Diabeł w szczegółach

Diabeł w szczegółach

Dodano:   /  Zmieniono: 

Czytam, jak w katolickiej szkole w Poznaniu walczono z szatanem skrywającym się pod postacią dziecięcych zabawek. „W związku z mroczną scenerią i praktykami okultystycznymi”, napisała dyrekcja szkoły do rodziców, dzieciom nie wolno mieć piórników, worków na kapcie, zeszytów ani żadnych innych uczniowskich utensyliów, jeśli widnieje na nich wraży obrazek Hello Kitty. Rozumiem, że w tej szkole wizerunek martwego i zakrwawionego mężczyzny przybitego do krzyża, tudzież lekcje o świętych spalonych w kotle (św. Antypas z Pergamonu), przypiekanych na rozżarzonym ruszcie (św. Wawrzyniec), pożartych przez dzikie zwierzęta (św. Ignacy Antiocheński), zmarłych przez wykrwawienie (św. Cecylia), zabitych halabardą (św. Mateusz Ewangelista), nożami (św. Archip Apostoł), ołowianymi pałkami (św. Gerwazy), włócznią (św. Tomasz Apostoł), toporem (św. Filomena), mieczem (św. Krzysztof), jak również o świętych, którym obcięto piersi (św. Agata), których pozbawiono oczu (św. Łucja) i obdarto ze skóry (św. Bartłomiej Natanael) wyczerpują pojęcie „mrocznej scenerii” i nie jest już do tego wcale potrzebny pluszowy biały kotek z różową kokardką. Na szczęście po ujawnieniu przez prasę szlabanu na przytulankę szkoła się z niego wycofała. I słusznie, bo postać Hello Kitty jest naprawdę słodka i z pewnością mniej w niej „diabelskości” niż w brodatym Koziołku Matołku. Gorzej, kiedy następnym razem dyrekcji tej katolickiej placówki przyjdzie do głowy, by uczyć, że świat powstał w sześć dni, a człowiek nie na drodze ewolucji, lecz z prochu ziemi i śpiącego żebra. Poza tym mleko już się rozlało i niewykluczone, że w wyniku tych zabobonnych i upokarzających dla inteligencji praktyk pedagogicznych wobec pluszaka uczniowie opuszczą mury owej szkoły z przeświadczeniem, że wszędzie, gdzie nie chroni ich święcona woda, czyha na świecie infernalne zło.

Kościół katolicki nie może się pogodzić z tym, że jego popkultura przegrywa dziś z popkulturą wyrastającą z innego pnia, wcale niewrogiego wobec niego, co najwyżej obojętnego. Zabawne, że w swojej walce używa ciągle pojęcia szatana, które sam stworzył, implantował w powszechną wyobraźnię. Wydaje się jednak, że coraz częściej wspominana przez duchownych nadaktywność diabła (objawiająca się, jak widać, także przez pluszowe zabawki) ma na celu wytłumaczenie własnej niemożności porozumienia z wiernymi. To nie my – ze swoją anachroniczną wizją godności człowieka jako marnego pyłu i worka grzechów, ze swoim upokarzającym poglądem na rolę i pozycję kobiety, z degradującym człowieczeństwo pojmowaniem seksu, z kultem cierpienia jako kary będącej nieodwoływalnym spadkiem po cudzych winach – oddaliliśmy się od ludzi z XXI w.; to oni, za poduszczeniem Króla Ciemności, oddalają się od nas.

Szatan powrócił, bo dla funkcjonariuszy polskiego Kościoła to najwygodniejsze wyjaśnienie, dlaczego mają coraz mniejszy wpływ na swoje topniejące stadko. Powrócił w formie trywialnej, będącej odbiciem metafizycznego daltonizmu naszego kleru, niezdolnego do wysublimowanych rozważań teologiczno-filozoficznych (unde malum?), ale – zgodnie z ludyczno-sentymentalnym fundamentem nadwiślańskiej wiary – przekonanego, że diabeł tkwi w szczegółach: czarnej skórzanej kurtce nabitej ćwiekami, kolczyku nad okiem, piosence Doorsów, fryzurze na irokeza, powieści o okularniku sprawnie posługującym się różdżką, czerwonych paznokciach, tatuażu, nazwie firmy odzieżowej (to nie żart, na internetowej stronie Satanizm Nie Przejdzie jest wyznanie administratora tejże strony, który pisze, że jego sześcioletni syn dostał w prezencie spodnie z metką „Evil”, która została natychmiast usunięta, a spodnie skropione wodą święconą i pobłogosławione) czy właśnie pluszowym białym kotku z różową kokardką. Dlaczego Hello Kitty jest narzędziem szatana, wyjaśnia ksiądz Marek Bałwas (do obejrzenia w internecie): bo nie ma ust. Pominąwszy to, że żaden kot świata nie ma ust, bo takie było akurat życzenie Stwórcy, dowiadujemy się od księdza Marka, że brak otworu gębowego Hello Kitty jest wynikiem paktu zawartego między diabłem a rzekomym twórcą wizerunku kotka. Jego córka miała być ciężko chora, demon ją uzdrowił, ale w zamian zażądał – „ku czci piekieł”, jak mówi ksiądz – stworzenia bezpyszczkowego futrzaka właśnie. Po cholerę Lucyferowi taki kot? – tego duchowny już nie tłumaczy.

Dawniej Kościół nie bywał tak bezradny wobec podobnych wypadków. Święty Franciszek z Paoli spotkał się w miejscowości Paterno ze znacznie trudniejszą sytuacją: żyło tam dziecko i bez ust, i bez oczu. Święty nie tylko uzdrowił je modlitwą, ale zdołał jeszcze potem popłynąć na Sycylię na własnym płaszczu. Dziś przydałby się Kościołowi podobny heros, by wymodlić usta u Hello Kitty. A gdyby jeszcze te usta zaczęły śpiewać „Gloria in excelsis Deo”, Szatan podkuliłby ogon, księża odetchnęliby z ulgą, a dzieci ze szkoły w Poznaniu mogłyby się znowu przytulać do zabawek bez lęku. ■

Więcej możesz przeczytać w 39/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.