Praca domowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z ambasadorem ROLFEM TIMANSEM, szefem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce
Andrzej Szoszkiewicz: - Od kiedy Polska stara się o członkostwo w Unii Europejskiej, stał się pan, obok ambasadora USA, najważniejszym dyplomatą w Warszawie. Złośliwi twierdzą, że tak jak dawniej polecenia dla naszych władz wychodziły z ambasady ZSRR, tak teraz wychodzą z pańskiego gabinetu.
Rolf Timans: - Na pewno nie jestem najważniejszym ambasadorem. Przede mną jest wielu ważniejszych. Nieporozumienia na tym tle wynikają z faktu, że Komisja Europejska często mylona jest z Unią Europejską. Unię tworzy piętnaście państw członkowskich, z których każde ma swoje własne przedstawicielstwo w Warszawie. Stosunki bilateralne między Polską a Niemcami, Francją czy Wielką Brytanią obejmują więcej spraw niż tylko integracja europejska. W ramach UE kraje piętnastki podejmują decyzje polityczne, które stanowią podstawę pracy komisji.
- Pana głównym zadaniem, jako przedstawiciela Komisji Europejskiej, jest kontrolowanie procesu naszej integracji z UE...
- Jestem tu nie tylko po to, by kontrolować, ale także po to, aby ułatwić integrację Polski z Unią Europejską. Mimo pewnych trudności, z optymizmem patrzę na przebieg tego procesu i liczę na pomyślny finał w niedalekiej przyszłości. Nie znaczy to, że udzielam wyłącznie pochwał. Ilekroć zagrożone są interesy UE i dostrzegam, że przygotowania waszego kraju do członkostwa w unii tracą dynamikę, tylekroć nie waham się krytykować. Jeżeli widzę zainteresowanie i pozwala na to moja wiedza, staram się udzielać rad, w jaki sposób można ów proces przyspieszyć. Innym ważnym zadaniem przedstawiciela Komisji Europejskiej są spotkania z szerokimi kręgami polskiego społeczeństwa, zarówno za pośrednictwem mediów, jak i poprzez osobisty kontakt podczas wielu podróży po kraju.
- Nie zniechęcało pana to, że pańskie krytyczne uwagi pod adresem polskich polityków i urzędników nie zawsze były dobrze przyjmowane? Często zarzucano panu wtrącanie się do naszych wewnętrznych spraw.
- Nigdy nie chciałem, by postrzegano mnie jako mędrca czy nauczyciela Polaków. To nie jest rola dla przedstawiciela Komisji Europejskiej. Z drugiej strony, nie powinno dziwić, że zawsze staram się pomagać, skoro tak bardzo zaangażowałem się w sprawę integracji Polski z UE. Mówiłem otwarcie, co trzeba zmienić, by ten proces przyspieszyć. Czułem wewnętrzny przymus udzielania rad nawet wtedy, gdy mnie o to nie proszono. Czasem niesłusznie odczytywano to jako wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Polski. Lecz ja po prostu nie chciałem, by po moim wyjeździe zarzucano mi, że was nie ostrzegłem czy nie zwróciłem uwagi na jakiś ważny problem. Czuję się zbyt mocno związany z Polską - zawodowo i prywatnie - żeby pozwolić sobie na przemilczanie istotnych spraw.
- Wielokrotnie wytykał pan polskim politykom słabe zrozumienie problemów integracji.
- To prawda. Niekiedy wydawało mi się, że tutejsi politycy nie rozumieją istoty integracji z UE. Wiedza wielu członków rządu i parlamentarzystów o tych zagadnieniach jest zbyt powierzchowna. Często patrzą oni na integrację wyłącznie z perspektywy polityki lub gospodarki. Zapominają, że integracja to także przejmowanie unijnego prawodawstwa czy usprawnianie pracy administracji po to, aby spełnić kryteria członkostwa. Trzeba pamiętać, że nie wystarczy zadeklarować, iż pewnego dnia sprosta się tym wymogom. Zanim zostanie się pełnoprawnym członkiem UE, należy odrobić pracę domową. Trzeba zmienić prawo w takich dziedzinach, jak rolnictwo, ochrona środowiska czy zagadnienia celne. Z mojej oceny wynika, że przygotowania Polski do członkostwa w unii prowadzone są zbyt wolno. Ważne decyzje podejmowane są w pośpiechu, bez przeprowadzenia niezbędnej analizy ich skutków. Nic dziwnego, że ludzie źle je przyjmują.
- Często mówi się, że powodzenie negocjacji zależy wyłącznie od umiejętności naszych negocjatorów.
- Gdyby tak było, już byście byli członkami unii, gdyż główny negocjator Polski, minister Jan Kułakowski, jest bardzo dobrym i utalentowanym fachowcem. Ale on sam nie wprowadzi waszego kraju do UE. Decyduje o tym ciężka praca całego rządu, a z tym nie jest najlepiej. Dziś, gdy zbliża się termin złożenia stanowisk negocjacyjnych, widać pewne przyspieszenie prac. Tymczasem - powtarzam - strategia powinna być już dawno przygotowana, nie zaś opracowywana teraz, na ostatnią chwilę. Integrację często ocenia się jedynie na podstawie wyników negocjacji, a to jest ocena niepełna. Negocjacjom muszą towarzyszyć wewnętrzne zmiany w kraju

Najwyższy czas, by polski rząd zaczął promować wśród rodaków proces integracji z Unią Europejską

- Czy przy obecnym tempie przygotowań mamy szansę zostać członkiem UE w roku 2003?
- Będzie to trudne zadanie. Proszę pamiętać, że w kluczowych latach dla przygotowań Polski do członkostwa odbędą się wybory: prezydenckie w przyszłym roku i parlamentarne w 2001 r. Jeżeli wasz rząd chce, aby Polska spełniła warunki członkostwa na początku roku 2003, w latach 2000-2001 należy wprowadzić najważniejsze reformy, dzięki którym wasze prawo będzie zgodne z unijnym. Czy sprawującym władzę politykom wystarczy odwagi i determinacji, aby podejmować mało popularne i trudne dla społeczeństwa reformy? A może nie zaryzykują, pragnąc zapewnić sobie ponowny wybór? Przy tylu "znakach zapytania" trudno odpowiedzieć na to pytanie. Moim zdaniem, nie to jest najważniejsze, czy Polska wstąpi do Unii Europejskiej w 2003 r. czy w innym terminie. Istotne jest to, by cały czas prowadzone były systematyczne przygotowania, a wtedy na pewno wcześniej czy później wejdziecie do unii.
- Czy podziela pan pogląd, że największą przeszkodą na naszej drodze do członkostwa będzie rolnictwo?
- Będzie ono jednym z kilku najtrudniejszych tematów. Negocjacjom nie sprzyjają duże emocje zarówno po stronie polskich farmerów, jak i unijnych. Procesy dostosowawcze mogą potrwać trochę dłużej, lecz na pewno nie zablokują członkostwa. Bardziej obawiałbym się o zagadnienia, o których mówi się mniej, takie jak bezpieczeństwo wewnętrzne, skuteczna ochrona granic bądź nielegalna imigracja. Są to sprawy równie trudne - jeżeli nie trudniejsze - jak rolnictwo.
- Czy należy się przejmować systematycznym spadkiem poparcia Polaków dla integracji z Unią Europejską?
- Pod wieloma względami jest to sytuacja normalna. Podobnie było w innych krajach starających się o członkostwo w unii. Im więcej ludzi zaczyna rozumieć, na czym to polega, tym więcej wyraża obaw. Najwyższy czas, aby polski rząd zaczął lepiej informować obywateli o zagadnieniach związanych z integracją i promował wśród nich ten proces. Żałuję, że taka kampania jeszcze się nie rozpoczęła.
- Jako przedstawiciel Komisji Europejskiej musi pan oficjalnie prezentować wspólne stanowisko państw członkowskich. Czy nie przeszkadza w tym panu tożsamość narodowa?
- Nie. Sprawami międzynarodowymi zajmuję się od 23 lat. Większość tego czasu spędziłem w wielokulturowym środowisku urzędników Komisji Europejskiej w Brukseli. Potrafię się porozumieć w kilku językach. To wszystko sprawia, że w życiu zawodowym bez trudu mogę się oderwać od moich korzeni narodowych i językowych. Nie zapominam jednak, że jestem Niemcem i pochodzenie jest nierozłączną częścią mojej osobowości. Urodziłem się w niemieckim mieście Saarbrücken, pięć kilometrów od granicy z Francją. Życie na pograniczu pozwoliło mi zapoznać się z francuską kulturą i językiem, a wyjazd do Francji był rzeczą tak naturalną jak podróż po Niemczech. Po wojnie byłem świadkiem, jak dwa do niedawna jeszcze wrogie narody zaczęły pokonywać mur nieufności, by w końcu wspólnie z czterema innymi krajami utworzyć Wspólnotę Europejską. Te doświadczenia pokazują, że można rozwiązać konflikty w Europie bez wojen, w których giną niewinni ludzie.
- Z takim doświadczeniem trudno jest pewnie panu zrozumieć Polaków, którzy obawiają się, że członkostwo w Unii Europejskiej przyczyni się do utraty naszej tożsamości narodowej.
- Nie rozumiem tych obaw. Mimo iż granica niemiecko-francuska jest od dawna otwarta, nigdy nie miałem wrażenia, że jesteśmy zdominowani przez Francję czy odwrotnie. Polska odgrywa i będzie odgrywać bardzo ważną rolę w Europie i niemożliwe jest to, by z powodu integracji z UE traciła swoją tożsamość narodową. Jestem pewny, że członkostwo Polski w Unii Europejskiej znacznie ułatwi mieszkańcom państw piętnastki poznanie waszej kultury, historii i języka. Byłoby to trudniejsze, gdybyście pozostali poza unią.
Więcej możesz przeczytać w 27/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.