Manifest "7"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Unia Europejska straciła poczucie symetrii, domagając się od kandydatów dostosowania, a sama nie nadążając z reformami wewnętrznymi
"Historia toczy się szybciej niż polityka"
T.G. Ash, J. Kis, A. Michnik,
J. Rupnik, K. Schwarzenberg,
M.M. Szimeczka, A. Smolar


Wyjątkowa formuła zbiorowych artykułów miewa charakter manifestów i taki właśnie ma opublikowany w zeszłym tygodniu równocześnie w kilku europejskich dziennikach (w Polsce w "Gazecie Wyborczej") tekst "Dogonić koło historii". Bezpośrednim pretekstem do opublikowania go stała się dyskusja o powojennej odbudowie Kosowa i szerzej - Bałkanów.
Autorzy twierdzą, że w gruncie rzeczy Europa nie znalazła dotychczas dobrej odpowiedzi na wyzwanie ostatniego dziesięciolecia, a polityka UE pozostała w tyle za przełomem 1989 r. Teza słuszna, podobnie jak opis sytuacji. Niezależnie od pozytywnych działań "pomocowych", UE rzeczywiście straciła poczucie symetrii, domagając się od państw kandydackich stosownego dostosowania i równocześnie sama nie nadążając z reformami wewnętrznymi, potrzebnymi do sfinalizowania rozszerzenia. Problem polega na tym, jak przezwyciężyć tę dysproporcję.
Byłbym szczęśliwy, gdyby po publicystach głos zabrali politycy UE i gdyby śladem "Manifestu "7"" zechcieli przyznać się publicznie do lęku przed destabilizacją, ale też przed koniecznością podzielenia się dobrobytem z braćmi zza dawnej żelaznej kurtyny. A więc gdyby wreszcie zechcieli przełamać mur wyobraźni. Ten sam, który sprawił, że zanim Amerykanie ruszyli na Kosowo, Europa nie miała własnego sposobu na bałkańską gorączkę. Byłbym szczęśliwy, ale pewno nic tak spektakularnego się nie wydarzy. Szansę dali sobie niedawno Schröder i Blair, ale - choć trzeba dostrzec nowe tony w ich "manifeś- cie" - przecież nie zaszedł on dostatecznie daleko.
Publicystom jest w ogóle łatwiej. Autorzy "Dogonić koło historii" wywodzą się z obu stron Europy i mimo to potrafili wystąpić wspólnie ponad tym podziałem. Inna sprawa, że są osobami otwarcie i od dawna sprzyjającymi procesowi integracji, a przecież da się skomponować podobną antygrupę (też ponad granicami). Ale takie jest właśnie bandyckie prawo publicystów i chwała "7", że przynajmniej prowokuje reakcje polityków. Życzyłbym więc sobie, by nie tylko zachodnioeuropejscy, ale także polscy oraz inni środkowo- i wschodnioeuropejscy politycy podjęli wart rozmowy wątek zapisany wytłuszczonym drukiem w kilku ważnych europejskich gazetach.
Chcę jednak zwrócić uwagę na dwie kwestie wymagające dopowiedzenia. W omawianym tekście założono, że Maastricht i wprowadzenie euro były przejawem głębszej integracji zachodniej części Europy i zarazem ucieczki przed pełnym zjednoczeniem. Z pewnością dla części unijnych decydentów ten tok rozumowania miał swe znaczenie. Należy wszak pamiętać, że zarówno traktat z Maastricht (choćby traktowany jako unik), jak i euro są od dawna postulowanym kierunkiem integracji europejskiej, a wcale nie jest pewne, czy zwlekanie z nimi do czasu rozszerzenia przyniosłoby coś dobrego. To zaś oznacza, że wyższą poprzeczkę zawdzięczamy nie skrytym i wrogim intencjom unii, lecz temu, że nie mogliśmy przeprowadzić naszej rewolucji znacznie wcześniej.
Drugi problem wiąże się z przyjętą przez "7" typologią sytuacji. Autorzy wyróżniają "pierwszą grupę" kandydatów, "protektoraty" (chodzi o Bałkany) i "tych pośrodku" (Rumunia, Bułgaria, Słowacja i kraje bałtyckie). W tej typologii dostrzegam niebezpieczeństwo. Znany jest przykład bałkańskiej Słowenii: jak uniknąć sytuacji protektoratu i znaleźć się w peletonie. Wprawdzie po wojnie w Kosowie trudniej będzie prześlizgnąć się między walcami historii, ale jest to możliwe. Umiem też sobie wyobrazić, że ktoś z grupy "pierwszych" kandydatów może się "obsunąć" - jeśli nie do "protektoratów", to w każdym razie do nieprzyjemnej grupy "pośrodku". Inaczej mówiąc - nie jest tak dobrze, jak sugeruje "7", bijąca najmocniej na alarm właśnie w sprawie tych ostatnich, ze zrezygnowaniem patrząca na los "protektoratów" i zarazem stosunkowo optymistycznie kwitująca przyszłość obecnych liderów procesu akcesyjnego.
Więcej możesz przeczytać w 32/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.