SPADKOBIERCY PRL

SPADKOBIERCY PRL

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pracownicy, których socjalizm przyzwyczaił do osłon socjalnych, żądają nie tylko ich utrzymania, lecz wręcz domagają się kolejnych przywilejów. Tymczasem z badań przeprowadzonych na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Socjalnej wynika, że społeczeństwo jest negatywnie nastawione do nadmiernego faworyzowania różnych grup zawodowych.
Pracownicy, których socjalizm przyzwyczaił do osłon socjalnych, żądają nie tylko ich utrzymania, lecz wręcz domagają się kolejnych przywilejów. Tymczasem z badań przeprowadzonych na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Socjalnej wynika, że społeczeństwo jest negatywnie nastawione do nadmiernego faworyzowania różnych grup zawodowych.

Do najpoważniejszych przywilejów należy możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę. Jest to uzasadnione w wypadku osób pracujących w ciężkich warunkach (hutnicy, górnicy, kolejarze itp.). Trudno jednak zrozumieć, dlaczego prawo to przysługuje na przykład pracownikom dokumentacji i informacji naukowej, dokumentalistom, kustoszom, bibliotekarzom, solistom, wokalistom, muzykom grającym na instrumentach klawiszowych i smyczkowych, chórzystom czy komikom cyrkowym.
Górnicy nie są już tak hołubieni jak w latach 70. i 80. Ukoronowaniem przyznawanych im wówczas przywilejów było ustanowienie "Karty górnika". Wprawdzie dzisiaj wiele zapisów to anachronizmy ("Pracownikom zatrudnionym pod ziemią, którzy zawarli związek małżeński, przysługuje jednorazowa pożyczka na zagospodarowanie w wysokości 10 zł, umarzana po 5 latach nienagannej pracy pod ziemią"), ale są i takie, które przysparzają wymiernych korzyści. Należy do nich gwarancja wypłaty tzw. barbórkowego, czyli dodatkowej pensji w grudniu, a także premie w wysokości 10-60 proc. płacy zasadniczej, krótszy tydzień pracy (37,5 godziny), dłuższe urlopy, deputaty węglowe, możliwość przejścia na emeryturę w wieku 42 lat i stosunkowo wysokie nagrody jubileuszowe.
Górnicy nie zgadzają się na jakiekolwiek zmiany wymagające wyrzeczeń. Chcą, aby za przygotowywaną właśnie restrukturyzację górnictwa płacili wszyscy oprócz nich samych. Nie przekonują ich nawet obietnice rekordowo wysokich osłon dla zwalnianych. Każdy, kto zechce zmienić zawód, będzie miał prawo do dwuletniego zasiłku socjalnego (przynajmniej 830 zł miesięcznie plus dodatki). Jeżeli podejmie pracę, może liczyć na dodatkowe 26 tys. zł (brutto). Ci, którzy odejdą z kopalń od razu, otrzymają jednorazową odprawę w wysokości 44,4 tys. zł (brutto). Ponadto górnicy mogliby zrezygnować z pracy pięć lat przed emeryturą. Przez ten czas otrzymywaliby 75 proc. średniego wynagrodzenia. Skorzystaliby na tym zwłaszcza szefowie spó-łek węglowych zarabiający dzisiaj przynajmniej 20 tys. zł miesięcznie - ponad dziesięć razy więcej niż górnicy. (Dla porównania: z układu zbiorowego pracy w poznańskich Zakładach Przemysłu Metalowego H. Cegielski wynika, że kierownik fabryki może zarabiać maksymalnie cztery razy więcej, niż wynosi średnia płaca w przedsiębiorstwie.) W ciągu pięciu lat oczekiwania na emeryturę górnik otrzyma 90 tys. zł - równowartość dziesięcioletnich poborów dyrektora szkoły. Zresztą dodatki przysługujące nauczycielom stanowią niewielką rekompensatę za bardzo niskie zarobki. Trzeba jednak przyznać, że "Karta nauczyciela" gwarantuje naszym pedagogom pensum należące do najniższych w Europie (21 godzin tygodniowo). Ministerstwo Edukacji Narodowej niejednokrotnie dawało sygnały, że zarobki w szkolnictwie mogą wzrosnąć, jeśli "Karta nauczyciela" zostanie zlikwidowana, a pensum wzrośnie. Próby zmian kontestuje przede wszystkim Związek Nauczycielstwa Polskiego, grożący rozpoczęciem we wrześniu ogólnopolskiego strajku.
Niektóre zapisy zawarte w "Karcie nauczyciela" nie przetrwały próby czasu. Teraz, gdy mieszkanie stało się towarem na wolnym rynku, anachronizmem jest na przykład "prawo do dodatkowej powierzchni mieszkalnej w postaci dodatkowej izby". Konkretny wymiar ma jednak zapis dający dzieciom nauczycieli pierwszeństwo w przyjęciu do przedszkoli, internatów, burs i szkół ponadpodstawowych oraz prawo do pięćdziesięcioprocentowej ulgi na przejazdy pociągami osobowymi.
Osoby, które pracowały bądź pracują w PKP, a także ich dzieci mają prawo do bezpłatnych przejazdów pociągami. Przywilej ten przysługuje również współmałżonkom pracowników PKP po wpłaceniu określonej kwoty. Kolejarze otrzymują też deputat węglowy - 3,6 t węgla rocznie (równowartość 133,2 zł miesięcznie), ponadto mundur bądź dodatek mundurowy w wysokości 20 zł miesięcznie. Znacznie bardziej wymierne korzyści materialne uzyskują po przepracowaniu trzech lat w firmie pracownicy przynoszącego straty PLL LOT. Co roku mogą wykupić trzy bilety lotnicze po niższej cenie. Za lot do jakiegokolwiek kraju w Europie płacą ok. 30 USD, a do Stanów Zjednoczonych - ok. 60 USD (plus opłaty lotniskowe).
- Nie sądzę, by żołnierze byli wyjątkowo uprzywilejowani, raczej spoczywa na nich więcej obowiązków i ograniczeń. W armii nie ma związków zawodowych, żołnierze zawodowi nie mogą prowadzić działalności politycznej, mają nie normowany czas pracy, ponoszą odpowiedzialność za ludzi i sprzęt - mówi ppłk Eugeniusz Mleczak, rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej. Jego zdaniem, wszelkie przywileje - na przykład pięćdziesięcioprocentowa zniżka kolejowa, korzystniejsze niż w innych działach budżetówki zasady naliczania emerytur, dodatek mundurowy - są rekompensatą za niedogodności związane ze służbą. Nie musi ona być długa, gdyż po piętnastu latach pracy można przejść na emeryturę.
Podobne przywileje przysługują policjantom. Magnesem przyciągającym do wojska i policji miały być służbowe mieszkania. - To, niestety, martwy zapis. W największych garnizonach lista oczekujących jest tak długa, że lokum otrzymuje się najwcześniej po ośmiu latach - twierdzi Mleczak. - Żołnierze mogą jednak uzyskać pomoc przy zakupie mieszkania w wysokości ok. 10 tys. zł na członka rodziny, policjanci otrzymują zaś niewiele ponad 2 tys. zł - uzupełnia komisarz Krzysztof Targowski z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji.
Kolejnymi beneficjantami budżetu są rolnicy. Ich emerytury niemal w całości finansowane są z publicznej kiesy. W ubiegłorocznej ustawie budżetowej na dopłaty do Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego przeznaczono 8,5 mln zł. Rolnicy nie płacą podatku dochodowego. Wielu korzysta z preferencyjnych kredytów.
Wszystkie te przywileje to niewiele w porównaniu z podarunkiem Sejmu poprzedniej kadencji. Otóż przyjął on ustawę, w myśl której 15 proc. akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw dostają bezpłatnie ich pracownicy. Trudno obliczyć, ile ludzi na tym skorzysta, gdyż prawo do darmowych akcji mają wszyscy zatrudnieni w tych firmach przed komercjalizacją. Wiadomo, że chodzi o kilkanaście milionów osób. Niedawno przewodniczący AWS Marian Krzaklewski oszacował wartość państwowego majątku na 180 mld zł. Łatwo obliczyć, że 27 mld zł państwowej darowizny (to najlepsze określenie) trafi do ludzi, którzy nie zainwestowali ani złotówki w powstanie ich zakładu. Pieniądze na ten cel pochodziły przecież z centralnego budżetu, czyli podatków wszystkich Polaków.
Trudno odebrać raz przyznane ulgi. Przekonują się o tym pracodawcy podczas negocjacji. Związkowcy pytają, dlaczego rządzący chcą im odebrać część przywilejów, skoro sami z nich korzystają. Argumentują, że na przykład posłowie mają prawo do darmowych przejazdów krajowych, a uposażenia parlamentarzystów i wydatki związane z utrzymaniem biur poselskich są nie opodatkowane.
- Wszelkie przywileje dla grup zawodowych czy firm to oszukiwanie milionów Polaków. Pieniądze wydawane na ten cel powinno się raczej przeznaczyć na restrukturyzację. W przedsiębiorstwach prywatnych nie ma takiego nacisku na osłony, gdyż obie strony są bardziej odpowiedzialne - uważa Lech Pilawski, wicedyrektor biura Polskiej Rady Biznesu.
Więcej możesz przeczytać w 29/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.