POCZTA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ekspozycja ruchoma.
Z punktu widzenia muzealników artykuł "Ekspozycja ruchoma" (nr 28) mógłby się stać lekturą obowiązkową, jako wstęp do marketingu muzealnego, gdzie fundamentem działań jest teza, że ekspozycja muzealna jest takim samym towarem jak bułki, kiełbasa i książki. Reformy Balcerowicza uruchomiły wszędzie możliwości korzystania z mechanizmów wolnego rynku, nierównomiernie jednak wykorzystywane w sferze budżetowej ("Szpitale grozy", nr 28). Szczęśliwie kultura, a szczególnie muzea konsekwentnie lokują swoje usługi w segmencie turystycznym oraz różnych formach rekreacji i zaczynają nawet konkurować z sobą. W tym kontekście szczególnej wagi nabiera perfekcyjna jakość "produktu", czyli statutowej działalności zarejestrowanego muzeum, które od ministra kultury i sztuki z momentem wpisu do Państwowego Rejestru Muzeów uzyskuje jakby certyfikat jakości odpowiadający normom ISO.
Interesujący tekst pozwolę sobie uzupełnić refleksją metodologiczną. W latach 90. muzea, do tej pory zwykle instytucje propagandowe, gdzie często fikcja zastępowała prawdę historyczną, musiały zdobyć oparcie w widzach pozyskiwanych nowymi formami działania. Jednocześnie musiały się borykać z problemem drastycznie malejących dotacji państwowych czy samorządowych. Ta szokowa kuracja zaowocowała jednak opisanymi we "Wprost" imprezami, których genezy należy szukać w Disneylandzie i popularnych na Zachodzie tzw. parkach tematycznych. Dlatego też wzrasta znaczenie muzeów dysponujących odpowiednimi zbiorami, kadrą i budynkiem, gdzie "wyzyskanie oryginalnego pomysłu" może mieć przełożenie na pozyskiwanie środków finansowych na dalszą działalność.
Ze światowych przykładów należy wspomnieć o szokująco awangardowej ekspozycji zbrojowni, która z Tower w Londynie przeniosła się do nowej siedziby w Leeds, by poprzez bliskość eksponatów i występy aktorów nadać wizycie w muzeum nowy sens.
W Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie widz, rejestrując się w komputerze, wyrabia sobie kenkartę i może przeżyć koszmar zagłady Żydów, oglądając oryginalną bramę getta w Tarnowie czy fragment bruku z ulic warszawskiego getta. Coraz większą rolę odgrywać będą z pewnością przekazy multimedialne, które z powodzeniem już zastępują oryginalne eksponaty (np. w muzeach w Szwajcarii) oraz Internet. 


Nie zwrócim ziemi.

Długo czekałem na taki artykuł jak "Nie zwrócim ziemi" (nr 23). Mieszkam na Śląsku, często współpracuję z firmami niemieckimi, rozmawiam z ludźmi. Są wśród nich mądrzy i godni szacunku, ale wyraźnie dominują ze względu na swą hałaśliwość i agresję ci z drugiego bieguna. Z doświadczenia wiem, że wobec dumnych i pewnych siebie Niemców należy zachowywać otwartość, spokój, ale też niezwykłą stanowczość. Muszą być jasno określone granice roszczeń i kompromisu, eliminujące rozpasaną bezczelność i amnezję historyczną oraz pogardę dla polskiego prawa. Dlaczego takie zachowania, jak przytoczone w artykule, pozostają bez komentarza odpowiednich władz? W ten sposób pogłębia się stereotyp głupiego, pogardzanego Polaczka. Nasze najwyższe władze muszą zdecydowanie i precyzyjnie określić te granice. Moje negatywne odczucia dotyczą głównie "kameleonów" z podwójnym obywatelstwem, wykorzystywanym zależnie od sytuacji. Zjawiskiem powszechnym jest fakt, że mieszkają i pracują w Niemczech, a przyjeżdżając do Polski, korzystają z bezpłatnej służby zdrowia, sanatoriów, dotowanych wczasów pracowniczych aż po zakup mieszkań i ziemi. Przy czym, w wypadku konieczności dokonania wyboru, będą zawsze lojalni najpierw wobec Niemiec.

Więcej możesz przeczytać w 30/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.