Zdrowa dociekliwość

Zdrowa dociekliwość

Dodano:   /  Zmieniono: 

Nie jestem lekarzem. Ale gdybym była, codziennie trafiałby mnie szlag. Pacjenci myślą, że za ich zdrowie odpowiedzialny jest tylko człowiek w białym kitlu. – Leki nie pomagają – żali mi się kolega z cukrzycą. – Czuję się coraz gorzej, a te konowały nie potrafią mi pomóc.

Patrzę na czterdziestoletniego zaledwie redaktora i żal mi go, ale jeszcze bardziej jestem na niego wściekła. Wielki piwny brzuch, podkrążone oczy, wieczne zmęczenie. Puszki po coli piętrzą się na biurku razem z papierkami po batonikach. Kawa co godzinę – a jakże – z cukrem! Śniadań nie jada, bo rano nie ma apetytu. Może i lepiej, bo pewnie byłaby to wielka jajecznica na boczku i kiełbaski polane keczupem.

Ludzie! Dlaczego każdego dnia popełniacie samobójstwo, wrzucając w siebie śmieci, a potem macie pretensje do lekarzy?

Jestem redakcyjną wariatką, która żywi się głównie trawą i zielonymi glutami. Tak to widzą moi koledzy, choć niektórzy są ciekawi efektów i przychodzą po porady. Wiele radzić nie mogę, bo nie jestem lekarzem, ale mogę dać słowo honoru, że zdrowa dieta – odpowiednio przemyślana i dopasowana do człowieka – to oprócz ruchu największy prezent, jaki można zrobić swojemu organizmowi. W moim przypadku efekty przeszły najśmielsze oczekiwania. Nie będę czytelników zanudzać listą dolegliwości, których się pozbyłam. Powiem tylko, że wreszcie wiem, że żyję, a nie męczę się życiem.

Za nasze zdrowie jesteśmy odpowiedzialni tylko my sami i nikt więcej. Redaktor potrafi pięknie rozprawiać o bezmyślności polityków, ale nie widzi, że sam zachowuje się jak – przepraszam – baran prowadzony na rzeź. Są w redakcji automaty z batonikami – to trzeba zjeść, wszyscy piją kawę – to i ja muszę, spacery to straszna nuda – od przemieszczania jest samochód.

Jako dziennikarz jest dociekliwy i podejrzliwy, jako konsument łyka wszystko bez zastanowienia. Nie zapali mu się czerwona lampka, że jedzenie może być pięknie opakowaną trucizną. Skoro wszyscy jedzą – to znaczy, że jest zdrowe. Tak, redaktorze, wszyscy jedzą i wszyscy chorują!

Są oczywiście dolegliwości, w których dieta pomaga niewiele. Ale większość chorób cywilizacyjnych – cukrzyca, choroby serca, nadciśnienie, miażdżyca, choroby przewodu pokarmowego – daje się pokonać w kilka tygodni odpowiednią dietą. Redaktorowi tego doktor nie powiedział. Bo doktor nie ma już nadziei, że trafi się pacjent, który poważnie podejdzie do tematu. Potraktuje swoją chorobę jak namolny dziennikarz polityka, będzie ją obrzucał pytaniami, będzie „grillował”, szukał słabych stron, nie spał i nie jadł, aż dowie się prawdy.

Każdy jest dla siebie najlepszym detektywem. I to właśnie jest nasza największa broń. Potrafisz godzinami w internecie wybierać najlepszy grill? Poświęć tyle samo czasu własnemu zdrowiu. Szukaj, czytaj, dowiaduj się, rozmawiaj z ludźmi! Redaktor żali się, że dieta mu nie pomogła. Bo to zła dieta była – chce mi się krzyczeć, ale zaciskam zęby. I słyszę litanię produktów, z których redaktor nie może zrezygnować. A na końcu sakramentalne pytanie do mnie : – To co ty właściwie jesz?

Taka rozmowa nie ma sensu. Jem to, co mi nie szkodzi. Przekopałam setki tekstów, sprawdzałam na sobie, robiłam badania. Tak, miałam na to czas. A teraz mam go jeszcze więcej, bo nie czekam w kolejkach do lekarzy, nie chodzę po aptekach i nie leżę w ciemnym pokoju godzinami z nieuleczalną ponoć migreną. Mam mnóstwo czasu. Redaktor jest oburzony ludźmi, którzy z błahych powodów wzywają karetkę. No właśnie, redaktorze, ty też zostaw lekarza w spokoju, niech zajmie się ciężko chorymi! �

* Dziennikarka Polsatu, gdzie m.in. prowadzi „Wydarzenia”.

Więcej możesz przeczytać w 19/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.