Chór cherubinków księdza Jacka

Chór cherubinków księdza Jacka

Dodano:   /  Zmieniono: 
ksiądz (fot. mariangarai/fotolia.pl)
Katecheta pedofil nie tylko wykorzystywał dzieci, lecz także je deprawował.

Wieczorami po osiedlu niosło głośne tur tur po chodnikach. To ksiądz Jacek S. z grupą uczennic jeździli na rolkach. Kazał im się trzymać za ręce. Gdy jedna się potknęła - co było nieuniknione - wszyscy wpadali na siebie. Było dużo śmiechu, bo w tej kotłowaninie ksiądz dziewczynki łaskotał.

Styczeń 2012 rok. Do komisariatu policji w podwarszawskim miasteczku przychodzi wikariusz z kościoła garnizonowego. Znają go - to ten, co tak świetnie zajmuje się dziećmi z katechezy.
- Od kilku dni ktoś mnie prześladuje - duszpasterz informuje dyżurnego oficera. Na dowód pokazuje smsy w swoim telefonie: „Zabiję cię jak psa (…) Samochodzik masz już do wymiany frajerze”.
- Boję się, że to szaleniec - denerwuje się młody ksiądz.
Nim ruszyło na dobre śledztwo, duchowny przyniósł kolejny dowód nękania go - kartkę, którą znalazł za wycieraczką. Okazało się, że był tam napisany telefon 19-letniej Marleny jego byłej uczennicy.
-.To ona mnie prześladuje - stwierdził.

Z Bożą pomocą.

Dziewczyna przyznała się tylko do włożenia kartki - chciała, aby ksiądz Jacek się odezwał, bo od pewnego czasu jej unikał.

- A dlaczego wikary wskazał właśnie na panią, jako swą prześladowczynię? - dziwił się policjant.
- Bo chce mnie zastraszyć, zmusić do milczenia, gdyż za dużo mogłabym ujawnić.

Marlena chętnie podzieliła się z funkcjonariuszem swoją wiedzą: Księdza Jacka zna od 5 lat. Wyróżniał ją w klasie, mogła się do niego zwracać po imieniu. Kiedyś pojechali na zakupy do marketu; miał dużo toreb, pomogła mu wnieść do mieszkania. Od progu zerwał z niej ubranie, zmusił do współżycia. Broniła się, ale miała tylko 14 lat, był silniejszy. Zagroził, że jeśli komukolwiek napomknie o tym, co się zdarzyło, zrobi z niej wariatkę.

Nadal chodziła do kościoła, bo trwało przygotowanie do bierzmowania. Ksiądz opłacał jej milczenie prezentami. - Dostawałam fajne ciuchy, koleżanki mi zazdrościły. Mamie mówiłam, że to okazja z przeceny.

Wnoszenie toreb do jego kawalerki zawsze kończyło się łóżku. Ale już nie musiał używać siły. - Ja się w nim zakochałam - nastolatka wyznał policjantowi - Mówił, że zostawi kościół, będzie moim mężem. Chodziłam do niego kilka razy w tygodniu. Żeby mnie ośmielić, podrzucał mi filmy pornograficzne. Zerwaliśmy rok temu, bo on znalazł sobie inną dziewczynę.

Podczas następnego przesłuchania Marlena przyznała się do wysyłania gróźb na numer telefonu księdza. Chciała go nastraszyć, że poniesie karę za jej krzywdy. I żeby się wyniósł do innej parafii.

Gdy dziewczyna kolejny raz stawiła się na komisariacie powiedziała od progu: - Nie ujawniłam wszystkiego. Pod koniec 2010 roku byłam w ciąży z Jackiem. Postanowiliśmy powiadomić o tym moich rodziców, bo ja nie miałam jeszcze 17 lat. - „Załatwcie córce indywidualne nauczanie, nie powinna z brzuchem pokazywać się szkole. Z Bożą pomocą na pewno sobie poradzicie”. Tylko tyle miał do powiedzenia.

- Czy pani usunęła ciążę?
- No tak.
- A chciała pani usunąć?
- Nie wiem. Jacek dał 3 tysiące złotych na zabieg. Obiecywał, że nic się między nami nie zmieni, a potem traktował mnie jak powietrze. Wtedy zostawała u niego na noc inna dziewczynka z klasy. Nie potrafiłam się z tym pogodzić. Zawaliłam szkołę, choć wcześniej byłam prymuską, wpadłam w depresję.

Rodzice Marleny potwierdzili zeznania córki. Wikary został aresztowany. Podczas rewizji zabrano telefon komórkowy podejrzanego, aby odtworzyć smsy, jakie nadchodziły na ten numer.

Ksiądz zaprzeczał, że współżył z 14- letnią dziewczynką: - Oskarżenie o molestowanie, to zemsta, bo groziła jej kara za zniszczenie mi samochodu. Uprawialiśmy seks, ale gdy osiągnęła pełnoletniość. To ona zainicjowała pierwsze intymne kontakty.

Co do prezentów - czasem, gdy byli razem w sklepie, kupował jej coś z ubrania, bo się żaliła, że w domu na wszystkim oszczędzali. Z tych też powodów dostawała od niego drobne kwoty - 50, 100 zł. Raz dał jej 3 tys. zł na leczenie, gdyż się dowiedział, że ma anemię. O tym, że była w ciąży, słyszy po raz pierwszy.

Podczas kolejnego przesłuchania ksiądz sprostował swe poprzednie wyjaśnienia co do podarowanych 3 tysięcy złotych. Tak naprawdę nie były na leczenie anemii, lecz na ginekologa, bo się dowiedział iż płód jest martwy i trzeba oczyścić macicę. Dopiero gdy już było po wszystkim, prawda wyszła na jaw. Bardzo się zdenerwował, nie akceptuje usuwania ciąży. Ale nie wie, czyje to było dziecko, Marlena miała wielu chłopaków.

Proboszcz parafii wystawił swemu wikariuszowi bardzo dobrą opinię: - To gorliwy duszpasterz, który cały swój wolny poświęca dzieciom. Założył chórek „Aniołki”, jeździ z uczniami na obozy, wycieczki, zabiera je na basen. Rodzice są zachwyceni.

Przesłuchano kilkanaście Aniołków. Wszystkie doświadczyły od Jacka (ksiądz kazał mówić sobie po imieniu) „złego dotyku”. Młodsza od Marleny o 3 lata Ela zeznała, że gdy przychodziła na próby wcześniej (grała na gitarze, musiała ją nastroić), ksiądz wykorzystywał to, że są sami i całował ją w usta, dotykał pośladków, krocza. Nikomu się skarżyła, bo chciała jak inne dziewczynki wieczorami z całą grupą szusować na rolkach.

Rówieśna jej Basia zapamiętała inną przykrą dla niej sytuację: - Kiedy nie byłam ubrana w spodnie, Jacek brał mnie na barana i przytrzymywał za pupę. Jego dłonie cały czas się ruszały. Również, gdy niby dla zabawy naciągał mi od tyłu stanik. A gdy chodziliśmy na basen, wymyślił zabawę w lądujący samolot. Trzeba było na brzegu basenu pochylić się twarzą do wody, a on wtedy wkładał rękę między nasze nogi i wołał: katapultować się!

Z czasem w telefonie Eli zaczęły się pojawić smsy od księdza takiej treści, że nawet dziś krępuje się je powtórzyć. Gdy miała już wtedy prawie 15 lat, Marlena zapytała ją, czy sypia z Jackiem. Zaprzeczyła. Wtedy tamta zaproponowała, aby razem poszły do księdza, on czeka.

Tego wieczoru całowała się z Marleną i Jackiem na jego łóżku. Ksiądz dotykał ją „w każde miejsce”, chciał, aby się rozebrała do naga, oni już to robią. Zawstydzona wybiegła do drugiego pokoju, zostawiając ich sypialni. Siedziała jak sparaliżowana nasłuchując odgłosów. W domu nadszedł od księdza sms: „Szkoda, że nie dołączyłaś do nas, byłoby fajnie”. A styczniu 2011 roku Marlena się jej zwierzyła, że jest w ciąży i niedługo będzie miała zabieg. Płakała.

Bożena, przyjaciółka Marleny zeznała, że kryła ją przed rodzicami, gdy dziewczyna nocowała u księdza. Miała wtedy mówić, że uczyły się do późnego wieczoru i razem poszły spać. Wydała je sąsiadka księdza z klatki schodowej, która nieraz widziała Marlenę wychodzącą od wikarego o północy.

Wtajemniczenie Bożeny w romans księdza z Marleną przyniosło nieoczekiwany skutek. - Wysyłał mi zboczone smsy z propozycją seksu w trójkącie - zeznała. Nalegał, więc zrezygnowałam z prób chóru. Wtedy zaczął to samo wyprawiać z inną uczennicą Zośką, ona pokazywała na przerwach, co jej wypisywał. Chłopcy się śmiali, ale dziewczyny jej zazdrościły.

Bożena nie wiedziała wszystkiego. Kontakt księdza z Zosią nie ograniczał się do wysyłaniu jej sms-ów

- Najpierw zapraszał mnie na herbatę - zeznała ta uczennica. - Ja mu się zwierzałam, opowiadałam o konfliktach w domu, ojcu alkoholiku. Gdy któregoś dnia popłynęły mi łzy, Jacek przytulił mnie, pogłaskał po włosach. Jeszcze bardziej się rozbeczałam. Wtedy zaczął mnie namiętnie całować. Wyrwałam się i wybiegłam. Wysłał smsa-a, że nie wytrzymał, bo taka jestem ładna.. „To już się nie powtórzy, chciałbym być twoim przyjacielem” W domu znów była awantura, poszłam do niego, aby się wyżalić. Od razu wziął mnie na ręce, zaniósł do sypialni. Potem rozebraną do naga zmusił do stosunku. Kilkakrotnie. Miałam 15 lat i 4 miesiące.

Zakazał opowiadania komukolwiek, że straciła z nim dziewictwo. Na następne spotkanie chciał załatwić tabletki antykoncepcyjne, nie zgodziła się. - Nie byłam w nim zakochana, ale samotna, pragnęłam, aby ktoś mnie wysłuchał. On to wykorzystywał: najpierw łóżko, potem zwierzenia. Współżycie seksualne z Jackiem to była trauma.

Gliglanie.

Z treści smsów wysyłanych na numer komórki księdza Jacka wynika, że równocześnie uwodził kilkanaście uczennic. (Teksty tego rodzaju korespondencji w komórce podejrzanego to w aktach prokuratorskich 4 tomy) A one z dnia na dzień coraz śmielsze, odpowiadały bez skrępowania:

„Całuje w usteczka tęsknić będę bardzo, ale wytrzymam aby cię nie zamęczyć żebyś się nie gniewał. Ja się bardzo postaram żeby na ciebie zasłużyć”.
„Stuk puk Jacek wstaje na pasterkę A (tu imię dziewczyny- red.) do jego łóżka i czeka”.
„Ja na tamte imprezki nie chcę chodzić żeby jakiś chłopak mnie dotykał ja ma ciebie. Proszę tylko napisz czy przestałeś lubić gdy cię tule, tule. Tak bardzo cię kocham. Pozwolisz niedługo się wypieścić?”.
„Uciekniemy w wakacje pojedziemy bez mamy ja już jestem duża. Troszkę schudłam wiec będę leciutka jak się na ciebie wpakuję. Cieszysz się?”.

Były zazdrosne o względy księdza. 11-letnia Iwonka płakała na przerwie, gdy dziewczynki chwaliły się, że ksiądz Jacek całował je „z języczkiem”. A ją pomijał.

Nie tylko 10-letnie dziewczynki znały drogę do sypialni księdza. O 2 lata młodszy od Marleny ministrant Przemek zeznał, że dostawał od Jacka erotyczne smsy. „Ksiądz proponował mi pójście do łóżka we troje - on, Marlena i ja. Ja robiłem sobie z tego jaja i na każdy sms odpowiadałem pozytywnie. Że „już idę, jestem pod twoim blokiem”. Ale nigdy tam nie wszedłem i on nigdy mnie nie dotknął. Jednak przez te obrzydliwe smsy przestałem chodzić na msze święte. Podobnie postąpił 13-letni Grzegorz.. - „Któregoś dnia poszedłem do księdza po książkę, i gdy byliśmy sami on mnie złapał za barki, rzucił na kanapę i się pochylił .…Mówił, że tylko mnie pogligla w goły brzuch, ale ja uciekłem. Skończyły się rolki i chodzenie do kościoła. Modlę się sam. A ksiądz długo nie dawał mi spokoju, wysyłał smsy prawie codziennie, czasem o 4 rano.

Jak przygotowałaś dziewczynki?

W tym czasie Marlena była już po aborcji. Nie dawała sobie rady z obciążeniem psychicznym, o czy mówiła jednej ze swoich przyjaciółek. Z zeznania tej dziewczyny: „Miała strasznego doła, nie zdała do następnej klasy. Jacek ją traktował jak powietrze, również na lekcjach religii.”

Ciągle jeszcze walczyła o jego uczucie, a choćby i litość. Wysyłała mu smsy często nawet kilka razy w ciągu dnia: „Odpisz zaraz. Przepraszam za wczoraj nie gniewaj się potrzebuję twojej bliskości”. „Kocham cię bardzo. Proszę, odezwij się wytłumacz mi, jakie błędy robię nie wiem, co jest złe”. „Wiem że jestem zerem, ale proszę nie odrzucaj mnie dlatego, że jestem gorsza od innych”. „Czy moglibyśmy się spotkać, potrzebuję cię mój Mężu. Nie chcę już płakać. Co mam zrobić żebyś mnie kochał” „Wczoraj ktoś rzucił kamieniem w moje okno. Czy to ma związek z naszą sprawą? Cały wieczór odmawiałam różaniec, żeby nic ci się nie stało.

Cierpienie dziewczyny było tak widoczne, że również jej matka zdecydowała się wysłać do wikarego sms: - „Chcę cię prosić, żebyś się nią zajął, przecież obiecałeś. Dziecka nie ma, ale ona wciąż ciebie potrzebuje. Mówiła mi, że się na nią obraziłeś. Jesteś dorosły, obdarzyła cię tak wielkim uczuciem”. I podpisała: Twoja teściowa.

Kiedy Marlena straciła nadzieje, że Jacek do niej wróci, zamieściła na facebooku list pożegnalny. Na szczęście, była to nieudana próba samobójcza. Potem przycichła. Rodzicie odetchnęli w nadziei, że córka wraca do równowagi. Mylili się. Zrozpaczona dziewczyna postanowiła zdobyć względy księdza wysyłając mu do łóżka młodsze od siebie dziewczynki. Miał to być seks grupowy z jej udziałem. Dowody śledczy znaleźli również w smsach:

Przesłuchiwana tłumaczyła: - Gdy pisałam mu normalnie, nie odpowiadał. Ale na zboczone teksty o dziewczynkach od razu podejmował temat. Tak naprawdę, nie namawiałam żadnej z tych małolat do czegoś brzydkiego, ja to robiłam dla podtrzymania z nim kontaktu.

Były też inne tropy, które wskazywały, że Marlena chcąc być w pobliżu ukochanego księdza, wychodziła naprzeciw jego pedofilskim namiętnościom. W jej telefonie komórkowym znaleziono fotografie dwóch nagich 9-latek stojących na wydmach. Zdjęcia zrobił ksiądz i przesłał je Marlenie oczekując, że namówi dziewczynki, aby przyszły do jego sypialni. To miał być kolejny krok w oswajaniu z czekającym je wykorzystaniem seksualnym. Wcześniej jak zeznały - bawiły się u księdza w „kanapkę”. Polegało to na tym, że na jego łóżku, kładli się kolejno na siebie: najpierw ksiądz, potem Marlena, następnie te dwie dziewczynki z drugiej klasy podstawówki. Równocześnie wszyscy się przewracali, turlali w pościeli i już nie wiadomo było czyja ręka, a czyja noga.

Do wykorzystania seksualnego 9-latek nie doszło, bo jedna z nich przyznała się matce, że pozowała nago na wydmach. A także do tego, że ksiądz za roznoszenie świętych obrazków pocałował są w usta „z języczkiem”. I teraz w klasie się śmieją, że będzie miała dziecko.

Ponieważ dziewczynka budziła się w nocy z krzykiem, matka zawiadomiła o wszystkim wychowawczynię. Nauczycielka poprosiła ją, aby nie robiła afery, bo ksiądz i tak już chodzi do dyrektorki na dywanik. Natomiast uczennicom kazała powiedzieć nauczycielowi religii, żeby ich nie całował i nie dotykał.

Nauczyciele w szkole, w której ksiądz Jacek uczył religii twierdzili w czasie przesłuchania że o niczym nie wiedzą. Jedynie była dyrektorka szkoły podzieliła się z funkcjonariuszem policji swoimi spostrzeżeniami: Nie podobało się jej, że na przerwach dziewczynki z drugiej klasy podstawówki wieszały się księdzu na szyi, przytulały, a on brał je na kolana. Poleciła wychowawcy przeprowadzenie z księdzem rozmowy. Miało to taki skutek, że na jej widok dzieci odskakiwały od duchownego. Ale gdy weszła kiedyś bez zapowiedzi do klas,y wikary trzymał uczennicę na kolanach. Na jej widok dziewczynka uciekła na korytarz.

- Wtedy poszłam do proboszcza, bo tylko kuria mogła odsunąć księdza od lekcji religii. Obiecał porozmawiać z wikarym. Nie wiem, co mu powiedział, w każdym razie ksiądz Jacek żalił się potem w pokoju nauczycielskim, że się go czepiam za dobry kontakt z dziećmi.

Seksuolog stawia diagnozę

Śledczy zainteresowali się zachowaniem wikarego w poprzednich parafiach. Mozolnie, opierając się głównie na tym, co mówią parafianie (proboszczowie nie byli skorzy do rozmowy) policjanci dotarli do kobiet, które w okresie dorastania doświadczyły złego dotyku tego duchownego.

Jadwiga B. miała 14 lat, gdy Jacek studiował w Seminarium Duchownym. Spotykała się z nim przez sześć kolejnych lat. Zaczęło się od nieśmiałych pieszczot nocą w ciemnych zaułkach nadwiślańskiego miasteczka. Rozbierał ja, pieścił, całował. Pozwalała na wszystko, bo pisał romantyczne listy. Gdy naprawdę już czuła się jego kobietą, zaczął jej unikać. Nie mogła się z tym pogodzić. Śledziła go, co przysparzało jej jeszcze więcej bólu, bo miała dowody, że odszedł do młodszej. Ale nie przeszkodziła mu w uzyskaniu święceń kapłańskich.

Gdy ks. Jacek został duszpasterzem w powiecie niżańskim, jego dawna kochanka mieszkała już na stałe w Niemczech. Mógł więc czuć się bezpieczny w polowaniu na kolejne nastolatki.

Takie możliwości dawały mu lekcje religii. Śledczy trafili do Ewy K. Zeznała: - Miałam wtedy 10 lat. Pod koniec roku szkolnego ksiądz Jacek wypisywał stopnie z religii. Mnie kazał usiąść mu na kolanach, bo chce się zastanowić, co mi postawić – 4, czy 5. Zależało mi na piątce, bo chciałam mieć świadectwo z czerwonym paskiem. Siedziałam więc pokornie, a on się zastanawiał, „mimochodem” przesuwając ręce po moich biodrach. Trzy lata później ksiądz wybrał kilka dziewczynek i kazał nam zostać po lekcjach. Mnie też wytypował, choć nie ukrywałam niechęci do jego wszędobylskich rąk. Ja się zwykle od niego odsuwałam, ale nie zawsze zdążyłam. Widziałam jak Uli i Patrycji podciągał do góry bluzki. Słyszałam, że Ulka spędzała z nim noce i on ją odwoził do domu nad ranem. Po niej była Kaśka. Chłopcy w klasie ich podglądali..

Pełnoletnia dziś Ula, studentka pedagogiki na wspomnienie księdza Jacka płacze. Uważa się za ofiarę jego molestowania seksualnego.

- Na początku - wyznaje - nie widziałam w tym nic złego. On dotykał, łaskotał, wygłupiał się. Czułam się bezpieczna, ufałam mu, przecież znał się z moim tatą. Zapraszał do siebie, bo miałam mu pomagać w przygotowaniu dzieci do pierwszej komunii. Ale podczas łaskotania jego ręce dotykały mego krocza. Chciałam wyjść. Od razu mnie przeprosił, więc znów usiadłam na kanapie i to się powtórzyło. Był strasznie podniecony. Chyba pod koniec 3 klasy gimnazjalnej doszło do pierwszego kontaktu seksualnego. Nie miałam jeszcze 15 lat i wierzyłam mu, gdy wyznawał mi miłość. Do dziś się zastanawiam, jakim cudem nie zaszłam w ciążę, w ogóle się nie zabezpieczał. Na szczęście przenieśli do innej parafii.

Akt oskarżenia księdza Jacka został poprzedzony badaniem u seksuologa. Rozpoznano zaburzenie preferencji seksualnych typu pedofilia ze szczególnym zainteresowaniem seksualnym dziewczynkami w wieku dojrzewania. Ponadto - nimfomanię i erotomanię.

Przed rozpoczęciem procesu biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek zwołał konferencję prasową, na której oświadczył, że Jacek S. został zwolniony z zawodowej służby wojskowej w ordynariacie polowym, a decyzją Stolicy Apostolskiej przeniesiony do stanu świeckiego. - Zero tolerancji dla pedofilii - podkreślił biskup.

Rzecznik ordynariatu polowego ks. Zbigniew Kępa odczytał oświadczenie kurii: „Ubolewamy, odczuwamy zażenowanie, a nade wszystko przepraszamy za czyny, których dopuścił się wobec nieletnich aresztowany Jacek S. Jego naganne postępowanie domaga się sprawiedliwej kary.”

Utajniony proces przed Sądem Okręgowym Warszawa Praga zakończył się skazaniem Jacka S. na 10 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.

Dane osobowe poszkodowanych zostały zmienione.

Więcej możesz przeczytać w 41/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.