Wybór wyborów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lepiej nie rozłupywać Polski na dwie oddalające się od siebie części
Wakacje odsunęły dyskusję nad ordynacją wyborczą. Już wkrótce dyskusja ta odżyje z nową siłą, ordynacja jest bowiem przepisem, który dla prawidłowego funkcjonowania demokracji ma ogromne znaczenie. Widać to najlepiej na przykładzie Polski lat trzydziestych. Zwykło się uważać, że ówczesne porzucenie demokracji i ustanowienie rządów autorytarnych przesądzone zostało zapisami konstytucji z kwietnia 1935 r. Tymczasem jest to fałszywy sąd. Owszem, konstytucja likwidowała rządy parlamentarne i zastępowała je systemem władzy prezydenckiej, ale przecież republika prezydencka może być nie mniej demokratyczna od parlamentarnej. Tak funkcjonuje władza w Stanach Zjednoczonych czy we Francji, gdzie demokracja nie jest w najmniejszym stopniu zagrożona. Pouczający jest zwłaszcza przykład francuski. Konstytucja V Republiki jest bowiem w wielu punktach bardzo bliska konstytucji kwietniowej. Z jednym wszak wyjątkiem, dotyczącym właśnie ordynacji wyborczej. We Francji ma ona charakter demokratyczny i pozwala na swobodne wyrażanie woli przez obywateli. W Polsce mechanizm wyborczy poddano w 1935 r. całkowitej kontroli rządu. Na listach mogli się znaleźć wyłącznie kandydaci cieszący się zaufaniem aktualnej władzy, czyli sanacji. Czyniło to z wyborów farsę i dlatego cała opozycja, od lewicowej PPS po prawicowe Stronnictwo Narodowe, zbojkotowała taką elekcję. Warto więc dokładniej śledzić rozpoczynające się właśnie polityczne targi o nowy kształt ordynacji. W niej bowiem polska demokracja uzyska najważniejszy swój zwornik. Na razie znane są wstępne projekty. Już dziś wyraźnie jednak widać, że AWS ma sporą ochotę na ustanowienie reguł premiujących duże ugrupowania. Myśli się tam o okręgach liczących od czterech do siedmiu mandatów, co przy dzisiejszych sondażach popularności dałoby miejsca w parlamencie jedynie SLD i AWS. Skala zdobyczy jest tak kusząca, że i w SLD owo rozwiązanie ma swoich zwolenników. Większość skłania się jednak do utrzymania przepisów dających realne szanse na mandaty także mniejszym ugrupowaniom. Takie stanowisko jest korzystniejsze dla dalszego zakorzeniania demokracji. Rozwija się ona bowiem wtedy, gdy obywatele identyfikują się z państwem i biorą czynny udział w życiu publicznym, a przede wszystkim w wyborach. Zawężenie oferty wyborczej, i to do ugrupowań zaciekle się zwalczających, jeszcze bardziej obniży i tak malejącą frekwencję przy urnach. Lepiej więc nie rozłupywać Polski na dwie oddalające się od siebie części, bo dziś potrzebuje ona mostów porozumienia, bez których niemożliwe będzie dalsze reformowanie kraju.
Więcej możesz przeczytać w 32/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.