Egzekucja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego zginął generał Marek Papała?

Marka Papałę, byłego komendanta głównego policji, zamordowano w ubiegły czwartek około godziny 22.00. Ułożenie ciała wskazuje, że nie zdążył wsiąść do własnego samochodu, zaparkowanego przed domem na warszawskim Służewcu. Padł tylko jeden strzał - w czoło. Wśród podejrzanych o dokonanie tego mordu wymienia się 25-letniego mężczyznę, który miał uciekać z parkingu. Inna wersja mówi o dwóch młodych ludziach - jeden miał chwilę rozmawiać z Papałą, a później strzelić. Drugi przyglądał się egzekucji z pewnej odległości, potem podszedł i sprawdził, czy strzał był śmiertelny. "Obaj oddalili się szybkim krokiem" - wyjaśniają przesłuchiwani świadkowie. Nie udało się znaleźć łuski pocisku, prawdopodobnie więc nie strzelano z pistoletu, lecz z rewolweru (łuska zostaje w bębenku). Morderca mógł też umieścić broń w plastykowym woreczku. Na dachu samochodu ofiary znaleziono odciski palców.

Mord polityczny, osobista zemsta, napaść psychopaty? - zastanawiają się policjanci. Uderzono w państwo. Zbliżamy się do rosyjskich wzorów, gdzie morderstwa parlamentarzystów, biznesmenów, dziennikarzy wpisują się w codzienność - wyrokują posłowie, skonfundowani zuchwałością tego przestępstwa. Nie ma sporu w jednej kwestii: szybkość i skuteczność policji w ściganiu sprawców tego mordu zaważy w najbliższych latach na poczuciu bezpieczeństwa nas wszystkich.

Policja wątpi, by Marek Papała zginął z powodu osobistych zadrażnień bądź kłopotów finansowych. Wszystko wskazuje na to, że zabójstwa dokonano w sposób profesjonalny. Prowadzący śledztwo biorą pod uwagę kilka motywów zbrodni. Najbardziej prawdopodobne z nich to zemsta lub zabójstwo na zlecenie. Wykonawcą mógł być ktoś, kto nawet nie wiedział, do kogo strzela. Policjanci nie mówią na razie o jednym, dominującym motywie zbrodni. Podkreśla się jednak, że gen. Papała radykalnie zwalczał korupcję w policji, doprowadził do zwolnienia wielu funkcjonariuszy. Walczył też z gangami narkotykowymi. Skutecznie zahamował przemyt na przejściu granicznym w Terespolu. Mówi się też, że Marek Papała mógł być przypadkowym, lecz wyjątkowo niewygodnym ze względu na swoje policyjne kwalifikacje, świadkiem drażliwej sprawy bądź przestępstwa. Morderca mógł chcieć odzyskać dowód w tej sprawie - notes, wizytówkę, dokument, fakturę.

Specjalną grupą śledczą, która pracuje nad wyjaśnieniem okoliczności śmierci gen. Papały, kieruje młodszy inspektor Jerzy Skrycki z Biura ds. Koordynacji Służby Kryminalnej Komendy Głównej Policji, który wyjaśniał m.in. okoliczności zamordowania byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej. Według pierwszych nieoficjalnych doniesień, po zabójstwie Marka Papały policja powieliła błędy z tamtego śledztwa. Miejsce zbrodni nie zostało dostatecznie szybko odizolowane. Zanim ogrodzono je specjalną taśmą, wokół samochodu Papały kręciło się mnóstwo ludzi - sąsiedzi, znajomi, politycy. W ten sposób zatarto wiele mikrośladów. Wątpliwe zatem, by prowadzący śledztwo mogli wykorzystać na przykład ślady zapachów, na podstawie których identyfikowano chociażby podejrzanych o zabójstwo warszawskiego studenta Wojciecha Króla. Policjantom brakuje także wyczerpujących i wiarygodnych zeznań świadków. Mimo zapowiedzi, do końca minionego tygodnia nie udało się sporządzić portretów pamięciowych osób podejrzanych o dokonanie tego zabójstwa.

Rozważając motyw zemsty, policjanci przypominają, że były szef policji zaostrzył walkę z przestępczością zorganizowaną: w całym kraju za kratki trafiło tysiące różnego kalibru przestępców, w tym praktycznie wszyscy szefowie gangów z Pomorza Zachodniego. Przechwycono też duże przesyłki narkotyków zamówionych przez Pruszków w Kolumbii. Tylko w jednej takiej akcji Pruszków stracił ok. 300 mln dolarów. Prawdopodobieństwo odwetu było więc całkiem realne. Policjanci przypominają również, że do dziś dokładnie nie wyjaśniono okoliczności śmierci córki poprzednika Papały, gen. Jerzego Stańczyka. Ponadto Marek Papała miał lada dzień objąć niezwykle istotną funkcję oficera łącznikowego polskiej policji w Brukseli.

W Polsce ochrona z urzędu przysługuje tylko prezydentowi, premierowi, wicepremierom, marszałkom obu izb parlamentu oraz ministrom spraw wewnętrznych i obrony narodowej. Jeśli któryś z polityków czuje się zagrożony i zgłosi wniosek o przydzielenie ochrony, może ją otrzymać. Policjanci z ochrony raczej nie korzystają. - Marek Papała nie zgłaszał, że czuje się zagrożony i dlatego nie miał żadnej ochrony. Gdyby chciał, na pewno taką ochronę by otrzymał - mówi inspektor Jan Michna, następca Papały na stanowisku komendanta głównego policji. Marek Papała nie korzystał z ochrony także w czasie sprawowania urzędu.

- Komendant policji bądź szef Urzędu Ochrony Państwa mogą wystąpić o ochronę, ale tego nie robią, gdyż wolą być chronieni przez struktury własnego urzędu. Po odejściu ze stanowiska okazuje się, że nie chroni ich nikt. Moim zdaniem, to niedopuszczalne - uważa Bronisław Komorowski, poseł AWS, były wiceminister obrony narodowej.

- Ochrona wysokich urzędników państwa jest pewnie psychologicznie potrzebna, ale nic nie daje. Było już tyle zabójstw, wysadzonych samochodów, zamachów, w których ginęli również ochroniarze - mówi Jan Krzysztof Bielecki, były premier. - W niedzielę zawsze jeździłem po Warszawie sam - peugeotem 205. Czasem widziałem ludzi w sąsiednich samochodach zdziwionych, że premier sam siedzi za kierownicą.

- W ostatnich latach w Polsce nie notowano prób zamachów na polityków - mówi Jan Michna. Stosunkowo rzadko ofiarami zamachowców padali też policjanci. W latach 1990-1997 zginęło 54 funkcjonariuszy. Większość z nich zabito jednak w trakcie wykonywania obowiązków służbowych, przeważnie podczas pościgu za przestępcą. Najwyższym rangą policjantem, który zginął w wyniku zamachu bombowego w kwietniu tego roku, był komendant komisariatu w Janowicach Wielkich (województwo jeleniogórskie). Okazało się, że sprawcami zbrodni byli żona i jej kochanek.

Nic nie zapowiada rychłego przełomu w śledztwie. Po zabójstwie komendanta Papały nie powstanie też raczej w policji specjalny system ochrony najważniejszych funkcjonariuszy, co postulują niektórzy politycy. - Nie ma takiego systemu. Nigdy się nie bałem i nadal się nie boję. Stanę się jednak teraz ostrożniejszy i częściej będę się oglądał za siebie - mówi inspektor Jan Michna. - Gdybyśmy założyli, że policjantom potrzebna jest ochrona, trzeba by ją przydzielić każdemu funkcjonariuszowi, bo przecież każdy ma do czynienia z przestępcami - uważa komisarz Andrzej Przemyski, jeden z najbliższych współpracowników Papały, a dziś doradca komendanta Michny.

Zarówno politycy, jak i policjanci są zgodni: sprawca tej zbrodni musi zostać wykryty. W przeciwnym razie nastąpi dalsza erozja społecznego poczucia bezpieczeństwa, łatwo będzie można zastraszyć przeciętnego funkcjonariusza i urzędnika państwowego. Świat przestępczy musi wiedzieć, że ta zbrodnia będzie go bardzo drogo kosztowała.

Więcej możesz przeczytać w 27/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.