MENU

Dodano:   /  Zmieniono: 
PŁyta

27-letni Marshall Mathers, bezkompromisowy raper z Detroit, znany jako Eminem, wydał drugi album - "The Marshall Mathers LP". Płyta zawiera kontrowersyjne wyznania artysty, bezpardonowo krytykującego matkę, żonę, boysbandy, Christine Aquillere czy homoseksualistów. Piosenkarz jest ostry jak brzytwa. Podkład muzyczny, często z pogranicza twórczości klasycznej, nie nudzi. W pamięci pozostają utwory, które Eminem wykonuje kilkoma głosami, na przykład "Stan" czy "Criminal".

Wydarzenie: POLSKA

Redaktorzy są jedynie urzędnikami w firmie wydawniczej. Zależy im tylko na tym, by jak najlepiej sprzedać produkt, a nie zachęcić czytelnika do kupienia wartościowej książki" - ubolewa Walter Jon Williams, amerykański pisarz science fiction, upatrujący w tym zjawisku regres literatury. Tę niezbyt dobrze wróżącą diagnozę Williams postawił w pierwszych dniach sierpnia w Gdyni, podczas 28. Edycji Konwentu Europejskiej Fantastyki Eurocon. Wtórował mu Michael Kandel, tłumacz Stanisława Lema, który zwrócił uwagę na fakt, że wydawcy tworzą holdingi. "To jest biznes. Inwestują, chcąc zarobić jak najwięcej, boją się więc podejmować ryzyko wydania nieznanego autora" - dodał Kandel.
Również polscy wydawcy zastanawiają się przede wszystkim nad tym, co zrobić, by jak najwięcej sprzedawać. Średni nakład książek fantastycznych wynosi u nas trzy, cztery tysiące egzemplarzy. Mag rocznie wydaje trzynaście tytułów w nakładach (średnio) trzytysięcznych. - Z tego sprzedają się dwa tysiące - mówi Jacek Rodek, prezes wydawnictwa Mag. Pogorszenie sytuacji w porównaniu chociażby z początkiem lat 90. odnotowuje też Arkadiusz Nakonecznik z wydawnictwa Prószyński i S-ka. - Trzeba jednak pamiętać, że książki fantastyczne kupuje w naszym kraju ok. 40 tys. osób, ale czyta je przeciętnie trzy razy tyle - zauważa Nakonecznik. Spadek nakładów nie tylko książek, ale również magazynów SF widoczny jest również w USA. - Niższe są nakłady wszelkich wydawnictw i ambitniejszych czasopism publicystycznych. Na placu boju pozostaje prasa kobieca i poradnikowa - stwierdza Maciej Parowski z "Nowej Fantastyki".
Czytamy coraz mniej, ponieważ dominuje model życia łatwego i przyjemnego, a lektura jest wysiłkiem. Mimo wszystko, dowodzono podczas konwentu, na tle innych gatunków literackich sytuacja fantastyki wygląda stosunkowo nieźle, gdyż łączy ona rozrywkę, zabawę, przygodę z nierealnością i dzięki temu jest atrakcyjna dla współczesnego odbiorcy. O ile jeszcze trzydzieści lat temu kojarzyła się przede wszystkim z trudnym w odbiorze opisem skomputeryzowanego świata opanowanego przez roboty, o tyle teraz tego rodzaju książki czy filmy pozbawione są często kosmicznej scenografii. Najlepszym przykładem jest bajeczny świat otaczający Conana. To zaproszenie do krainy symboli i znaczeń. Stąd popularność fantasy, czyli kilkutomowych sag opartych na archetypach (rodzaj baśni o podtekstach romantycznych). Literaturę tę chętnie czytają też kobiety - nierzadko jako substytut romansów.
W zachodniej literaturze fantasy dominuje komercja. Autorzy produkują tysiącstronicowe tomiska (wydawnictwo płaci od słowa) powielające Tolkienowskie schematy. Polska fantasy jest ambitniejsza, przemyca głębsze treści. Pośród rodzimych twórców niezaprzeczalnie króluje Andrzej Sapkowski. Tylko jego książki wydawane są w kilkudziesięciotysięcznych nakładach. Do zainteresowania fantastyką przyczynia się z pewnością głównie kino. Niewielu czyta Gibbsona czy Lema, ale "eXistenZ", "Truman Show", "Cube" czy "Matrix" większość raczej zna. Kino fantastyczne, w przeciwieństwie do realistycznego, przetwarza, a nie odtwarza nasze życie. Podejmując wątek wampira, opowiada o mrocznym przestępcy, wyrzutku społeczeństwa lub chorym na AIDS, a poprzez figurę diabła uzmysławia spisek Zła zawiązany przeciwko Dobru. To alegoria daje jej siłę, pozwala spojrzeć na świat z dystansu.
Miłośnikom tego typu twórczości nie wystarcza lektura czy obejrzenie filmu. Zakładają fandomy i organizują konwenty, by wymieniać opinie. Z badań przeprowadzonych przez Klaudię Heintze z Uniwersytetu Śląskiego wynika, że 30 proc. z nich ma wykształcenie wyższe, a 20 proc. - niepełne wyższe. Najczęściej są to informatycy, programiści, naukowcy zajmujący się ścisłymi dziedzinami wiedzy. - Przynależność do fandomu wiąże się ze zgodą na molestowanie intelektualne. Podczas spotkań podejmujemy tematy, które wykraczają poza możliwości percepcyjne i analityczne przeciętnego człowieka - twierdzi Heintze.
Więcej możesz przeczytać w 34/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.