Szkoła, w której nic nie trzeba

Szkoła, w której nic nie trzeba

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli dzieci nie chcą się uczyć, to się nie uczą. Ale kiedy nie ma przymusu, to dzieci już chcą – przekonują twórcy szkół demokratycznych. Funkcjonują poza tradycyjnym modelem edukacji. W Polsce z roku na rok przybywa takich miejsc.

W demokratycznej szkole nie uczą się, jak mogłoby się wydawać, wyłącznie dzieci ekologów i artystów, ale i prawników, finansistów czy pracowników korporacji. W Polsce ten model edukacji dopiero raczkuje. Na świecie jest znany od lat. Nie ma tablicy, ławek ani klas. Nauczyciel, który w szkołach demokratycznych jest nazywany mentorem, mówi: „Będę piec ciasto, kto ma ochotę piec ze mną?”. I dzieci, które chcą, gromadzą się wokół niego i odmierzając mąkę i cukier, uczą się ułamków, nawet o tym nie wiedząc. Na zajęciach z przyrody idą do lasu i rozmawiają o drzewach, liściach, tlenie, porach roku. Klasycznych lekcji nie ma. Nauka odbywa się poprzez rozbudzanie ciekawości i zabawę.

Więcej możesz przeczytać w 29/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.