Znak pokoju

Znak pokoju

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z VYTAUTASEM LANDSBERGISEM, przewodniczącym parlamentu Republiki Litewskiej
Jacek Potocki: - Czy na Litwie mieszkają Polacy?
Vytautas Landsbergis: - Oczywiście, że mieszkają.
- Niektórzy litewscy politycy uważają, że są to spolonizowani Litwini, których trzeba ponownie zlituanizować.
- Może ich przodkowie byli Litwinami, ale jeżeli teraz uważają się za Polaków, to mają takie prawo.
- Jak pan ocenia sytuację Polaków na Litwie?
- Normalnie. Wszystkie potrzeby mniejszościowe i kulturalne Polaków na Litwie są zagwarantowane przez ustawodawstwo i realizowane.
- Polacy na Litwie narzekają, że nowy podział administracyjny rozbija ich spójność na Wileńszczyźnie.
- To, co się przeprowadza na całej Litwie, jest oceniane przez pewnych polskich działaczy za szczególnie krzywdzące dla Polaków. Może są zbyt drażliwi, a może zbijają na tym swój kapitał polityczny, przedstawiając się jako obrońcy Polaków krzywdzonych przez Litwę. Jak zawsze reforma budzi niepokój.
- A obawy litewskich Polaków w związku z tworzeniem tzw. wielkiego Wilna?
- Już wcześniej chodziło o przyłączenie pewnych terenów do miast, które się rozwijają, i nie dotyczy to jedynie Wilna. Protestujący widzą tylko siebie i tylko Wilno. W okolicach Kowna jest podobnie: jedni chcą przyłączenia, bo cena ziemi będzie wyższa, a inni nie, bo na wsi mają możliwość pracy na roli oraz większe szanse odzyskania praw do ziemi, którą zabrali im Sowieci. W miastach te możliwości są ograniczone.
- Litewscy Polacy zarzucają władzom, że bardzo powoli odzyskują ziemię zabraną im przez Sowietów.
- Rzeczywiście, na Wileńszczyźnie ta sprawa posuwa się wolniej ze względu na trudności z udowodnieniem praw własności, a nie z powodu złej woli władz litewskich. Sytuacja jest dość skomplikowana, bo wielu dokumentów nie można odnaleźć. Uchwaliliśmy, że w takim wypadku do uznania praw właściciela wystarczy świadectwo sąsiadów.
- Polacy mówią o dyskryminowaniu języka polskiego w urzędach.
- Mniejszości narodowe mogą używać swego języka lokalnego w celu łatwiejszego porozumiewania się w urzędach. Polacy na Litwie chcieli wprowadzić priorytet dla języka polskiego w powiatach zamieszkanych przez polską mniejszość. Pojawiły się postulaty, by urzędnicy wykazali się na egzaminie znajomością języka polskiego. Kryła się za tym chęć odsunięcia nie-Polaków od pracy w urzędach.
- Czy postulaty polskich organizacji na Litwie idą za daleko?
- Zawsze chcieliśmy mieć pozytywny stosunek do tych roszczeń, choć czasami były one wygórowane. Stawało się to obraźliwe, gdy porównywaliśmy warunki rozwoju polskiej kultury na Litwie z tym, co mają Litwini w Polsce. W Polsce nie ma odpowiedniego ustawodawstwa, nie ma poparcia dla szkolnictwa narodowego. Nie przeznacza się takich środków finansowych na druk podręczników w języku litewskim. Kiedy rok temu byłem na sesji Zgromadzenia Polsko-Litewskiego, z dumą pokazano nam nowy podręcznik historii Litwy dla szkół litewskich w Polsce, mówiąc, że to już czwarty podręcznik. Byłem zdziwiony, gdyż na Litwie wydrukowano już 140 podręczników w języku polskim na koszt państwa. Nigdzie na Litwie nie widziałem w odniesieniu do Polaków tego, co wypisywano na murach w Sejnach: "Litwini do gazu".
- W rozmowach między Litwinami i Polakami zawsze pojawia się wątek historyczny. Litwa domaga się potępienia "wizyty" gen. Żeligowskiego w Wilnie w 1920 r.
- Odradzająca się po I wojnie światowej Litwa otrzymała silne uderzenie od południowego sąsiada. Było ono bardzo dotkliwe dla państwa pozbawionego stolicy i około jednej trzeciej terytorium. Żyją jeszcze ci, którzy mają w pamięci te wydarzenia oraz stosunek polskich władz militarnych i cywilnych na Wileńszczyźnie do Litwinów.
- Kiedy negocjowano traktat z 1994 r., strona litewska domagała się potępienia w nim wyprawy gen. Żeligowskiego.
- Znalazło to odbicie w formie bardzo ogólnikowej, w stwierdzeniu o jakichś tam krzywdach w przeszłości. Czy Litwa napadała na Polskę i ją krzywdziła? Żałuję, że Polski nie było stać na słowa, na które stać było inne rządy. Widocznie jest to za trudne dla polskiej strony.
- Kiedy dojdzie do wyciszenia konfliktów między mniejszością polską a władzami litewskimi?
- Nie ma konfliktów. Jest to pytanie w stylu: "Czy nadal pan bije swoją żonę?". Są czasami nieporozumienia, nierzadko podsycane specjalnie, by istniał stereotyp krzywdzonych Polaków, bronionych przez starych przywódców, którzy nam grozili zrobieniem Karabachu na Litwie.
- Kiedy przed paroma laty stał pan podczas mszy w Watykanie obok Lecha Wałęsy, po słowach papieża: "przekażcie sobie znak pokoju" odwróciliście się od siebie.
- Uważam, że Wałęsa był pod wpływem doradców, którzy wyobrażali sobie, że na Litwę można wywierać presję i rzucić ją na kolana, bo bez Polski Litwa jest odizolowana od świata. Straciliśmy wówczas wiele czasu. Teraz doszliśmy do porozumienia, tak jak to było zakładane od początku Sajudisu i odrodzonego państwa litewskiego. Mamy dobre perspektywy.
Więcej możesz przeczytać w 13/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.