Ostdeutsche Wirtschaft.

Ostdeutsche Wirtschaft.

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stereotypy mają długi żywot. Nabyta kiedyś opinia idzie za człowiekiem i wiadomo, jak trudno o jej bezstronną weryfikację zarówno in plus, jak i in minus. To samo dotyczy społeczeństw i narodów. Negatywny stereotyp bywa bowiem bardzo wygodny dla jego głosiciela, usprawiedliwia automatycznie negatywny stosunek do określonej nacji. Może się jednak stać niebezpieczny - jak każdy aprioryzm - dla ludzi mu hołdujących. Jest to bowiem forma samooszukiwania się, abstrahująca od realiów...
Ani znaczna część społeczeństwa niemieckiego, ani my sami nie jesteśmy skłonni do rewaloryzacji osiągnięć.

Stereotypy mają długi żywot. Nabyta kiedyś opinia idzie za człowiekiem i wiadomo, jak trudno o jej bezstronną weryfikację zarówno in plus, jak i in minus. To samo dotyczy społeczeństw i narodów. Negatywny stereotyp bywa bowiem bardzo wygodny dla jego głosiciela, usprawiedliwia automatycznie negatywny stosunek do określonej nacji. Może się jednak stać niebezpieczny - jak każdy aprioryzm - dla ludzi mu hołdujących. Jest to bowiem forma samooszukiwania się, abstrahująca od realiów...

Do takich negatywnych stereotypów należało w Niemczech i tu i ówdzie nadal należy pojęcie polnische Wirtschaft - synonim złej, marnotrawionej gospodarki - mające uzasadnić poczucie wyższości wobec Polaków, a nawet bezzasadność istnienia Polski, którą - jak wiadomo - lubiano dzielić pomiędzy sąsiadów. Tej opinii (o jej losach napisał rozprawę świetny germanista poznański prof. Hubert Orłowski) nie były w stanie obalić sukcesy gospodarcze Polaków w zaborze pruskim. I dziś wielu Niemcom z trudem przychodzi uznanie, że obrana przez Polskę droga transformacji była dobra i odnieśliśmy sukces, zwłaszcza w porównaniu z wątpliwymi założeniami i realizacją programu przekształcenia b. NRD w część Republiki Federalnej Niemiec. Niektórym nadal wygodniej jest twierdzić, że niemal każdy Polak to złodziej samochodów.
Tymczasem Polacy są raczej skłonni do wyolbrzymiania zalet zachodnich sąsiadów niż do odpłacania pięknym za nadobne. Mimo gorzkich doświadczeń historycznych, nikt w Polsce nie twierdzi, że każdy Niemiec to agresor. Niezmiennie cenimy niemieckie cnoty obywatelskie (których nam brakuje). Ogromnym szacunkiem cieszy się niemiecka sztuka, literatura i nauka.
Lata 90. wydają się dobrą okazją do korekty tej asymetrii przede wszystkim ze strony niemieckiej. Zresztą w Niemczech oficjalnie podkreśla się decydującą rolę Polski w obaleniu totalitaryzmu komunistycznego i gospodarcze sukcesy naszego kraju.
Ale powiedzmy sobie szczerze: ani znaczna część społeczeństwa niemieckiego, ani my sami nie jesteśmy skłonni do rewaloryzacji naszych osiągnięć, choć w porównaniu z sąsiadującymi z Polską tzw. nowymi krajami związkowymi nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów. Transformacja w Polsce jest nieporównanie mniej kosztowna niż u naszych zachodnich sąsiadów. Przyrost produktu krajowego o jednostkę kosztuje we wschodnich Niemczech znacznie więcej niż w Polsce. Szybki rozwój gospodarczy Polski w ostatnich latach zawdzięczamy przede wszystkim sobie, a nie zewnętrznej pomocy. Warto pamiętać, że wschodnie landy Niemiec, czyli dawna NRD (kraj liczący 15 mln mieszkańców i prawie trzykrotnie mniejszy od Polski), otrzymują co roku niewyobrażalną dla nas sumę ok. 100 mld USD subwencji i różnych form pomocy. To przecież więcej niż cały dług publiczny Polski - krajowy i zagraniczny! Czy nie warto by postawić pytania o prawidłowość i gospodarność wykorzystania tych gigantycznych sum? Podczas gdy my żyjemy na własny koszt i zaczynamy przy tym spłacać zadłużenie zagraniczne, wschodnioniemieckie landy produkują zaledwie dwie trzecie tego, co konsumują. To prawda, że Niemców stać na te gigantyczne wydatki, ale czy to tytuł do chwały dla niemieckiej gospodarki?


Wschodnie landy Niemiec otrzymują co roku niewyobrażalną dla nas sumę ok. 100 mld USD
subwencji i różnych form pomocy


Zachód błędnie (mimo licznych ostrzeżeń) zakładał, że następnego dnia po przyłączeniu NRD do RFN wschodni Niemcy upodobnią się do zachodnich braci. Zupełnie nie doceniono stopnia marksistowskiej indoktrynacji tego społeczeństwa. To Polacy i Węgrzy wiedzieli, w czym rzecz i oczy przecierali ze zdumienia, gdy Honecker w 1987 r. (sic!) był przyjmowany z honorami w Bonn. Ekonomiści polscy mieli już wtedy prawie gotowy program transformacji.
Czas najwyższy więc nabrać nieco pewności siebie. Zbyt skromni nie są ofensywni i nie wygrywają!.
Więcej możesz przeczytać w 29/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.