Sposób na gangi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak na ironię, jedną z przyczyn walk między gangami są skuteczne działania policji. Aresztowanie bossów gangu powoduje, że za ich plecami "młode wilki" zaczynają walkę o schedę
Dziesięć lat temu w pierwszych wolnych po wojnie wyborach wybraliśmy demokrację i raz na zawsze - mam nadzieję - pożegnaliśmy się z państwem totalitarnym. Niestety, dla przeciętnego Polaka, czerpiącego swoją wiedzę głównie z mediów, okres po 1989 r. kojarzy się przede wszystkim z rozwojem zorganizowanych grup przestępczych. To fałszywa optyka. Grupy takie istniały już wcześniej, ale w systemie totalitarnym przegrywały z państwem, które samo w sobie stanowiło strukturę przestępczą. Poprzez totalną kontrolę służby policyjne chciały i mogły wiedzieć wszystko o wszystkich, niekoniecznie przede wszystkim o środowiskach przestępczych... Łatwiej też było zajrzeć do plecaka studenta, czy nie ma w nim ulotek albo rozpędzić demonstrację, niż rozpracować dobrze zorganizowaną grupę przestępczą.

Według policyjnych notowań, w Polsce działa ponad czterysta grup przestępczych. Nie zawsze są one samodzielne, często stanowią tylko odgałęzienia pewnej większej całości. Grup rzeczywiście zorganizowanych jest najwyżej kilkadziesiąt. Mają one rezydentów w poszczególnych regionach i dużych ośrodkach miejskich. Ich zadanie polega na ochronie "interesów" najważniejszych bossów oraz pilnowaniu ustalonych wcześniej stref wpływów. Zlikwidowana ostatnio przez Biuro do Walki z Przestępczością Zorganizowaną grupa fałszerzy pieniędzy w Rzeszowie była związana z częścią gangu warszawskiego (tzw. Pruszkowa). Podobnie było z grupami Oczka i Krakowiaka. Na polską strukturę przestępczą - o czym trzeba pamiętać - nakłada się także struktura gangów międzynarodowych. Kilka z nich zostało już rozpoznanych przez naszą policję. Największy kłopot mamy z rosyjskojęzycznymi, włoskimi i tureckimi organizacjami przestępczymi, czyli z tzw. strefą państw bałkańskich. Ostatnio odnotowujemy także rozwój gangów azjatyckich, zwłaszcza wietnamskich. Są one szczególnie trudne do rozpracowania z powodu hermetyczności środowisk stanowiących ich naturalną bazę. Kilkadziesiąt tysięcy przebywających w Polsce - często nielegalnie - Wietnamczyków nie zwraca się ze swymi problemami do policji. Porachunki między grupami przestępczymi nie są zgłaszane, a w efekcie nie są też rejestrowane przez policję, pozostając dla nas tzw. ciemną liczbą. Jak na ironię, jedną z przyczyn walk między gangami są skuteczne działania policji. Burzą one ustalone wcześniej status quo. Aresztowanie bossów gangu powoduje, że za ich plecami "młode wilki" zaczynają walkę o schedę. Świadkami takiego scenariusza byliśmy m.in. po aresztowaniu przez policję niektórych przywódców grupy wołomińskiej. Stare porzekadło mówi, że jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, na pewno chodzi o pieniądze. Ta maksyma szczególnie dobrze sprawdza się w środowisku przestępczym, gdzie najczęściej idzie o naprawdę wielkie kwoty. W Warszawie podłożem konfliktu stał się Stadion Dziesięciolecia, a konkretnie to, kto będzie miał większe zyski z handlu towarem pochodzącym z kradzieży i przemytu. Alkohol, papierosy, elektronika to najpopularniejsze towary sprzedawane na Stadionie Dziesięciolecia. Ich atrakcyjna - poniżej kosztów produkcji - cena oznacza, że towar jest trefny. Nie przeszkadza to jednak zaopatrywać się tam hurtownikom z całego kraju i handlarzom zza wschodniej granicy. Dlatego właśnie bazar na Stadionie Dziesięcio- lecia stał się przyczyną porachunków wśród warszawskich gangsterów. Z nieco inną sytuacją mamy do czynienia na Dolnym Śląsku - w miastach, gdzie stacjonowała armia radziecka. Żołnierze, którzy służyli w Polsce, poszli do rezerwy i nagle zostali bez środków do życia. Wrócili więc robić interesy tam, gdzie mieli już kontakty. Niestety, nie zawsze legalne. Za nimi bardzo często podążali przestępcy żyjący z wymuszania haraczy (większość przestępstw na cudzoziemcach w Polsce popełniają właśnie cudzoziemcy). Popyt na tanie, ale tandetne towary zza wschodniej granicy nie trwał długo. Rosjanie zaczęli więc przemycać samochody, co było dotychczas domeną polskich gangów. Rodzime grupy przestępcze poczuły się zagrożone i rozpoczęły - jak to same nazywają - "porządkowanie" swoich spraw. Co to oznacza, wiemy wszyscy z pierwszych stron gazet. Główny ciężar walki z przestępczością zorganizowaną spoczywa na Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, zwłaszcza zaś na policji, która ustawowo odpowiada za wykrywanie przestępstw. Doświadczenie pokazuje jednak, że samo rozbicie przez policję kolejnego gangu nie przynosi wymiernych efektów. W jego miejsce pojawia się bardzo szybko nowy. Jedynym efektywnym sposobem walki z grupami przestępczymi jest odcięcie ich od źródła dochodu. Jest to wyzwanie nie tylko dla ministra spraw wewnętrznych i administracji, ale również dla ministra finansów, prokuratury i UOP. Masa pieniędzy pochodzących z działalności przestępczej trafia bowiem do szarej strefy. Gangi inwestują pieniądze pochodzące z przemytu, kradzieży czy handlu narkotykami w różne sfery życia gospodarczego, zwłaszcza w takie, w których precyzyjne określenie dochodów jest utrudnione, na przykład w restauracje, kantory czy gry losowe. Do legalizowania dochodów wykorzystują też system bankowy. W Polsce nadal nie ma odpowiednich uregulowań prawnych, pozwalających skutecznie przeciwdziałać temu zjawisku. Wywiad finansowy jest w powijakach. Powoduje to, że walka z procederem prania brudnych pieniędzy jest niezwykle utrudniona. Przełomem jest na pewno utworzenie KCIK i scentralizowanie pionów policji do walki z przestępczością zorganizowaną i narkotykową. Ich wyłącznym zadaniem jest rozpracowywanie grup przestępczych. Tylko w pierwszym kwartale 1999 r. zatrzymano więcej bossów świata przestępczego niż w całym ubiegłym roku.
Więcej możesz przeczytać w 22/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.