Jednak nie kwiatek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dobrze, że polityczne emocje zatrzymały się na drzwiach pałacu prezydenckiego
Walka o podatki zawsze wywołuje wielkie emocje. Chodzi przecież o jedną z najważniejszych ustaw określających, kto i w jakim zakresie ma łożyć na utrzymanie państwa. Ustalając podatki, przesądza się w gruncie rzeczy o budżecie, bo wydać można z niego tylko tyle, ile wpływów uda się wcześniej zgromadzić. Rozstrzyga się tym samym o zasadach polityki wewnętrznej, od której zależą warunki bytowania milionów rodzin. Nic więc dziwnego, że główne obozy polityczne walczą z wielką determinacją. Wszystko jest w porządku dopóty, dopóki bój toczy się w granicach prawa. Te zaś ostatnio przekroczono. Nie ulega wątpliwości, że koalicja AWS-UW, chcąc obejść parlamentarną obstrukcję SLD, posunęła się do naruszenia regulaminu Sejmu. Przyznają to po cichu nawet koledzy pomysłowego posła Kracika, nie mówiąc już o ekspertach. Dobrze się więc stało, że fala politycznych emocji zatrzymała się na drzwiach pałacu prezydenckiego. Jasne, że każdy, kto patrzy na świat lewym okiem, wolałby, by prezydent zawetował wszystkie trzy ustawy podatkowe. Każda z nich grozi przecież pogorszeniem położenia rodzin o skromnych dochodach. Przyszłoby jednak za to zapłacić upartyjnieniem urzędu prezydenta. W Polsce od dawna przywykliśmy do takich zachowań. Nie tylko w PRL, gdzie rola głowy państwa polegała na wykonywaniu uchwał KC PZPR. Właściwie ostatnim prezydentem myślącym o całym państwie, a nie o własnym obozie politycznym, był Stanisław Wojciechowski. Zamanifestował to najlepiej w maju roku 1926, kiedy w imię legalizmu poparł rząd, którego szczerze nie lubił, a przeciwstawił się Piłsudskiemu, z którym łączyło go trzydzieści lat przyjaźni. Jego następca, Mościcki, był już tylko kwiatkiem przy marszałkowskim mundurze. Również Lech Wałęsa, pierwszy prezydent III RP, nie ukrywał swojego zaangażowania i wręcz demonstracyjnie odgrywał rolę lidera polskiej prawicy. Także Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, byłemu szefowi SLD, niełatwo przychodzą decyzje, w których względy państwowe wymagają przeciwstawienia się życzeniom dawnych partyjnych kolegów. W bardzo ważnych sprawach parokrotnie tak już jednak uczynił, demonstrując wolę budowania niepartyjnej prezydentury. Taka jest też wymowa zawetowania tylko jednej, a nie wszystkich trzech podatkowych ustaw, jak to zgodnie postulowała cała lewica. Ale przecież i ona nie powinna popychać ku upartyjnieniu prezydentury. Prędzej czy później nadwerężyłoby to demokrację, a na tym lewica wyszłaby jak Zabłocki na mydle.
Więcej możesz przeczytać w 49/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.