Zamachowscy

Dodano:   /  Zmieniono: 

W Syrii się nieco uspokoiło, w Iraku też jakby odrobinę przycichło, tymczasem nie ma dnia, żeby w Polsce nie doszło do aktu terroru. Ostatnio pod warszawskim klubem nocnym dokonano zamachu na posła Przemysława Wiplera. Poseł Wipler pochłonięty był właśnie intensywnymi pracami nad ważnym programem politycznym „Piję dla Polski!”, kiedy zaatakowała go grupa trzeźwych wyrostków podających się za policjantów i – co szczególnie oburzające! – będących nimi. Kruche 100 kilogramów ciała posła, przemnożone przez jakieś tam drobne promile, uległo przemocy, na szczęście 16 ton jego ego się nie poddało i nie podda nigdy. Bo czymże przy niezliczonych winach Tuska jest jedno niewinne wino Wiplera!

Kilka dni wcześniej doszło do brutalnego ataku na Kubę Wojewódzkiego, którego oblano substancją na tyle żrącą, że udało jej się wyżreć samą siebie przed badaniem laboratoryjnym. Na szczęście rany zadane Kubie nie były śmiertelne, a patrząc na zainteresowanie mediów zajściem, można zaryzykować stwierdzenie, że okażą się wręcz nieśmiertelne.

Jakiś czas temu zamachowcy ośmielili się uderzyć w siedzibę polskiego Sejmu. Do „profesjonalnego ataku” wykorzystano jedną z najbardziej niebezpiecznych broni, jakie zna współczesna ludzkość – komunikator Skype. Poseł Antoni Macierewicz uszedł z życiem tylko dlatego, że nie potrafił Skype’a obsługiwać. Ale jak długo można się tak bronić? W końcu kiedyś się nauczy, a wtedy będzie już całkiem bezbronny. Na szczęście Jarosław Kaczyński wydaje się do końca bezpieczny. Człowiek, który nie potrafi nawet utrzymać tabletu prosto, jest wolny od jakichkolwiek zagrożeń cybernetycznych.

Inne przestrzenie polskiego życia publicznego nie mają jednak aż tyle szczęścia. Jednego z najbardziej nikczemnych zamachów dokonano niedawno na szczytach władzy lokalnej w Warszawie. W wyniku owego zamachu władzę przejęli ci, którzy ją już wcześniej posiadali. Udało im się to w wyjątkowo przebiegły sposób – zdołali namówić wyborców, by na nich nie głosowali.

Wcześniej doszło do zamachu na cały Kościół katolicki w Polsce. Tym razem posłużono się brudną bombą pedofilii, a obrażenia okazały się poważne: abp Hoser „został zgwałcony”, abp Michalik „padł w nagonce”, a bp. Pieronkowi „pedofilia wyszła bokiem”. Mimo tej ortopedycznej niedogodności bp Pieronek nie przestał nawoływać, by arcybiskupów pedofilów traktować z szacunkiem, być może dlatego, że i tak „żadna siła nie powstrzyma człowieka, by skorzystać z możliwości, jakie daje wolna wola i do czego pchają go namiętności”. Przed powiedzeniem, gdzie mam taki szacunek, powstrzymuje mnie bojaźń, iż spowoduję tym u nadpobudliwych arcybiskupów falę kolejnych namiętności.

Szczególnie obrzydliwe wydają się zamachy dokonywane na ubogich i głodnych. Pierwszy przypadek dotknął ministra Sławomira Nowaka i dotyczył zegarka, na który – wedle jego słów – cała rodzina zbierała przez dwa lata. „Chciałem coś zostawić synowi, jak już mnie nie będzie” – wyznał Nowak i trzeba nie mieć serca, żeby się tym nie wzruszyć. Tak jak trzeba nie mieć serca, dokonując zamachu na pamięć posła Niesiołowskiego o sobie jako o najgłodniejszym polskim dziecku ever. „Myśmy cały szczaw wyjedli z nasypu i wszystkie śliwki, a dziś szczawiu nikt nie zjada”. Ja ciągle płaczę, kiedy to sobie na YouTube puszczam. Wierzę, że państwo też.

À propos ludzi nauki: Piotr Kraśko usiłował dokonać zamachu na prof. Rońdę, który jednakowoż okazał się „starym lisem” i chwacko się obronił skleconym naprędce blefem. Ten zamach się zatem nie udał i teraz kręgi mocodawców Kraśki mogą najwyżej „pluć, szczekać i pianę z pyska toczyć”.

À propos prezydenta Lecha Kaczyńskiego – jego gehenna trwa już trzy i pół roku. Od dnia śmierci trwa na niego zamach permanentny: codziennie się go ożywia i zabija, ożywia i zabija, ożywia i zabija. Najbardziej zdumiewające jest, że robią to ci, którzy: a) o jego śmierć obwiniają innych; b) postulują, by zostawić go w spokoju; c) najgłośniej krzyczą, żeby nie podnosić głosu.

Jakby tego było mało, każdego dnia dochodzi też w Polsce do zamachu na demokrację i polskość. Demokracja ginie pod naporem faszyzmu, nacjonalizmu, rasizmu, heteroseksizmu, obskurantyzmu, antysemityzmu, hipersmoleńszczyzny, kibolstwa i radiomaryjstwa. Polskość tymczasem umiera za sprawą ateizmu, relatywizmu, nihilizmu, permisywizmu, invitryzmu, liberalizmu, homoseksizmu, kondoniarstwa, lewicowości i blołdżobingu. I w ogóle ani się człowiek obejrzał, a tu kowalscy i nowakowie ustąpili miejsca zamachowskim. ■

Więcej możesz przeczytać w 45/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.