Oko na demokrację

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ostatnie manifestacje każą wrócić do podstawowego pytania: czy będziemy budować demokrację siły, czy też siłę demokracji?
"Demonstracja - nauczanie za pomocą pokazywania przedmiotów"
Władysław Kopaliński


Oczywiście, Kopaliński odsyła uważnych czytelników swego tezaurusa wyrazów obcego pochodzenia także do "manifestacji" i wyjaśnia, że polega ona na zaznaczeniu swojego stanowiska w stosunku do kogoś albo czegoś. Wydaje się wszakże, że manifestacje, do jakich dochodzi ostatnio w Polsce, są jednak bliższe znaczenia słowa, do którego odwołuję się w cytacie. Rzadko przecież manifestanci rezygnują ze wsparcia "zaznaczenia swego stanowiska" za pomocą przedmiotów. Pielęgniarki używają w tym celu na przykład własnych czepków, pracownicy Zakładów Metalowych Łucznik nagle mają przy sobie coś z branży - na szczęście są to śruby, a nie właściwa produkcja specjalna, na której firma ta koncentrowała się przez lata (choć według dziennikarskich relacji, padły już publiczne groźby przywiezienia następnym razem okazów tej produkcji). Rolnicy też mieli przy sobie rozmaite przedmioty, że nie wspomnę o samym Lepperze, używanym w charakterze klasycznego młota na czarownice.
Coś więc jest na rzeczy, skoro w miejsce publicznego zaznaczania stanowiska za pomocą przyjętych metod (przemarsz, wiec i przemówienia) doszliśmy do etapu demonstracji z użyciem przedmiotów. Niestety, prawo o zgromadzeniach nie rozróżnia literalnie jednego od drugiego, czego efektem jest nieuchronna eskalacja skutków. Kilkugodzinne sparaliżowanie w miarę sporego miasta - obojętne, czy odbywa się za pomocą piechurów, rowerów czy karetek pogotowia - z pewnością ułatwia osiągnięcie celów zakładanych przez manifestujących (demonstrujących?). Codzienni użytkownicy dróg i chodników z łatwością mogą się zorientować z treści niesionych transparentów lub z bezpośrednich wypowiedzi uczestników, w jakiej sprawie zaznaczają oni swe stanowisko. Co więcej, kilkugodzinne spóźnienie do pracy lub inne utrudnienia są dostatecznym impulsem do nocnej Polaków rozmowy i do działań przyjętych w demokratycznej procedurze wywierania wpływu na obrane władze. Jeśli dobrze rozumiem, taki był pierwotny sens demokratycznego prawa o zgromadzeniach publicznych, a więc o manifestacjach, także ulicznych.
Wejście w drugi etap wydaje się negatywnie wpływać na skuteczność działań podejmowanych przez protestujących. Może nie dotyczy to czepków pielęgniarskich, choć lepiej wyglądają na głowach kobiet poświęcających się służbie choremu bliźniemu niż na murkach oporowych wznoszonych przez siły porządkowe. Gdy zaś zamiast czepków w ruch idą śruby lub inne ciężkie przedmioty, zaczyna się coś zupełnie innego. W pewnym momencie przekraczana jest jakaś bariera, dowodzący akcją policyjną oficer zaczyna rozumować w kategoriach środków "przymusu bezpośredniego", wreszcie padają strzały - choćby gumowymi kulami - i jeden z nich pozbawia oka nawet nie uczestnika, ale świadka demonstracji. Świadka, który znajduje się tam niejako w charakterze funkcjonariusza publicznego, jest bowiem dziennikarzem legalnie fotografującym całe zajście. I wtedy uzasadnione jest pytanie o skuteczność całej akcji z punktu widzenia organizatorów demonstracji. Czy poparcie społeczne, na które liczą, zwiększa się w tym momencie, czy też odwrotnie - maleje?
Demonstracja ma jednakże nad manifestacją jedną przewagę. Pozwala w zgiełku żelaza udawać, że nie słyszy się pytań stawianych demonstrantom lub po prostu uniknąć udzielenia na nie odpowiedzi. W ten sposób wytwórcy naszych narodowych karabinów nie muszą odpowiadać na pytanie przewodniczącego sejmowej Komisji Obrony, dlaczego mamy wozić drzewo do lasu i zwiększać wydatki na malejącą armię ponad przyjęty program uzbrojenia. Mogą też udawać, że nie słyszą pytania, dlaczego przez prawie dziesięć lat restrukturyzacja zakładów zbrojeniowych była oprotestowywana w samych zakładach.
Tak oto wracamy do podstawowego pytania: czy będziemy budować demokrację siły, czy też siłę demokracji? Miejmy na to oko.
Więcej możesz przeczytać w 27/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.