NADZÓR

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wiosną 1996 r. Zbigniew Siemiątkowski, ówczesny minister spraw wewnętrznych, twierdził, że podlegający mu UOP nie inwigiluje żadnego czasopisma. Jego słowa potwierdzał Leszek Kubicki, szef resortu sprawiedliwości. Siemiątkowski i posłowie SLD oskarżali za to krytyczne wobec rządów SLD i PSL media o wykorzystywanie materiałów operacyjnych UOP. Zarzuty te były zupełnie gołosłowne, ale potrzebne do uzasadnienia szpiegowania redakcji.

Wiosną 1996 r. Zbigniew Siemiątkowski, ówczesny minister spraw wewnętrznych, twierdził, że podlegający mu UOP nie inwigiluje żadnego czasopisma. Jego słowa potwierdzał Leszek Kubicki, szef resortu sprawiedliwości. Siemiątkowski i posłowie SLD oskarżali za to krytyczne wobec rządów SLD i PSL media o wykorzystywanie materiałów operacyjnych UOP. Zarzuty te były zupełnie gołosłowne, ale potrzebne do uzasadnienia szpiegowania redakcji. Sobotnia publikacja "Rzeczpospolitej" potwierdza, że UOP ulokował agenta w redakcji "Wprost". Z naszych informacji wynika, że uaktywnił się on w pierwszych miesiącach 1996 r. Równocześnie przynajmniej od czerwca 1996 r. podsłuchiwano redakcyjne telefony, domowy telefon redaktora naczelnego.
Agent spotykał się bezpośrednio z wysokimi oficerami z centrali UOP i od nich otrzymywał podziękowania i nagrody. Czy wiedział o tym ówczesny minister sprawiedliwości wyrażający zgodę na założenie podsłuchu? Czy w inwigilację tygodnika zamieszany był osobiście Andrzej Kapkowski, szef UOP? Czy o stosowaniu wobec "Wprost" tak zwanej techniki operacyjnej mógł nie wiedzieć Zbigniew Siemiątkowski, szef MSW, a także ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz? Dlaczego urząd powołany do ochrony państwa, miast tropić przestępców, marnotrawił siły i środki na inwigilowanie wolnej prasy?

Więcej możesz przeczytać w 31/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.