Samobójstwo na żywo

Samobójstwo na żywo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Amerykanie tracą zaufanie do mediów
Goniące za sensacją amerykańskie środki przekazu z własnej winy stały się głównymi ofiarami skandalu obyczajowego z prezydentem Clintonem i Moniką Lewinsky w rolach głównych. Od momentu pojawienia się pierwszych zarzutów - najpierw w Internecie, a następnie w poważnym tygodniku "Newsweek" - w mediach rozpętało się prawdziwe szaleństwo nie sprawdzonych rewelacji, spekulacji i domysłów. Większość ekspertów i Amerykanów zgadza się, że zarzuty postawione Clintonowi są poważne. Obrana przez media metoda obsesyjnego pogrążania się w skandalu okazała się jednak samobójcza.
Po kilku dniach tej samonapędzającej się afery z powodu braku istotnych informacji nawet poważne dzienniki wdały się w dyskusję o szczegółach anatomii prezydenta. Zaowocowało to kolejnym spadkiem zaufania Amerykanów do mediów. O ile w 1985 r. wierzyło im 
55 proc. społeczeństwa, o tyle teraz tylko 37 proc. Nic dziwnego, że wzrosła popularność Clintona, który postrzegany jest jako ofiara mediów. Sympatie są zawsze po stronie prześladowanych. I może jest to jedyna nauka, jaką z tego skandalu mogą wyciągnąć amerykańskie środki przekazu, jeśli oczywiście pozwoli im na to coraz ostrzejsza konkurencja.
Fred Friendly, nieżyjący już legendarny szef wiadomości sieci telewizyjnej CBS, w 1966 r. domagał się, aby stacja transmitowała posiedzenie jednej z senackich komisji, poświęcone eskalacji amerykańskich działań w Wietnamie. Szefowie sieci odmówili, obawiając się spadku notowań. Zamiast doniosłej dyskusji amerykańskich senatorów nad zaangażowaniem w Indochinach CBS nadała jeden z odcinków popularnej opery mydlanej "I Love Lucy". Friendly złożył rezygnację. Dziś - zdaniem znawców - nie stałoby się to powodem rezygnacji dla nikogo.
Debata nad ratyfikowaniem rozszerzenia NATO w amerykańskim Senacie, określana przez niektórych jako najbardziej brzemienna w konsekwencje dyskusja od czasu zakończenia zimnej wojny, była pokazywana tylko przez niekomercyjną telewizję C-SPAN, finansowaną przez amerykańskie stowarzyszenie telewizji kablowej. Nikt nie składał rezygnacji i nikt nie protestował. Trzydzieści lat temu nie do pomyślenia byłoby nadawanie na żywo "niby-pościgu" za uciekającym byłym futbolistą i gwiazdorem telewizyjnym O.J. Simpsonem czy też transmisja samobójstwa, jaką nadały lokalne stacje telewizyjne w Los Angeles. Dwie z sześciu tamtejszych
telewizji bezpośrednio relacjonowały pogoń za uzbrojonym mężczyzną (niektóre przerywając emitowane w tym czasie programy dla dzieci) nawet w chwili, kiedy półnagi mężczyzna przystawił sobie strzelbę myśliwską do głowy i pociągnął za spust.
"To dzień, w którym stacje telewizyjne w Los Angeles powinny pochylić głowy ze wstydu" - napisał Howard Rosenberg, zajmujący się mediami krytyk "The Los Angeles Times". Jeff Wald, szef wiadomości lokalnej stacji telewizyjnej KTLA, cynicznie bronił swojej decyzji: "Nie pracujemy dla cenzury, ale dla wiadomości. Naszym obowiązkiem jest powiedzieć ludziom, co się dzieje". Wald oczywiście wygodnie przemilczał fakt, że stacje, które pokazały to samobójstwo na żywo, zwiększyły liczbę swoich widzów o 10 proc.
Pogoń za sensacją i atrakcyjnością za wszelką cenę nie jest tylko przywarą elektronicznych środków przekazu. W tym miesiącu wydawcy poważanego lewicowego czasopisma "The New Republic" musieli publicznie uderzyć się w piersi, gdy wyszło na jaw, że 25-letni reporter Stephen Glass większość swoich artykułów opublikowanych na łamach tego pisma w ciągu trzech lat oparł na fikcyjnych źródłach i wypowiedziach nie istniejących postaci. Dziwne, że "The New Republic", który - jak każdy poważny amerykański tygodnik czy miesięcznik - ma dział sprawdzania faktów, wcześniej nie zorientował się, że ma do czynienia z beletrystyką, a nie z dziennikarstwem. Glass przeniósł w istocie do prasy to, co w amerykańskiej telewizji znane jest jako "dramatyzacja wydarzeń"; niby-reportaże, w których aktorzy odgrywają sceny przestępstw, do jakich rzeczywiście doszło.
Dla 83 proc. Amerykanów podstawowym źródłem informacji są wiadomości nadawane przez lokalne sieci telewizyjne, będące królestwem sensacji i radosnej paplaniny o pogodzie. Telewizje o zasięgu ogólnokrajowym - ABC, CBC i NBC - starając się sprostać lokalnej konkurencji, w ubiegłym roku najwięcej czasu poświęciły procesom Timothy?ego McVeigha i Terry?ego Nicholsa, oskarżonych o dokonanie zamachu bombowego w Oklahoma City. W pierwszej dwunastce wydarzeń najdłużej relacjonowanych przez amerykańską telewizję znalazła się oczywiście tragiczna śmierć księżnej Diany, a także proces cywilny O.J. Simpsona. Konflikt z Irakiem zajął dopiero szóste miejsce. Ogólnokrajowe stacje czwartą część czasu w swoich wiadomościach poświęciły morderstwom i przestępczości. Jeśli media są zwierciadłem społeczeństwa, prezentowany przez telewizję w USA obraz Amerykanów i ich zainteresowań jest raczej przygnębiający.

Więcej możesz przeczytać w 27/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.