W magicznym kręgu

W magicznym kręgu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Białoruska noc kupały, sobótka w Polsce, czczenie druidzkiego symbolu światła w Stonehenge,
szwedzkie święto światła Midsommar, hiszpańska fiesta cudów, zjazd czarownic w Bludenz czy pogański kult ziemi w hrabstwie Norfolk. Popularność ludycznych zabaw rośnie. Skąd bierze się pragnienie powrotu do źródeł?
Neopogaństwo to, według Jacques?a Marlauda z francuskiej Groupe de Recherchers et d'Etudes pour la Civilization Europeene, efekt współczesnego kryzysu cywilizacyjnego. - Skoro kryzys cywilizacyjny jest konsekwencją rozwoju chrześcijaństwa, to prawdziwy konserwatysta, by ocalić to, co w kulturze wartościowe, będzie musiał wrócić do etnicznych i kulturowych korzeni zawartych w tradycji przedchrześcijańskiej - przekonuje francuski badacz. W jaki sposób? Według kulturoznawców i antropologów kultury, wybór jest ogromny: francuscy neopoganie nawiązują do tradycji helleńskiego antyku, niemieccy wracają do korzeni starogermańskich, brytyjscy - do celtyckich. Jeden z liderów ruchu, Guillame Faye, głosi nawet potrzebę wywołania w Europie wojny kulturowej pod hasłem: "Jutro każdy powinien być Celtem!".
- Popularność pogańskich świąt w pewnym sensie jest kryzysem tradycyjnych religii i kościoła instytucjonalnego - przyznaje ks. Kazimierz Sowa, szef Radia Plus w Krakowie. - Ale jednocześnie to dowód na tęsknotę za religią. Takie tradycje są maską kulturową nakładaną w poszukiwaniu transcendencji. Zabawa ludowa jest jej pozbawiona i nie może w pełni zastąpić religii - dodaje. Przyczyn popularności ludycznych świąt i zabaw jest, jego zdaniem, kilka. Najważniejsza to moda z Zachodu (bo wzorce słowiańskie u nas nie przetrwały) i laicyzacja niektórych zwyczajów chrześcijańskich: niegdyś miały one ściśle określone znaczenie religijne, dziś przypominają zabawę pod hasłem powrotu do źródeł. - Choćby trywializacja Wielkanocy, która coraz częściej jest nazywana "świętem życia". To teologicznie poprawne, ale życie odnosi się tutaj do tajemnicy zmartwychwstania, a nie do zajączka i młodego zboża. Dzień Wszystkich Świętych, który w kościele oddziela się od Dnia Zmarłych, zastępuje amerykański pastisz: Hallo- ween. Tymczasem ten zwyczaj wyrasta z tradycji protestanckiej, nie uznającej kultu świętych - mówi ks. Sowa.
Socjologowie kultury wskazują na zjawisko tzw. wielkomiejskiego pogaństwa, którego wyznawcami są heavymetalowcy. Koncerty takich zespołów, jak Iron Maiden, Queensryche czy Black Sabath (muzycy jeden ze swoich albumów zadedykowali Tyrowi, "najwyższemu niebiańskiemu bogu północnych ludzi"), porównywane są do starożytnych bachanaliów, gdzie w rolę kapłana wciela się charyzmatyczny wokalista.
Największą popularnością cieszy się odwoływanie do tradycji indoeuropejskości, która ze swą kastową strukturą społeczną jest dla wyznawców neopogaństwa utraconym rajem. Ten nurt ma swych duchowych patronów w osobach Rene Guenona i Juliusa Evoli. Dla nich człowiek zredukowany jest do wymiaru biologicznego i społecznego. Dostrzegają też zanik pierwiastka duchowego i sfery sacrum w życiu. Ich zdaniem, żyjemy w schyłkowej fazie "wieku ciemnego", kiedy procesy rozkładowe i dezintegracyjne nabierają szczególnie szybkiego tempa. Dlatego należy zachować silne więzi z prawdziwą tradycją, tą, która legła u źródeł aryjskiej cywilizacji Hiperborejczyków. Należy przechować je aż do czasu, kiedy nastąpi koniec cyklu kosmicznego i zapanuje nowy "wiek złoty".

Tradycje i obyczaje globalizują się dziś podobnie jak inne dziedziny życia

- Huczne świętowanie zawsze leżało w naturze ludzkiej. Obecna popularność ludycznych zabaw to nawiązanie do płodności, odrodzenia, rozpasania i rytualnej orgii, które łączyły się z sobótką i przesileniem - podkreśla doc. Leszek Słupecki z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. Antropolodzy kultury wiążą powrót do pogaństwa również z naturalizmem i odrzuceniem judeochrześcijańskiej etyki obyczajowej, na przykład w sprawach seksu. Zwolennicy pogaństwa dążą do rewolucji seksualnej i zwalczają wstydliwość jako przejaw mrocznego dziedzictwa chrześcijaństwa.
Jednym z miejsc, gdzie kultywuje się takie obyczaje w najbardziej spektakularny sposób, jest prehistoryczna pogańska świątynia słońca - Stonehenge na równinie Salisbury. Co roku gromadzą się wokół niej setki wyznawców tzw. New Age - orientacji łączącej wybiórcze elementy filozofii, astronomii, religii orientalnych, także kultu druidów (celtyckich kapłanów wyznających kult Matki Ziemi i żywiołów, dla których letnie przesilenie dnia i nocy było najważniejszą datą w kalendarzu) - a także naśladowców hipisów. Według nich, wschód słońca 21 czerwca ma znaczenie mistyczne i oddają mu ofiarę miłości. Służby porządkowe wymiatają potem z okolic kamiennego kręgu sterty prezerwatyw. - Niedawno przeżyliśmy falę zainteresowania religiami Wschodu. Teraz przychodzi pora na druidyzm, sobótkę, grupy czcicieli Światowida. Tradycyjne religie przeżywają kryzys. Pogaństwo jest bardziej demokratyczne - komentuje doc. Słupecki.
- Szukanie tradycji związanych z naturą i popularność pogańskich świąt to przejaw zmęczenia łatwo dostępną kulturą - przekonuje dr Anna Kubiak z Zakładu Teorii Kultury PAN. - To ogólnoświatowa tendencja powrotu do tradycji przedchrześcijańskiej. Tak dzieje się nie tylko w kulturze germańskiej, słowiańskiej czy skandynawskiej, ale i w kręgu hawajskim. Jest to przejaw dążeń do odnalezienia - przez kultywowanie lokalnych tradycji - własnej tożsamości - dodaje. Zdaniem Henryka Brandysa z Muzeum Etnograficznego w Warszawie, pradawne obrzędy i obyczaje się skomercjalizowały. - Widać to nawet w Afryce, gdzie większość krajów żyje z turystyki. Ponieważ sprzedaż tradycyjnej sztuki czy organizowanie safari przestaje już turystom wystarczać, wiele grup etnicznych wskrzesza specjalnie dla nich tradycyjne obrzędy - opowiada Brandys. - Nawet te ludy, które dawno przeszły na islam albo chrześcijaństwo. To odbiera tradycji autentyzm. Pojawia się niebezpieczeństwo, że afrykańskie uroczystości, stroje i muzyka zacznie się dostosowywać do gustu turystów. Coraz rzadziej można natrafić na autentyczne uroczystości ku czci przodków czy uniwersalne dla Afryki święta związane ze słońcem, deszczem, początkiem nowego życia i odradzaniem się - dodaje.
Tradycje i obyczaje globalizują się dziś podobnie jak inne dziedziny życia. Za pośrednictwem Internetu adaptowane są w różnych kulturach. - W Polsce na przykład popularność zyskują kursy magii kahunów (hawajscy kapłani posiadający wiedzę o siłach natury i kosmosu) i literatura druidyzmu (odwiedza się Węsiory na Kaszubach, gdzie można zobaczyć kamienne głazy - według niektórych przejaw kultury druidów), ruchy związane z kultem Światowida i kultura celtycka. Najczęściej to próba łączenia tradycji ze współczesną formą - uważa dr Kubiak.
- Uczestnictwo w obrzędach najczęściej jest płytkie, bo mało kto zdaje sobie sprawę, do czego one nawiązują i czego są świadectwem - uważa ks. Sowa. - Nawet regionalne święta, jak choćby ścinanie kani na Kaszubach, to dla młodych ludzi już tylko atrakcyjna zabawa, a nie próba regionalnej identyfikacji i poszukiwania kulturowej tożsamości. Tymczasem ścinanie kani (ptaka uznawanego za przyczynę wszelkiego zła) to jeden ze starszych obyczajów. Śmierć ptaka symbolizuje oczyszczenie wsi od wszelkich win. Największą popularność ten zwyczaj zyskał w XV-XVII w. Dziś kultywowany jest na Kaszubach - opowiada Krzysztof Braun z Katedry Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego. - Mieszkańcy organizowali coś w rodzaju sądu: był sędzia i obrońca, a także prawnicy. Leśniczy łapał ptaka w lesie. Sołtys oskarżał kanię o pijaństwo mężczyzn, nieprzyzwoite prowadzenie się kobiet. Po egzekucji wieś mogła zacząć nowe życie.


Prof. Roch Sulima antropolog i historyk kultury

Nawroty neopogaństwa: szamanizmu, druidyzmu, czarnoksięstwa czy też ekopogaństwa związanego z kultem ziemi lub słońca, obserwowaliśmy znacznie wcześniej nim pojawiła się kultura New Age. Powrotowi tych praktyk sprzyja powszechna na stronach kolorowych magazynów paranauka, czyli mądrość na użytek domowy: medycyna naturalna czy porady dotyczące pozytywnej energii. Praktyki neopogańskie to sposoby zapewniania sobie dobrego samopoczucia nie przez posiadanie dóbr materialnych, ale poszukiwanie kosmicznej harmonii bytów. Zauważa się silny związek tych nurtów z ekologią. To trochę desperacka próba uduchowienia naszego zmerkantylizowanego świata. Amulety mogą dawać niektórym poczucie bezpieczeństwa, jak innym daje je karta kredytowa. Są elementem "gry" z przyszłością, czyli jej zaklinaniem. Więcej tu magii niż głębi duchowych. Kult cielesności, zmysłowości ma nas włączyć w zatarte, zapomniane rytmy prakultury. Ale nie ma powrotu do prakultury, jak chce pogaństwo. Poza systemem religijnym pojawia się dla współczesnego człowieka szansa udziału w rytuałach zabarwionych mistyką, swoistym teatrze uczestnictwa. Realizuje się w ten sposób głód uczestniczenia w tym, co nas przerasta, co jest tajemnicą, ma moc sezonowego przeistoczenia się, poznania potencjału ludzkich możliwości w materialnym wymiarze cielesności. To głód świętowania w prakulturowych dekoracjach, wśród czarnoksięskich rekwizytów. Jest potrzeba wyjścia z klatki wieżowca i uczestniczenia w prawspólnocie z ziemią, słońcem i kosmosem. Obrzędowość neopogańska nasila się w czasie letniego przesilenia, jest próbą otwarcia na rytmy kosmosu. Jako doświadczenie wewnętrzne może przynosić ludziom wiele satysfakcji. Ale jest i inny aspekt: gdy mówi się o globalnej wiosce, to za sprawą mediów pojawia się też globowy Celt, Tybetańczyk czy Słowianin. W tych imionach kultury są zawarte tęsknoty do czegoś, co niekoniecznie utracone, do czego nie można powrócić przez namysł intelektualny, ale przez udział w rytuałach. Społeczeństwom potrzeba bowiem rytuałów z pierwiastkiem sakralnym.

Największą popularnością cieszy się w Polsce sobótka, obchodzona w wigilię św. Jana. Według wierzeń, noc świętojańska to czas magiczny: idealny do wróżb, czarów, puszczania wianków. Szuka się wówczas kwiatu paproci, który ma gwarantować bogactwo, skacze się przez ogień mający oczyszczającą moc. Do tradycji świętojańskiej nawiązali m.in. organizatorzy I Krakowsko-Warszawskiego Balu Mediów na Wodzie, który odbył się w ostatnią sobotę na statku rozpoczynającym rejs pod Wawelem. - Sobótka z paleniem ognia i orgiastycznym świętowaniem to tradycja, która właściwie nigdy nie zanikła. Istniała zawsze obok zwyczajów chrześcijańskich. Jej nazwa pochodzi od soboty - dla chrześcijan dnia "przed niedzielą" - mówi doc. Słupecki z PAN. Huczne obchodzenie nocy świętojańskiej, zwanej w niektórych rejonach kupałą czy wiankami, znane było w całej Europie. W czasach pogańskich uroczystości te miały się przeradzać wraz z wybiciem północy w wielką orgię, podczas której przestawały obowiązywać wszelkie normy i zakazy. Kościół zwalczał sobótkowe tradycje (synod biskupów w 1408 r. zakazał ich obchodzenia). W końcu "oswoił" je i powiązał z kultem Jana Chrzciciela. - W tradycjach większych uroczystości chrześcijańskich można zauważyć dwa pierwiastki - religijny, chrześcijański i ludowy, pogański - twierdzi ks. Jerzy, redaktor "Czasu Nadziei". - Kościół przyjął pogańskie obrzędy i nadał im chrześcijańską treść, zlał wszystko w jedną kościelną uroczystość. Na przykład obrzęd topienia kukły wyobrażającej zimę powraca w obrzędowości świąt wielkanocnych jako unicestwienie Judasza.
Świętojańskim zwyczajem północy (m.in. Litwa, Łotwa, Kaszuby) jest podpalanie beczek. - Maszoperie kaszubskie, czyli połowowe grupy rybaków, wbijały w dno morskie słup, na którego szczycie osadzano beczkę z chrustem lub grochowinami - opowiada Krzysztof Braun. - Rybacy pływali wokół beczki i strzelali w nią. Jeśli beczka się zapaliła i posypały się iskry, był to znak, że uciekają czarownice. Teraz tego zwyczaju się nie praktykuje, bo rybacy nie potrafią osadzić słupa w dnie morskim.
- Polacy nie interesują się zwyczajami pogańskimi bardziej niż kilka lat temu. Po prostu korzystają z bezpłatnej możliwości dobrej zabawy. Jeżeli ktoś miałby zapłacić za bilet, prawdopodobnie fascynacja sobótką czy inną zabawą gwałtownie by zmalała - uważa Aneta Skibińska z Muzeum Etnograficznego w Poznaniu. - Dobrze jednak, że przypomina się dawne zwyczaje i święta pogańskie, bo są one naszą wizytówką kulturową. - Pogoń za pieniądzem sprawiła, że przestaliśmy mieć czas na kultywowanie obrzędów. Szukanie korzeni jest jednak znakiem, że zaczynamy odnajdywać swe miejsce i szukać stabilizacji - uważa Henryk Brandys.

Magdalena Jarco
Joanna Kostyła



Na ludowo

Niemcy świętują niemal bez przerwy - każdego miesiąca odbywa się co najmniej kilka festynów, jarmarków czy ludowych festiwali. Najchętniej bawią się Bawarczycy, mieszkańcy Badenii-Wirtembergii i Nadrenii. Święta religijne obchodzi się tu na przemian z pogańskimi. Pierwszego dnia Zielonych Świąt w Rothenburgu organizowany jest Schäfertanz - pokaz dawnych tańców pasterskich, które - jak głosi legenda - upamiętniają ocalenie miasta od zarazy. Z kolei w drugi dzień Zielonych Świąt w miasteczku Kötzting odbywa się Pfingstritt, festiwal wywodzący się ze starogermańskiego obrzędu płodności. Tutaj należy się pokazać na przystrojonym koniu i wziąć udział w symbolicznych zaślubinach zielonoświątkowej młodej pary. Najpopularniejszym świętem w Badenii-Wirtembergii jest Fastnet (pogańska tradycja karnawałowa) rozpoczynający się w tłusty czwartek przedstawieniem Schmotzige - sparodiowanymi wydarzeniami minionego roku. Ostatniego dnia kwietnia w Harzu odbywa się Walpurgisnacht - sabat czarownic w noc Walpurgii. W drugą niedzielę sierpnia w Furth im Wald (północno-wschodnia część Lasu Bawarskiego) rozpoczyna się Drachenstich (Pchnięcie smoka) - impreza, której początki sięgają 1431 r. Jesień to czas bachanaliów i zabaw ludowych - na przykład Volksfest w Bad Cannstatt. W październiku Nadrenia bawi się podczas Weinfest i ludowego festiwalu Freimarkt w Bremie. W grudniu natomiast uwaga Niemców koncentruje się na gigantycznych targach bożonarodzeniowych: Christkindelsmarkt lub Weihnachtsmarkt.


Więcej możesz przeczytać w 28/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.