BRUDNA KASA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy w Polsce jest możliwa walka z piratami?
W Polsce 75 proc. oprogramowania komputerowego oraz połowa płyt i kaset z nagraniami muzycznymi pochodzi z nielegalnych wytwórni. Wprawdzie w ciągu kilku ostatnich lat skala piractwa w naszym kraju znacznie się zmniejszyła, lecz nadal pod tym względem pozostajemy w europejskiej czołówce. Walka policji z tym zjawiskiem oraz liczne kampanie antypirackie w mediach są coraz mniej skuteczne. Dzieje się tak dlatego, że oryginalna płyta CD kosztuje w sklepie 50 zł, a jej piracka imitacja na bazarze - pięciokrotnie mniej. Wysokie koszty produkcji, promocji, honoraria autorskie, marże i podatki nie działają więc na korzyść producentów i autorów - zyskują na tym głównie piraci.

Jeszcze w 1992 r. Polska była największym na świecie producentem pirackich płyt i kaset. Ponad 95 proc. dostępnych na rynku nagrań było nielegalnymi kopiami. W 1995 r., po wejściu w życie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, sytuacja zaczęła się poprawiać. Według szacunków, na polskim rynku liczba pirackich płyt i kaset wynosi 30-50 proc. Takie właśnie nagrania najłatwiej kupić na bazarach. Kasety pochodzą z nielegalnych polskich wytwórni, płyty CD przemycane są w większości z zagranicy, choć i u nas działa już kilka tłoczni.
- Trudno oszacować, o ile więcej płyt moglibyśmy zbyć, gdyby nie piraci. Płytę Celine Dion sprzedaliśmy w 300 tys. egzemplarzy, a pewnie rozeszłoby się jeszcze 200 tys. Tracimy też na tym, że piraci produkują składanki z największymi przebojami poszczególnych wykonawców - mówi Krzysztof Palesa z Sony Music Polska. Legalnych wytwórców najbardziej niepokoi fakt, że ostatnio nielegalnie na masową skalę kopiowane są polskie nagrania. - Mniejsze firmy, ponoszące wszystkie koszty, mogą tego nie wytrzymać finansowo. Różnica cen jest bowiem zabójcza. Dlaczego płyty są tak drogie? Fiskus potraktował ich nagranie jak normalną produkcję przemysłową i obłożył płyty podatkiem VAT w wysokości 22 proc. Do tego wszystkiego detaliści dorzucają marżę wynoszącą 30-45 proc., choć na świecie nie przekracza ona zazwyczaj 12 proc. - tłumaczy Andrzej Kosmala ze Związku Producentów Audio-Video.
Producenci płyt skarżą się, że polskie prawo nie chroni dostatecznie ich interesów. Za granicą prawa wykonawców chronione są przez 50 lat, w Polsce tylko przez 20, choć nasz kraj podpisał wszystkie możliwe konwencje międzynarodowe zobowiązujące nas do przedłużenia tego okresu. W ten sposób każdy, kto chce i może to zrobić, wypuszcza na rynek bez żadnych opłat płyty, które zostały wydane ponad 20 lat temu. - Przez ostatnie cztery lata poprzednia koalicja nie zrobiła absolutnie nic w tej sprawie. To skandal. Na szczęście teraz zaczyna się coś dziać. Właśnie zaczynamy rozmowy z Ministerstwem Kultury - mówi Kosmala
W zainicjowanej ostatnio wielkiej akcji producenci płyt i kaset nakłaniają do ignorowania piratów oraz kupowania wyłącznie legalnych produktów. Ich zdaniem, wystarczy uświadomić społeczeństwu, że nabywając "brudny dźwięk", zasila się przestępców w "brudną kasę". Bardzo wątpliwe jednak, aby akcja odniosła skutek. Jedynym wyjściem z obecnej sytuacji jest obniżenie cen oryginalnych płyt i kaset.
Firmy płytowe jednak zgodnie twierdzą, że tego zrobić się nie da. Sam koszt wyprodukowania i nagrania płyty CD wynosi zaledwie 6 zł. Koncern Sony Music Polska płyty wykonawców zagranicznych sprzedaje detalistom po 39 zł. Ci doliczają swoją marżę w wysokości 30-45 proc. i w efekcie w sklepie musimy zapłacić ponad 50 zł. Płyty polskich artystów są trochę tańsze - w hurcie kosztują ok. 23 zł. Za co więc płacimy? Przeciętnie 11 proc. ceny hurtowej to tantiemy autorskie, które zasilają kieszeń kompozytora i autora tekstu. Jeżeli płyta dobrze się sprzeda, kolejne 8-18 proc. wyniosą tantiemy wykonawcy. W wypadku płyty zagranicznej oprócz tantiem autorskich Sony Polska wnosi jeszcze opłaty producenckie i wykonawcze, wpływające do kasy centrali koncernu Sony i wykonawcy muzyki. Jest to 22-25 proc. ceny hurtowej.
Jeszcze gorsza sytuacja panuje na polskim rynku oprogramowania komputerowego. - Właśnie na nim działa dziś najwięcej piratów. Producenci i autorzy oprogramowania tracą teraz najwięcej - mówi komisarz Paweł Biedziak z Komendy Głównej Policji. Tylko w 1996 r. producenci programów użytkowych (bez gier i programów multimedialnych) stracili w wyniku takich działań 170 mln USD. Polscy piraci komputerowi w tej konkurencji przegrywają tylko z Rosjanami, Bułgarami i Węgrami.
W cenę oryginalnego programu wkalkulowuje się bardzo wysokie koszty licencji, prawa autorskie, które stanowią 30-50 proc. ceny całego produktu, koszt oprawy poligraficznej itd. Wydawcy doliczają sobie też straty spowodowane piractwem. Na cenę ma również wpływ nakład, a ten w Polsce jest zazwyczaj niski - właśnie za sprawą piratów. Handel nielegalnym oprogramowaniem jest dziś domeną zorganizowanych grup przestępczych. Zysk jest ogromny, a ryzyko niewielkie - osoby, które skazano w Polsce za piractwo komputerowe, można policzyć na palcach jednej ręki. Dotychczas największym sukcesem wymiaru sprawiedliwości w walce z piratami komputerowymi był ubiegłoroczny wyrok Sądu Rejonowego w Poznaniu. Dwie osoby zajmujące się nielegalnym kopiowaniem i rozpowszechnianiem programów komputerowych skazano na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat.
Nadal nagminnym zjawiskiem jest nielegalne kopiowanie kaset wideo. Policja szacuje, że działają tysiące takich wytwórni, często urządzonych w niewielkich pokojach w prywatnych mieszkaniach. Wystarczy bowiem dziesięć magnetowidów, żeby wyprodukować miesięcznie kilka tysięcy nielegalnych kopii największych filmowych przebojów. Na ulicznych straganach można kupić pirackie kopie filmów, które nie miały jeszcze swej premiery na wideo nawet w USA. Podczas gdy na całym świecie obsypany Oscarami "Titanic" legalnie pokazywany był jedynie w kinach, na warszawskich straganach można już było kupić kasetę z tym filmem za 35 zł. Takie kopie piraci produkują dzięki nielegalnej współpracy pracowników kin. Filmy rejestruje się wprost z ekranu za pomocą kamery wideo. Wyprodukowaną w ten sposób kopię "Kilera" Juliusza Machulskiego można dostać w Warszawie za 35 zł. Jest wielu nabywców, bo oryginalny produkt kosztuje w sklepach aż 88 zł.
Nielegalne kopiowanie i rozpowszechnianie programów komputerowych, płyt kompaktowych czy kaset wideo na całym świecie jest uznawane za jeden z najbardziej opłacalnych interesów. Zysk można bowiem porównać tylko z dochodami z handlu narkotykami, przy czym w razie wpadki kary są nieporównywalnie mniejsze.
Więcej możesz przeczytać w 27/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.