Milenium

Dodano:   /  Zmieniono: 
Źle by się stało, gdyby efekt milenium, którego - o ile wiem - mamy szansę uniknąć, kojarzył się wyłącznie z przegapieniem przez prawicę szansy na wygraną w prezydenckich wyborach
Od 1 stycznia 2000 r. dzieli nas już tylko kilka miesięcy. Publicyści przedstawiają zagrożenia, jakie może spowodować ta magiczna data w systemach elektronicznych i automatycznych na całym świecie. Rząd już od dłuższego czasu zajmuje się problemem "pluskwy 2000". Ostatnio udało się pozyskać w Banku Światowym środki na ten cel. Działa też centrum informacyjne, w którym na pytania obywateli dotyczące problemu milenium odpowiadają pracownicy mojego ministerstwa. Powołałem Centrum Monitorowania Zagrożeń, które w razie potrzeby będzie wraz ze swoimi odpowiednikami w województwach likwidować bezpośrednie zagrożenia.

Problem roku 2000 dotyczy wszystkich państw na świecie. Systemy komputerowe są bowiem podstawą funkcjonowania gospodarki, administracji, służby zdrowia, transportu czy energetyki. Ten felieton nie będzie jednak o efekcie milenium. Rok 2000 będzie dla Polaków nie mniej ważną datą także z innego powodu - odbędą się wtedy wybory prezydenckie. Choć do obydwu wydarzeń dojdzie w tym samym roku, to czas, jaki do nich pozostał, nie dla wszystkich wydaje się "równie równy". Oto bowiem - zdaniem publicystów - okres dzielący nas od odczucia skutków milenium, jest bardzo krótki. Z kolei większość polityków w odniesieniu do terminu wyborów prezydenckich uważa, że czasu do wyłonienia kandydatów i rozpoczęcia kampanii jest jeszcze bardzo dużo. Nie martwię się, rzecz jasna, o lewą stronę sceny politycznej. Na pewno nie prześpi ona stosownego momentu. Zwłaszcza że dysponując przychylnością mediów publicznych, od dłuższego czasu prowadzi planowe działania promocyjne na rzecz jednego kandydata. Tymczasem niektórzy politycy prawicy wydają się tego nie dostrzegać. Gorzej, że w swoich nie przemyślanych wypowiedziach negują potrzebę rozpoczęcia dyskusji na temat wyłaniania wspólnego kandydata prawicy. Zupełnie niezrozumiałe są dla mnie zapowiedzi niektórych partii prawicowych, zwłaszcza wchodzących w skład AWS, że zamierzają one wystawić swoich kandydatów. Już teraz zaczęły się pojawiać nazwiska osób prawie nie znanych opinii publicznej. Nie chcę tutaj występować w roli kogoś, kto zabraniałby im startować w wyborach, ale zdrowy rozsądek i doświadczenia poprzednich lat wskazują, że są to kandydaci z góry skazani na przegraną. Wybory prezydenckie to nie szkolny konkurs, który zadecyduje o tym, kto będzie przewodniczącym samorządu przez najbliższy rok. Wystawienie przez dawne środowiska opozycyjne więcej niż jednego kandydata równa się oddaniu walkowerem urzędu prezydenta Rzeczypospolitej SLD na kolejne pięć lat. Tylko wspólny kandydat wszystkich partii prawicowych i centroprawicowych ma szansę wygrania. RS AWS nie ma żadnych wątpliwości, że takim kandydatem jest Marian Krzaklewski. Udało mu się zjednoczyć w ramach Akcji Wyborczej Solidarność prawicę i doprowadzić do jej wygranej w wyborach parlamentarnych. Na prawej stronie sceny politycznej dla tej kandydatury nie ma żadnej alternatywy. Wszyscy politycy ugrupowań wchodzących w skład akcji muszą mieć tego świadomość. Marian Krzaklewski jest nie tylko niekwestionowanym liderem prawicy, szefem AWS, ale również przewodniczącym NSZZ "Solidarność". Jest także założycielem i honorowym przewodniczącym Ruchu Społecznego AWS. Dlatego wystąpiliśmy do Mariana Krzaklewskiego z prośbą o zgodę na kandydowanie z ramienia ruchu. Była to decyzja statutowych władz partii poprzedzona merytoryczną dyskusją, a nie propozycja rzucona na odczepnego przy herbacie. Zapadła szybko, bo czasu na rozpoczęcie profesjonalnej kampanii wyborczej jest tak naprawdę niewiele. Nieprzypadkowo też propozycja ta wyszła właśnie od Ruchu Społecznego AWS. Jest on nie tylko najliczniejszą w ramach Akcji Wyborczej Solidarność partią, ale i politycznie najmocniejszą. Teraz, kiedy decyzja została podjęta, możemy rozpocząć negocjacje ze wszystkimi ugrupowaniami politycznymi od centrum w prawo. Kandydat, którego wystawimy, powinien mieć również poparcie Niezależnego Związku Zawodowego "Solidarność" i o takie poparcie będziemy zabiegać. Zyskanie akceptacji jak największej liczby środowisk znacznie zwiększy szansę jego wygranej. Znamienne, że dotychczas przede wszystkim opozycja zajmowała się sprawą kandydatury Mariana Krzaklewskiego, starając się "spalić" ją jeszcze przed startem. Tuż po ogłoszeniu decyzji Ruchu Społecznego AWS kandydaturę zaatakowała również jedna z partii wchodzących w skład akcji. Nie spodziewam się, aby przyniosło to pozytywne rezultaty w procesie wyłaniania kandydatur ani w trakcie samych wyborów. Może raczej stanowić zachętę do udziału w batalii prezydenckiej różnych "egzotycznych" przedstawicieli, prowadząc wprost do rozbicia prawicowego elektoratu. Dla wszystkich partii wchodzących w skład AWS oraz pozostałych ugrupowań prawicowych wybór ten powinien być jasny i czytelny. Przekonaliśmy się już nie raz, że prowadzenie długiej dyskusji do niczego nie prowadzi. Tutaj potrzebna jest zdecydowana i jednomyślna decyzja. Pozwoli to na rozpoczęcie działań propagandowych na rzecz jednego i jedynego kandydata prawicy. čle by się stało, gdyby efekt milenium, którego - o ile wiem - mamy szansę uniknąć, kojarzył się wyłącznie z przegapieniem przez prawicę tej politycznej szansy.
Więcej możesz przeczytać w 20/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.