego z księżyców Saturna. Tytan jest okryty gęstą atmosferą, a warunki na jego powierzchni przypominają klimat na "wczesnej Ziemi", kiedy zachodziły reakcje konieczne do powstania życia. Misja na Tytana jest więc równocześnie wyprawą w przeszłość Ziemi. Zasługą Europejskiej Agencji Kosmicznej jest również sukces programu Ariane, europejskich rakiet wynoszących z centrum kosmicznego w Kourou w Gujanie Francuskiej ponad połowę wszystkich komercyjnych satelitów umieszczanych wokół Ziemi. Mimo tych dokonań, autorzy raportu dla rządów krajów Unii Europejskiej uważają, że "Europa pozostaje w tyle w kluczowych zastosowaniach techniki kosmicznej, a brak programu i przywództwa stają się coraz bardziej widoczne". Jakie są przyczyny zapóźnienia Europy w tak decydujących dziedzinach? Odpowiedź jest zaskakująca: "Stałe, intensywne inwestowanie przez USA pieniędzy publicznych w rozwój badań i technologii kosmicznych spowodowało dzisiejszą nieobecność Europy w strategicznych działach badań" - czytamy w raporcie. Dlaczego amerykańskie inwestycje w nowoczesną technikę kosmiczną czynią krzywdę Europejczykom? "Wyrafinowane usługi high-tech w wielu wypadkach zaoferowano Europie za darmo - i to w tak strategicznych obszarach jak nadzór satelitarny planety, wywiad wojskowy, przekazywanie danych, nawigacja i telekomunikacja cywilna. Powstała wygodna, ale niebezpieczna zależność, hamująca jakąkolwiek europejską inicjatywę na rzecz dogonienia amerykańskich liderów, nie mówiąc o przejęciu przywództwa". Czy jednak Europa nie może przeznaczyć odpowiednich sum na własne sieci satelitarne, niezależne obserwatoria i wyprawy kosmiczne? Jak zapewnia Zespół ds. Długoterminowej Polityki Kosmicznej, reprezentujący piętnaście państw Unii Europejskiej: "Europa, naukowa i kulturalna potęga, stała się też równa USA, jeśli chodzi o wielkość narodowego produktu brutto". Innymi słowy - ma tyle samo pieniędzy, ile Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Mimo to rządy piętnastki wydają na badania i technologie kosmiczne 5-7 razy mniej niż Amerykanie. Wydaje się, że głównym celem raportu ESA jest uświadomienie tej dysproporcji rządom krajów unii. W 1997 r. USA z pieniędzy publicznych przeznaczyły na eksplorację kosmosu 21 mld dolarów, Unia Europejska - zaledwie 4 mld dolarów. Jest oczywiste, że wydając pięć razy mniej pieniędzy publicznych i jeszcze mniej prywatnych, Europa nie może osiągać tych samych wyników co Amerykanie. Co zatem proponują członkowie Europejskiego Komitetu Polityki Kosmicznej? Obniżenie kosztów dostępu do przestrzeni kosmicznej, nowe koncepcje rakiet nadających się do wielokrotnego użytku, poszukiwanie nowych paliw i materiałów dla statków kos- micznych. Zaraz jednak stwierdzają: "W Stanach Zjednoczonych realizuje się kilkanaście projektów w tej dziedzinie, w Europie - żadnego". Francuski dziennik "Le Figaro", traktujący zwykle amerykańskie osiągnięcia z wyraźnym dystansem, tym razem nie kryje podziwu, opisując amerykańskie projekty statków kosmicznych i rakiet o nie stosowanym dotychczas napędzie. "Obecna eksplozja idei i programów amerykańskich przypomina pierwsze lata rozkwitu lotnictwa - pisze komentator tego dziennika. - Bilet w kosmos wkrótce może się stać równie tani jak lot Paryż - Los Angeles". Szukając nowych rozwiązań, Amerykanie wysłali niedawno pierwszą rakietę nie ze stałego lądu, ale z pływającej platformy na środku Oceanu Spokojnego. Ruchoma platforma daje możliwość startu z każdego niemal miejsca na równiku, gdzie ruch obrotowy Ziemi jest najszybszy. Pozwala to wysłać poza Ziemię więcej kilogramów mniejszym kosztem. Następnym etapem ma być wystrzeliwanie rakiet zdecydowanie lżejszych, przeznaczonych do wielokrotnego użytku. Inżynierowie NASA i prywatne firmy w USA pracują też intensywnie nad projektami, które wydają się żywcem wzięte z telewizyjnych seriali science fiction: rakiety z napędem jonowym, żaglowce kosmiczne popychane światłem Słońca, statki napędzane antymaterią i helikoptery kosmiczne. Wszystkie te projekty znajdują się w zaawansowanym stadium badań i prób w amerykańskich firmach lub laboratoriach federalnych. Sonda Deep Space 1 z napędem jonowym już od 24 października ubiegłego roku leci do asteroidy 1992 KD. 81 kg zjonizowanego gazu (ksenonu) wystarczy na 20 miesięcy lotu. Depp Space 1 jest pierwszą konstrukcją w ramach amerykańskiego programu Nowe Tysiąclecie. NASA testuje w ten sposób przyszłą generację statków międzyplanetarnych. Podróż na Marsa dzięki napędowi jonowemu mogłaby trwać zaledwie kilka miesięcy - rakieta z dotychczas używanym napędem potrzebowałaby na to dwóch, trzech lat. Kilka tygodni temu firma Rotary Rocket z Redwood w Kalifornii zaprezentowała kosmiczny helikopter, a koncern Lockheed Martin konstruuje nowy typ promu kosmicznego, który zastąpi space shuttle w roku 2012. Amerykańscy konstruktorzy mają nadzieję, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat zdołają dziesięciokrotnie obniżyć koszt wyniesienia na orbitę kilograma ładunku. W ciągu 40 lat chcą go zmniejszyć 10 tys. razy - z 20 tys. dolarów obecnie do 2 dolarów w roku 2040. "W tym wyścigu do gwiazd Europa świeci nieobecnością" - podsumowuje dzien- nikarz paryskiego "Le Figaro". Propozycje Europejczyków są bardziej umiarkowane. Aerospatiale przygotowuje projekt drugiego stopnia rakiety Ariane, zamierza też poprawić sprawność wyrzutni w Kourou w Gujanie, a firma Dassoult Aviation pracuje nad makietą samolotu - rakiety o wadze 25 ton. Pomysły Amerykanów porywają śmiałością. Autorzy projektów uwodzą podatników i kongresmenów podejmujących decyzje finansowe hasłami skierowanymi do wyobraźni. Kiedyś był to "Człowiek na Księżycu", dziś - "Życie na Marsie" czy "Tani bilet w kosmos". Europejska Agencja Kosmiczna, zabiegając o poparcie rządów UE dla swoich badań, przyjęła krańcowo odmienną politykę: nie porywa, ale ostrzega. Każdy niemal projekt ma chronić przed jakąś katastrofą. Niezależna od USA sieć satelitów - przed dominacją amerykańską; obserwacje Ziemi z kosmosu - przed grożącym nam globalnym ociepleniem, topnieniem lodowców kontynentalnych i podniesieniem się poziomów mórz; globalny system monitoringu - przed zbliżającymi się katastrofami naturalnymi, takimi jak trzęsienia Ziemi czy huragany. Rakiety wielokrotnego użytku mają z kolei "zmniejszyć" niebezpieczeństwo zaśmiecania przestrzeni wokółziemskiej resztkami pojazdów produkowanych na Ziemi. Robi to wrażenie, jakby Europa wyczerpała swój potencjał poznawczy i pozostała jej tylko obawa przed grożącymi katastrofami. A może raczej tak Komitet Programowy Europejskiej Agencji Kosmicznej ocenia motywy mogące skłonić do działania ministrów odpowiedzialnych w krajach UE za eksplorację przestrzeni pozaziemskiej. A przecież są w tym projekcie wskazania kierunków, które mogą poruszyć wyobraźnię - eksploracja Księżyca i Marsa, wyprawy na satelity innych planet i bliskie Ziemi asteroidy. Eksperci ESA przewidują stopniową transformację Księżyca w bazę lotów międzyplanetarnych, utworzenie na orbicie geostacjonarnej systemu chwytania i przetwarzania energii Słońca, rozwój turystyki kosmicznej, hotele orbitalne i zwiedzanie Księżyca. Żeby jednak te możliwości stały się realne, potrzeba konkretnych programów i pieniędzy. W przeciwnym wypadku Europa będzie "świecić nieobecnością".

Więcej możesz przeczytać w 21/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.