Powrót mocy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Największy specjalista od public relations w historii kina, człowiek czujący biznes, wirtuoz ekranu...
- tak przedstawiciele światowej branży filmowej określają George?a Lucasa, którego najnowsza produkcja "The Phantom Menace" od tygodnia elektryzuje fanów w USA i Kanadzie. Lucas to jedyny reżyser na świecie, który ma całkowitą kontrolę nad swymi produkcjami. Jest właścicielem praw nie tylko do rozpowszechniania filmu, ale i wszelkich związanych z nim gadżetów: koszulek, figurek, a nawet... płatków śniadaniowych.

Wartość kontaktów promocyjnych, które w związku z pojawieniem się na kinowych ekranach całego świata "The Phantom Menace" podpisała firma Lucasfilm, przekracza 3 mld dolarów. Ponieważ Lucas z własnej kieszeni wyłożył całość kwoty potrzebnej do wyprodukowania kolejnej części gwiezdnych opowieści (koszt produkcji szacuje się na 112-120 mln dolarów), jest w historii amerykańskiego i światowego kina pierwszym reżyserem dyktującym warunki. Decyduje na przykład, które kina mogą wyświetlać "The Phantom Menace" (tylko wyposażone w aparaturę do cyfrowego odtwarzania dźwięku), ile czasu film ma być na ekranach (co najmniej sześć tygodni), jak długo kina mogą pokazywać przed główną projekcją zwiastuny innych produkcji (maksymalnie osiem minut) i jakie gazety otrzymują ekskluzywne zdjęcia. W rezultacie Lucas zainkasuje ponad 90 proc. łącznych wpływów związanych z najnowszą produkcją. Tymczasem do dystrybutora - 20th Century Fox - trafi jedynie część przychodów ze sprzedaży biletów, czyli zaledwie 7,5 proc. (kwota niespotykanie niska w branży) łącznych wpływów. Szacuje się zatem, że tylko ze sprzedaży biletów i kaset wideo Lucas zarobi na czysto co najmniej 700 mln dolarów. Jeśli dodać do tego dochód ze sprzedaży pamiątek, do których dystrybucji reżyser ma wyłączne prawa, jego zysk najprawdopodobniej przekroczy miliard dolarów. Wszystko bez wydania przez Lucasfilm centa na promocję. Reklamą zajęli się bowiem licencjobiorcy. Koncern PepsiCo. zapłacił 2,5 mld dolarów za możliwość umieszczenia postaci z filmu na swoich produktach. Producent zabawek Hasbro wyłożył 0,5 mld dolarów, kolejne miliony Lego i inne firmy. Lucas zapewnił sobie dożywotnią kontrolę nad swymi produkcjami już w 1977 r., tuż po sukcesie pierwszej części "Gwiezdnych wojen". Wytwórnia filmowa 20th Century Fox zaproponowała mu wtedy horrendalnie wysokie jak na owe czasy honorarium - 500 tys. dolarów - za nakręcenie "Imperium kontratakuje". Reżyser jej ofertę odrzucił i postawił własne warunki: tylko 50 tys. dolarów gaży plus przyznanie mu wyłącznych praw do filmu i gadżetów. Szefowie wytwórni się zgodzili. Do dziś transakcję tę określa się jako jedną z najgorszych w historii Hollywood. Kilka dni przed amerykańską premierą "The Phantom Menace" za bilet na czarnym rynku trzeba było zapłacić od 200 do 1000 dolarów, podczas gdy oficjalna cena wynosiła 7,5-9,5 dolara. Fani ustawiali się w gigantycznych kolejkach przed kasami kin, co sprytniejsi, by zapewnić sobie miejsce na widowni, udawali niepełnosprawnych. W obawie przed sztucznym windowaniem cen przez koników Lucas osobiście ustanowił nawet limit sprzedaży: 12 biletów na osobę.


Najnowszy epizod "Gwiezdnych wojen" to największe przedsięwzięcie marketingowe na świecie

Szaleństwo wokół filmu zaczęło się już w listopadzie zeszłego roku, gdy setki fanów chodziło do kina tylko po to, by zobaczyć dwuipółminutowy zwiastun "The Phantom Menace". Potem demonstracyjnie wychodzili z kina, nie oglądając seansu, na który wykupili bilet. - Grecy, Rzymianie i większość narodów europejskich ma własne mitologie, stworzone tysiące lat temu. Dla Amerykanów taką mitologią są "Gwiezdne wojny". Dlatego film wywołuje takie szaleństwo, umiejętnie zresztą podsycane przez producentów, którzy stworzyli całą okołogwiezdną infrastrukturę - przekonuje Krzysztof Hipsz, redaktor naczelny mięsięcznika "Cinema". Filmy Lucasa mają fanów również w Polsce. Świadczą o tym choćby internetowe strony "Gwiezdnych wojen", których jest u nas co najmniej kilkadziesiąt. Najzagorzalsi miłośnicy gwiezdnej sagi, podobnie jak ich amerykańscy koledzy, gromadzą wszystko, co ma jakikolwiek związek z filmem. - Fascynacja filmami fantastycznymi jest szerszym fenomenem w kulturze. Pasjonaci cywilizacji pozaziemskich, UFO i zjawisk nadprzyrodzonych zawsze stanowili liczną grupę. Między innymi dzięki nim filmy o tematyce fantastycznej w rodzaju "Gwiezdnych wojen" czy "Z archiwum X" stają się obrazami kultowymi - przekonuje prof. Aldona Jawłowska, socjolog kultury z Polskiej Akademii Nauk. Zachodni psychologowie tłumaczą ponaddwudziestoletnią popularność "Gwiezdnych wojen" tym, że zaspokajają one ludzką potrzebę poszukiwania duchowego przewodnictwa. - "The Phantom Menace" to najbardziej "chrześcijański" z dotychczasowych epizodów gwiezdnej trylogii. Młody Anakin Skywalker jest wybranym dzieckiem zrodzonym z dziewicy. Ale idea dziewiczego poczęcia jest tysiące lat starsza niż chrześcijaństwo, zaś "Gwiezdne wojny" czerpią równie bogato z alternatywnych dróg dochodzenia do prawdy duchowej, takich jak buddyzm czy taoizm. Przyznaje to zresztą sam Lucas, mówiąc, że w swoich filmach chce zawrzeć jak najwięcej treści zmuszającej młodzież do myślenia o wartościach duchowych. "Gwiezdne wojny" są pełne symboliki, wypełniają pustkę - komentuje dla "Wprost" Robert Thompson, dyrektor Centrum Studiów Telewizyjnych University of Syracuse. - "Gwiezdne wojny" to legenda, film kultowy, który można oglądać bez przerwy - przekonuje Piotr Wereśniak, reżyser i scenarzysta. - Dla producentów oznacza to niemal pewny zysk w wypadku zaangażowania się w finansowanie kolejnych części. Istnieje jednak zagrożenie: świat się zmienił i nie wygląda już tak jak dwadzieścia lat temu. Inna jest publiczność. Europejska premiera przygotowywana jest na 2 września. Natomiast polscy fani będą mogli oglądać najnowszą produkcję George?a Lucasa od 17 września. Promocja filmu będzie przebiegać podobnie jak na Zachodzie. Szczegóły na razie pozostają jednak tajemnicą. - Szykuje się gigantyczna kampania w telewizji, prasie i radiu. W Polsce film wejdzie na ekrany w większej liczbie kopii niż "Ogniem i mieczem", który miał ich 75 - mówi Jerzy Probulski z Syrena Entertainment Group, dystrybutora. - Już teraz sprzedajemy pięć zestawów klocków związanych z trzema dotychczasowymi częściami sagi. Osiem z postaciami z "The Phantom Menace" pojawi się na rynku trzy tygodnie przed polską premierą - mówi Marcin Kranz z Lego. Wiadomo też, że kilka polskich firm stara się o uzyskanie licencji na wykorzystanie postaci z filmu. - Nie mogę zdradzić kto, ani nawet z jakiej jest branży. Taki warunek postawił pan Lucas - mówi Sylwia Grudzińska z Plus Licens Polska, firmy reprezentującej George?a Lucasa w Polsce. Początkowo reżyser chciał, by wszystkie kopie "The Phantom Menace", które pojawią się w Polsce, były dubbingowane. Ostatecznie dał się jednak przekonać, że to niewłaściwe rozwiązanie. - Pierwszy plakat i zwiastun filmu już się pojawiły. Dostępne są także nagrania ze ścieżką dźwiękową, które wydaje Sony. 28 maja zaprezentujemy kolejny plakat i drugi zwiastun. Im bliżej 17 września, tym więcej będzie się mówiło o "Gwiezdnych wojnach". We wszystkich stacjach będzie emitowany teledysk do filmu. Do sklepów trafią tysiące gadżetów - mówi Probulski. - Szkoda, że zabiegi marketingowe na tak dużą skalę nie towarzyszą polskim produkcjom - wzdycha Piotr Wereśniak. - Ale większość naszych filmów nie ma takich szans na sprzedanie się jak produkcje amerykańskie, przede wszystkim z powodu zbyt niskich budżetów. Na wytwarzanie gadżetów promocyjnych polskim producentom nie starcza pieniędzy. Zaledwie kilka filmów było profesjonalnie wypromowanych. Ostatnio "Kiler" i "Ogniem i mieczem". Przy promocji tego ostatniego wykorzystano (podobnie jak w wypadku "Gwiezdnych wojen") ogromny sukces i kultowość wcześniejszych produkcji - "Potopu" i "Pana Wołodyjowskiego". Rynek gadżetów nie rośnie, ponieważ nie wszyscy polscy dystrybutorzy są profesjonalistami i dysponują kapitałem. Na rozmowy z potężnymi koncernami, sponsorami i producentami zabawek potrzeba czasu, a u nas wszystko załatwia się na ostatnią chwilę - uważa Wereśniak. - Chyba nie do końca umiemy jeszcze sprzedawać rodzime filmy. Dopiero uczymy się stylu, w jakim robi się to na przykład w Stanach Zjednoczonych - przyznaje Anetta Sroczyńska z Syreny, która zajmowała się dystrybucją "Ogniem i mieczem". Właściciele praw do tej największej w historii polskiej kinematografii produkcji powołali do życia specjalną firmę, która zajmowała się sprzedażą licencji (Zodiak Bis). Ale udało się jej zaoferować zaledwie kilka licencji, na więcej nie było chętnych. Podobnie było z "Kiler-ów 2-ów". Gdy przystępowano do kręcenia filmu, producenci liczyli, że w ofertach firm chcących korzystać z nazw i postaci z "Kilera" będzie można przebierać. Tymczasem zgłosiło się zaledwie kilku chętnych. - Pieniądze leżą na ulicy, ale wciąż mało jest osób, które chcą je podnosić, bo boją się ryzyka - twierdzi Jan Kaczmarski, kierownik produkcji "Kiler-ów 2-óch". - A przecież prawie każdy kupiłby czapeczki, bokserki czy koszulki z podobizną Cezarego Pazury, gdyby tylko były dostępne na rynku - dodaje.
Więcej możesz przeczytać w 22/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.