Na fali do NATO

Dodano:   /  Zmieniono: 
W dotychczasowej, postkomunistycznej wojskowej "fali" stanowczo za mało jest akcentów natowskich
Gdy tylko weszliśmy do NATO, od razu w kraju podniósł się krzyk, że nasze wojsko poborowe jest brudne, zapuszczone i niedorozwinięte. To, że Polacy raczej nie nadają się do parady, wiedział już Napoleon, a więc nie ma się czym przejmować. Poważniejszym problemem współczesnego wojska polskiego jest tzw. fala, która wymaga pilnego dostosowania do standardów natowskich.

Znam się trochę na tym dzięki lekturze świetnej pracy jednego z moich magistrów, zawodowego żołnierza Witolda Kostrzewy i muszę powiedzieć, że w temacie "fali" czeka nas jeszcze sporo roboty.
Po wejściu do NATO trzeba wyrzucić na śmietnik historii takie praktyki jak "dzień Zatopka" czy "odpalanie ziła". Dzień słynnego czeskiego długodystansowca w naszym wojsku polegał na tym, że po jego ogłoszeniu od godziny 15.30 do 22.00 wszyscy młodzi żołnierze mogli się poruszać w obrębie pododdziału tylko biegiem. Natomiast "odpalanie ziła" to następująca ceremonia, stosowana najczęściej w pododdziałach transportowych: młodemu żołnierzowi wkłada się szczotkę do zamiatania przez rozporek i kręci się nią, naśladując uruchamianie silnika za pomocą korby. Żołnierz będący przedmiotem operacji ma wydawać odgłosy naśladujące odpalany samochód.
Proste odcięcie się od przestarzałych praktyk Układu Warszawskiego jest oczywiście koniecznym warunkiem naszego funkcjonowania w NATO, ale - niestety - nie wystarcza. Myślę, że wysoki natowski standard ochrony praw człowieka-żołnierza wymaga porzucenia takich naruszeń nietykalności cielesnej i godności osoby ludzkiej, jak "kręcenie wora" czy "chowanie uśmiechu do rozpora". Natomiast z przyczyn historyczno-kurtuazyjnych należy zachować figurę zwaną "granatem francuskim". Na tę komendę żołnierz pada, głową i nogami opiera się o ziemię, a rękami chwyta się za genitalia, krzycząc: "Na nic głowa, na nic nogi, byle jaja były całe!".
Rozszerzenia wymaga oferta rytuałów ekologicznych, obejmujących dotychczas w zasadzie tylko "baranka", "dzięciołka", "ćmę" i "gibonka". Ten ostatni, jak łatwo się domyślić, polega na udawaniu małpy - zwierzęcia uniwersalnego, ale pozostałe za bardzo pachną polską wsią. Jako baranek żołnierz klęczy przy drzwiach izby żołnierskiej, podnosi stopy do góry i tryka głową w drzwi, wydając okrzyk: "beee!". Jako dzięciołek chwyta się futryny i szybkim ruchem głowy puka w nią czołem. ĺma zaś, realizowana w porze wieczorowo-nocnej, polega na tym, że żołnierz, zaczepiony za pasek od spodni wisi na krawędzi łóżka i rusza wszystkimi kończynami, udając lot owada. Wydaje się, że konieczne jest uwzględnienie całego bogactwa natowskiej fauny.
W związku z rozwojem fonografii, natychmiastowego unowocześnienia wymagają przestarzałe praktyki, takie jak "płyta singlówka" czy "płyta długogrająca". W pierwszym wypadku stojący na taborecie żołnierz wykonuje piosenkę, obracając się jednocześnie wokół własnej osi pionowej. A "płyta długogrająca" obejmuje po prostu wiele piosenek. Najwyższy już czas przejść na kompakty.
Dyskusyjna jest sprawa dalszego twórczego wykorzystywania ogólnowojskowej szafki przyłóżkowej. Dotychczas służyła albo do "ładowania akumulatora" (młody żołnierz wkładał do szafki głowę, a starszy walił w szafkę blatem taboretu), albo jako "szafa grająca". Ostra muzyka z szafy grającej przypomina opisany już prostownik, a bardziej łagodna polega na tym, że stary żołnierz wrzuca przez szparę do szafki wybranego "kota" monetę, a ten z głową we wnętrzu szafki śpiewa "dziadkom" piosenkę. Myślę, że dalsze poszukiwania powinny pójść w kierunku muzycznym, bo akumulatorów najnowszej generacji już się nie ładuje.
Ogólnie rzecz biorąc, w naszej dotychczasowej, postkomunistycznej "fali" stanowczo za mało jest akcentów północnoatlantyckich. Jest to wprawdzie usprawiedliwione, ale przecież nasza flaga wisi już w Brukseli i trzeba się wziąć do roboty. Mamy już wprawdzie "kolty", czyli uderzanie złożonymi palcami dłoni w jedno ucho (kolt 1) lub w obydwoje uszu (kolt 2), ale z takim wyposażeniem daleko nie zajdziemy i pozostaniemy w tyle za innymi członkami paktu.
Wszystkim naszym "kotom" i "dziadkom" w NATO - szczęść Boże!
Więcej możesz przeczytać w 13/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.