Dubaj: dziewczynylubią brąz!

Dubaj: dziewczynylubią brąz!

Dodano:   /  Zmieniono: 

Afera z TagTheSponsor, Dubajem i koprofilią jest tak znana, że właściwie głupio jeszcze raz ją opowiadać. W skrócie wygląda to tak, że podobno pewne polskie „modelki” i „celebrytki” dały się nabrać na fikcyjne ogłoszenie będące częścią medialnej prowokacji... Po prostu miały pojechać na imprezę do szejka, do Dubaju czy z nim wyjechać do Saint-Tropez, dostać za to 25 tysiaków dolarów, po czym już spokojnie iść sobie na zakupy. No może się wcześniej wykąpać, ponieważ szejk miał wygórowane wymagania – krótko mówiąc, chodziło o seks z udziałem odchodów. Dziewczyny słusznie stwierdziły, że gówno łatwo da się zmyć, a i na perfumy starczy. Chwila bólu, a zakupy zostaną na długo i taka na przykład torebka od Louis Vuitton wcale nie będzie wysyłała sygnałów gównianych, raczej będzie informowała, że to idzie Marszałkowską wielka pani. Kalkulacje były jak najbardziej słuszne, kupę robi się za darmo, a taka torebeczka jednak piechotą nie chodzi. Mówiąc po ludzku, pojedziesz, mała, za podróż nie płacisz, dasz się szejkowi załatwić na siebie, pogrzebiesz w tym, a potem od razu do basenu i już tylko będziesz zmywać, perfumować i inkasować. Trudno. Kupa szejka to jednak kupa szejka i na pewno lepsza od kupy polskiego Bronka stojącego przy drzwiach do marketu i pilnującego, czy żaden malec nie ukradł jajka niespodzianki. Kawior jadł, szampana pił, to i kupa jakby droższa, szlachetniejsza. Nikt się w Polsce nie dowie, a jak wejdziesz na imprezę taka piękna, do cna wymyta, wykąpana i ubrana po uszy we WSZYSTKO NOWE, to dopiero zostaniesz celebrytką! A kto wie, kto wie, czy maseczki z odchodów szejków nie okażą się kosmetycznym hitem tej wiosny, nie okażą się na tyle bogate w szlachetne witaminy i minerały, że jeszcze wypiękniejesz i wszystkie będą się ciebie pytały: „Co to za nowy krem?”, a tym im odpowiesz: „Moja tajemnica, specjalnie sprowadzane z Dubaju maseczki, wiesz, nieco ropy naftowej, trochę szlamu z Morza Martwego, zmielone muszle z Morza Czerwonego, piasek z pustyni w Omanie, no i pewien sekretny składnik z Dubaju...”.

Muszę przyznać, że sam byłem kiedyś w Dubaju, mieszkałem w jedynym na świecie siedmiogwiazdkowym hotelu Burj Al Arab, kupowałem Dolce and Gabbana w luksusowym, klimatyzowanym, szklanym pawilonie na pustyni i rozumiem wielką siłę przyciągania... Są mi znane te światowe zapachy i te cudowne kabriolety, cóż, było, minęło, nic nie zostało, poza tym, że się można uważać za światowca... Jest w tym coś, co działa dopiero, kiedy się tego zakosztuje i już ciężko jest przestać kosztować.

Warszawa pełna jest wszelkiego rodzaju aspirujących modelek, nikomu nieznanych celebrytek (kiedyś pytam fotografów, komu teraz robią zdjęcia, kto to jest, a oni na to: „Jakaś Ligia, cholera ją tam wie...”), a wszystkie one na potwierdzenie swego statusu potrzebują drogich ciuchów, kosmetyków, dodatków i hoteli. A Warszawa potrafi polecieć ze znaczeniem słowa „drogi” gdzieś aż pod chmury. Jako ktoś z tego towarzystwa mogę Was zapewnić, że perfum nie kupuje się tam w centrum handlowym i nie kosztują 300 zł, tylko 3 tys. Buty – od trzech do nieskończoności. Torebki – w ogóle fikcja. I teraz nagle się dowiadujemy, że niektóre celebrytki są po prostu luksusowymi prostytutkami, są Damami Kameliowymi, tyle tylko że bynajmniej nie jest to praca w białych rękawiczkach... ■

Więcej możesz przeczytać w 12/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.