Szumowska! Tak! Tak! Tak!

Szumowska! Tak! Tak! Tak!

Dodano:   /  Zmieniono: 

Nad Wisłą na drzewie kołyszą się zwłoki faceta. Ewidentne samobójstwo. Przewrócony stołeczek, policja, żółto - -niebieska taśma, wszystko jak w życiu. Potwierdzam, bo w końcu sam byłem policjantem, a przynajmniej terminowałem u nich w ramach przygotowań do książki. Więc pada decyzja:

– Odcinamy. W rękach policjanta pojawia się sekator, taki, jakim strzyże się żywopłoty. Zwłoki z hukiem spadają na ziemię, fotograf zaczyna robić zdjęcia. Wszyscy oddalają się trochę, odwracają plecami do widza i deliberują nad sprawami typu, ile należy wykonać odbitek barwnych, ile powiększonych. W tym czasie zwłoki ożywają, odnoszą się i po prostu sobie odchodzą. Tak zaczyna się nowy film Małgośki Szumowskiej „Ciało/Body”.

Proste? Proste. Ale łatwo się otrzeć o głupi horror dla multipleksowych wycieczek szkolnych. A tu, co szybko staje się jasne, zaraz zostaniemy zderzeni z powagą na miarę „Dekalogów” Kieślowskiego. Ale najpierw nieco o akcji.

Janusz (Janusz Gajos) jest prokuratorem i jednocześnie ojcem niezrównoważonej psychicznie anorektyczki Olgi, która nie potrafi się pogodzić ze śmiercią matki i irracjonalnie wini za nią ojca. Na tego ostatniego patrzy z nienawiścią i obrzydzeniem. W jej oczach to nie żaden bohater z kryminałów, żaden Kurt Wallander, tylko stary, gruby satyr, który pije wódkę, je flaki, jest cyniczny i na pewno nie dołoży się do akcji ratowania koni idących na ubój. No i jest jeszcze terapeutka Olgi Anna, medium, dzięki któremu można by całą sytuację wyczyścić albo jeszcze bardziej zamącić. Moim zdaniem to rola życia Mai Ostaszewskiej. A więc: potakująca, pozytywna, afirmująca psycholog, kompletnie zagubiona anorektyczka z tendencjami do weganizmu i innych lewicowych odchyleń oraz cyniczny pijący prokurator, który nie jest w stanie się wzruszyć losem koni, bo codziennie ogląda warszawską rzeczywistość widzianą z pozycji Zakładu Medycyny Sądowej na Oczki... Wszyscy jak jeden mąż i jedna żona pokręceni. Na dodatek woda podmywa groby na cmentarzu, na którym leży żona Janusza, i ten musi jeszcze raz identyfikować zwłoki „po butach”, co okazuje się dla niego o wiele trudniejsze niż wszystkie poćwiartowane noworodki w toaletach razem wzięte. Niesamowity nastrój, pytania ostateczne i toksyczne związki koegzystują tu i tworzą jakiś totalny galimatias, z którego nie wiadomo, jak się wyrwać. Ale jest to „szlachetny” galimatias rodem z kina moralnego niepokoju, a „duchy” egzystują tu raczej w sferze psychologicznej, a nie realnej. Moim zdaniem jest to absolutne mistrzostwo świata, Szumowska dostaje ode mnie wszystkie Oscary i jeszcze moją małą nagrodę dodatkową za klimaty mi najbliższe (trupy, duchy, ekshumacje, policja itd.). Za główną rolę kobiecą Oscara dostaje Maja Ostaszewska. Jest niesamowita i taka inna niż dotąd. W obciachowej fryzurce i obciachowych sweterkach, z okularkami na łańcuszku, z przylepionym uśmiechem pełnym zrozumienia, czasami bardziej przypomina karykaturę społecznych wyobrażeń o terapeutce. Ale nie jest karykaturą. To w końcu właśnie ona wyleczy tę całą sytuację, pogodzi ojca z córką (i żoną, i żoną!), przetnie węzeł gordyjski. A tymczasem można zaśpiewać radośnie: Kieślowski zmartwychwstał, alleluja! ■

Więcej możesz przeczytać w 10/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.