PiS bez nadprezesa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosława Kaczyńskiego opuścił Stanisław Kostrzewski, inżynier finansowy partii. Człowiek, który zna wszystkie jej tajemnice.

Trudno mi sobie wyobrazić PiS bez Kostrzewskiego. To była najważniejsza osoba w tej partii po prezesie – nie ma wątpliwości jeden z byłych polityków PiS. – Jak Kostrzewski uważał, że ktoś chce wydać pieniądze na coś głupiego, to nie dawał. Finansował to, co sam uważał za słuszne. Wydatki PiS od dawna budzą jednak wątpliwości. Z partyjnej kasy ogromne pieniądze regularnie trafiają do kilku spółek. Rządzą nimi ludzie, którzy kilka lat wcześniej działali na zapleczu Nowogrodzkiej.

OBSŁUGA MEDIALNA I UTRWALANIE PAMIĘCI

Jedną z takich firm jest MTML Tomasza Pierzchalskiego. W ostatniej kampanii wyborczej do europarlamentu, która trwała od końca lutego do końca maja, agencja znowu sporo zarobiła na współpracy z PiS. Partia za jej usługi zapłaciła łącznie około pół miliona złotych. To faktury m.in. na organizację konferencji, szkoleń, przygotowanie spotów reklamowych. Kilka miesięcy temu pisaliśmy, że ta sama spółka w 2013 r. zarobiła z kasy partii niemal 3 mln zł. Pierzchalski zaczynał karierę na Nowogrodzkiej, pracował w pokoju obok Kaczyńskiego i szybko stał się ważną postacią na partyjnym zapleczu. Niedługo później założył firmę, która – jak mówili nam politycy PiS – „stała się potentatem w obsłudze medialnej partii”. Kwoty świadczą same za siebie. Na ostatniej kampanii wyborczej zarobiła także firma QLCO należąca do Roberta Stachowicza, od lat stałego bywalca na Nowogrodzkiej. PiS na jej usługi, głównie druk i ekspozycję plakatów, wydało w kampanii do europarlamentu około 900 tys. zł.

Więcej możesz przeczytać w 38/2014 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.