KALEJDOSKOP KULTURY

KALEJDOSKOP KULTURY

Dodano:   /  Zmieniono: 

KSIĄŻKI

Mariusz Cieślik

Piłsudski wybiera Lenina

Zksiążkami Piotra Zychowicza mam taki problem, że, jako amator w tej dziedzinie, nie potrafię ocenić wagi jego argumentów, choć często intuicja mi mówi, że fakty dobiera tak, aby udowodnić założoną tezę. Dlatego nie traktuję ich śmiertelnie poważnie, jak niektórzy polemiści, wytaczający przeciw autorowi „Obłędu 44” najcięższe działa. Widzę tu raczej intelektualną prowokację, zgrabną publicystykę na tematy historyczne, której największymi zaletami są nieoczywiste tezy i temperament Zychowicza. Emocjonalna temperatura jego tekstów jest tak wysoka, jakby autor „Paktu Ribbentrop-Beck” pisał o wydarzeniach współczesnych, starając się przekonać historycznych bohaterów, by postępowali inaczej, niż to robili. I chyba podoba się to czytelnikom, bo każda książka Zychowicza staje się bestsellerem. Nie inaczej jest z „Paktem Piłsudski-Lenin”, który napisany jest z pasją. Podtytuł

Kulisy pokoju ryskiego

mówi o zawartości niemal wszystko: „Jak Polacy uratowali bolszewizm i stracili szansę na odbudowę imperium”. Autor wykłada dość przekonująco teorię, że Józef Piłsudski dwukrotnie, w 1919 i 1920 r., mógł dobić komunistów, a nie zrobił tego, bo bardziej bał się białych Rosjan, z którymi musiałby podjąć współpracę. Co z psychologicznego punktu widzenia jest nawet zrozumiałe, skoro pół życia spędził na walce z caratem.Jednak sądząc, że bolszewicy są łatwiejszym przeciwnikiem, srodze się pomylił. Nie był to jedyny czynnik. Innym było ideowe zwycięstwo endecji, która lansowała model państwa narodowego z jak najmniejszym procentem mniejszości, podczas gdy historia predestynowała Polaków, by stworzyli ze wschodnimi sąsiadami federację. A poza tym Piłsudski był socjalistą i nie wyobrażał sobie, że mógłby poprzeć najczarniejszą reakcję spod znaku caratu. Wszystko to doprowadziło do zawarcia pokoju ryskiego, nazywanego przez Zychowicza i jego mentorów z kręgu litewskich konserwatystów „hańbą ryską”, jako że po drugiej stronie granicy pozostawiono ponad 1,5 mln Polaków, z których większość bolszewicy wymordowali. I do dziś ta zbrodnia nie jest obecna w naszej zbiorowej pamięci, nie doczekała się też wnikliwych badań.

  1.  „Co nas nie zabije”
    David Lagercrantz
    CZARNA OWCA
  2. „Tajemny ogród. Rysuj, koloruj, przeżywaj przygody”
    Johanna Basford
    NASZA KSIĘGARNIA
  3. „Papierowe miasta”
    John Green
    BUKOWY LAS
  4. „Pakt Piłsudski– Lenin”
    Piotr Zychowicz
    REBIS
  5. „Nela i tajemnice świata”
    Nela
    BURDA
  6. „Bezużyteczna.pl”
    Marcel Szuplewski, Dawid Tekiela
    ZNAK
  7. „Zniszcz ten dziennik. Wszędzie”
    Keri Smith
    K.E. LIBER
  8. „Reputacja”
    Andrzej Pilipiuk
    FABRYKA SŁÓW
  9. „Pochłaniacz”
    Katarzyna Bonda
    MUZA
  10. „Bóg nigdy nie mruga”
    Regina Brett
    INSIGNIS

DANE POCHODZĄ Z SALONÓW SIECI EMPIK

Książka zza krat

ZNANY PRODUCENT TELEWIZYJNY RINKE ROOYENS zdecydował się na eksperyment: dał się zamknąć na miesiąc w więzieniu w Krzywańcu. Rozmowy z osadzonymi złożyły się na pokazywany przez Polsat program „Rinke za kratami” i na książkę. Na jej kartach spotkamy ludzi, którzy popełnili poważne przestępstwa, ale też takich, którzy mieli życiowego pecha. Największą zaletą tej książki jest, że Rooyens podchodzi do swoich rozmówców bez uprzedzeń, nie potępia, tylko uważnie słucha.

RINKE ROOYENS „RINKE ZA KRATAMI”, ZWIERCIADŁO

Prosto z bloku

SYLWIA CHUTNIK MA DWA NAJWAŻ- NIEJSZE TEMATY. Pierwszym jest kobiecy los, drugim Warszawa. I chętnie je łączy. Raz wychodzi jej to dobrze, jak np. w „Cwaniarach”, a raz gorzej, jak w „Jolancie”. To historia dziewczyny z bloku na Żeraniu, której akcja toczy się w czasie transformacji. I ten wątek wydaje się najciekawszy, ale portret zwyczajnej dziewczyny, która nie radzi sobie z życiem i osuwa się w obłęd, jest nieco rozczarowujący.

SYLWIA CHUTNIK „JOLANTA”, ZNAK

MUZYKA

Piotr Metz

1. „Leonard Cohen zaśpiewany”

Różni wykonawcy

MTJ

2. „Zapomnij mi”

Sarsa

IZABELIN/UNIVERSAL

3. „The Original High”

Adam Lambert

WARNER

4. „Atramentowa”

Stanisława Celińska

POLSKIE RADIO

5. „RMF muzyka najlepsza pod słońcem”

Różni wykonawcy

POMATON/WARNER

6. „Fifty Shades of Grey”

Muzyka filmowa

UNIVERSAL

7. „How Big, How Blue, How Beautiful”

Florence and the Machine

UNIVERSAL

8. „Królowie życia”

Gang Albanii

STEP RECORDS/CD-CONTACT

9. „Ghost Stories”

Coldplay

WARNER

10. „Głupi”

Organek

MYSTIC

BEIRUT NA NIEDZIELNY PORANEK

DANE WEDŁUG OFICJALNEJ LISTY SPRZEDAŻY DOTYCZĄ OKRESU 28.08.-03.09.2015 R.

Ciąg dalszy nastąpi

Zach Condon najwyraźniej zakochał się w brzmieniu dęciaków, na płycie, na którą kazał nam czekać aż cztery lata, to one decydują o brzmieniu piosenek. Album nie pędzi do przodu jak większość poprzednich – to raczej propozycja na niedzielny poranek niż na sobotni wieczór. Jeśli przyjąć, że jest równocześnie pamiętnikiem życiowego kryzysu artysty, wygląda, że to, co najgorsze, zostawił już za sobą. Podobno początkowo ta płyta miała być minioperą, jednak wyciszone trio z zapętloną melodią wydaje się lepiej pasować do tych piosenek. Obdarzony świetnym głosem Zach nie szarżuje wokalnie, pozwala, by muzyka mówiła za niego. Widać też, że chciał jak najszybciej opublikować nagrania, bez studyjnego cyzelowania ich w nieskończoność, bo utworów jest mniej niż na typowym CD. Beirut przyzwyczaił nas do innowacyjnych brzmień, ale na nowej płycie zaskoczeń nie znajdziemy. Wydaje się, że to zapowiedź zupełnie innego ciągu dalszego.

BEIRUT NO, NO, NO SONIC

Rockowy uniwersytet

KOMIKSOWA POETYKA OKŁADEK PŁYT IRON MAIDEN TO JUŻ KLASYKA. Poetyka tekstów jak z gry komputerowej. Ale najważniejsza jest muzyka, a ta wcale nie jest, jak w wypadku wielu rówieśników Dickinsona i kolegów, parodią tego, co robili kiedyś. Wokalista imponuje głosem nie do zdarcia, koledzy riffami jak za najlepszych lat. A na rockowym uniwersytecie trzeciego wieku Iron Maiden siedzą tuż za AC/DC.

IRON MAIDEN, THE BOOK OF SOULS WARNER

Myląc tropy

MUZYCZNY INTELEKTUALISTA RODEM Z KANADY, wybitny autor piosenek Daniel Bejar, ma kilka wcieleń. Ale chyba najbliższy jest mu projekt Destroyer, z którym nagrywa od dwóch dekad. Zdaje się, że spełnia się w tych nagraniach bardziej niż na płytach popularnych The New Pornographers czy Swan Lake. Zawsze trudny do zaszufladkowania, gustujący w brzmieniach eklektycznych na najnowszym albumie znów myli tropy. Mamy tu i nawiązania do doprawionego smyczkami klasycznego Sinatry z lat 50., i do rocka lat 70. ą la „Born to Run” Springsteena. Płyta zaskakująca, trochę wbrew naszym przyzwyczajeniom, a jednak bardzo przystępna. Dla mnie najlepsza, jaką nagrał.

DESTROYER, POISON SEASON, SONIC

FILMY

Krzysztof Kwiatkowski

Refleksja nad upływającym czasem

Chłopcy z tamtych lat

Wkinie seniorzy są w modzie. Producenci dostrzegli nową grupę odbiorców, a reżyserzy całe spektrum tematów ważnych w starzejących się społeczeństwach. Ale też okazję do rozliczenia wyborów podejmowanych przez całe pokolenie. W rolach głównych w „Młodości”: Michael Caine i Harvey Keitel. W luksusowym ośrodku wypoczynkowym lato spędzają kompozytor i reżyser. Przyjaciele od lat. Obserwują gości, podśmiewają się z młodego, zadufanego w sobie aktora, komentują doniesienia prasowe. Rozmawiają o dawnych latach i miłościach, spełnieniach i niespełnieniach. W końcu próbują uczciwie spojrzeć w lustro. Dostrzec, na ile potrafili kochać najbliższych, co osiągnęli, dokąd zaprowadziły ich obrane drogi. Paolo Sorrentino proponuje refleksję nad sztuką. Nad tym, jak bardzo może być osobista i jaki jest koszt jej tworzenia. Przygląda się też losowi artysty, który nagle traci kontakt z publicznością. Można też w „Młodości” znaleźć refleksję o pamięci i jej funkcjonowaniu. Przede wszystkim jednak ten film jest refleksją nad upływającym czasem, przyjemnościami, po których zostało wspomnienie, przerwanymi związkami, żalem, który nosi się w sobie. Opowieścią o życiu. Jeden z najciekawszych włoskich reżyserów wraca do korzeni. W „Młodości” i wcześniejszym „Wielkim pięknie” nie próbuje ukryć fascynacji Fellinim. Jego Rzymem, filmowymi portretami artystów. Obrazy Sorrentina są melancholijnym hołdem dla mistrza. Mają w sobie tęsknotę za dawnym kolorytem, ale też dystans do współczesności. Bo „Młodość” pisana jest ironią wobec naszych czasów. Jest w niej też jednak pragnienie, by pośród wynoszonego na kulturalne ołtarze barachła odnaleźć prawdziwą sztukę i szczere uczucia. Sorrentino to się udaje.

„MŁODOŚĆ”, REŻ. PAOLO SORRENTINO, GUTEK FILM

1. „W nowym zwierciadle”

Reż. J.F. Daley, J.M. Goldstein

WARNER

2. „Żyć nie umierać”

Reż. Maciej Migas

KINO ŚWIAT

3. „Mały książę”

Reż. Mark Osborne

KINO ŚWIAT

4. „Straight Outta Compton”

Reż. F. Gary Grey

UIP

5. „W głowie się nie mieści”

Reż. Pete Docter

DISNEY

6. „Transporter: nowa moc”

Reż. Camille Delamarre

KINO ŚWIAT

7. „We Are Your Friends”

Reż. Max Joseph

MONOLITH

8. „Hitman: Agent 47”

Reż. Aleksander Bach

IMPERIAL-CINEPIX

9. „Sinister 2”

Reż. Ciaran Foy

MONOLITH

10. „Barbie: rockowa księżniczka”

Reż. Karen J. Lloyd

UIP

DANE WEDŁUG STATYSTYK MULTIKINA DOTYCZĄ OKRESU 04.09-06.09.2015 R.

W lesie

W POLSCE RODZI SIĘ KINO ARTHO- USE’OWE. Powstają obrazy, które są może zbyt wymagające dla widza zmęczonego całym tygodniem pracy, ale mogą śmiało trafiać na festiwalowe konkursy. Takie jest „Wołanie” – niemal pozbawiony słów film o ojcu i synu biwakujących w lesie. W zwykłych czynnościach i drobnych spojrzeniach Marcinowi Dudziakowi udało się zawrzeć opowieść o dorastaniu: o relacjach z rodzicami, potrzebie miłości i stawaniu na własnych nogach. O odkrywaniu świata – z jego jaśniejszą, ale i mroczną stroną.

„WOŁANIE”, REŻ. MARCIN DUDZIAK, DUDEK W PUSZCZY

Głos z Rosji

TUŻ PO PREMIERZE „FRANKOFONII” ALEK- SANDRA SOKUROWA, która właśnie odbyła się na festiwalu w Wenecji, na polskie ekrany wchodzi „Głos Sokurowa” – dokumentalny portret reżysera. Leena Kilpeläinen pozwala w nim twórcy spokojnie opowiadać: o sztuce, polityce, jego spojrzeniu na historię. Sam film zostawia niedosyt. Ale z wypowiedzi reżysera można sobie zbudować opowieść o losie artysty-Rosjanina – wystawianego na próby przez kolejne reżimy, stającego przed moralnymi dylematami, zmuszonego do mierzenia się z trudną przeszłością, ale i niełatwą współczesnością.

„GŁOS SOKUROWA”, REŻ. LEENA KILPELÄINEN, BOMBA FILM

AUTO

Mariusz Staniszewski

Nadjeżdża koniec kryzysu

To nie był przypadek, że tajną prezentację nowego modelu Rolls Royce’a firma przygotowała w Monako. Trudno tam było dostrzec jakiekolwiek oznaki kryzysu: jachty cumujące w portach są pewnie warte tyle, ile polski PKB, a luksusowych samochodów jest tak wiele, jak kobiet, którym suknie warte kilkanaście tysięcy euro odkrywają całe plecy. Właściwie samą obecność tam mogłem uznać za wyróżnienie. Nie żeby osobiste, ale jako przedstawiciela atrakcyjnego dla Rolls Royce’a rynku. Nie było tam Czechów, Słowaków, Węgrów czy Austriaków. Jeden Polak, paru dziennikarzy z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Turcji, Rosji i Indii. Miłe wrażenie bycia wśród silnych. I nie łudźmy się, że menedżerowie Rolls Royce’a kierują się propagandą o „zielonej wyspie” – oni mają prawdziwe dane, z których musi wynikać, że w Polsce sprzeda się przynajmniej kilka egzemplarzy nowego modelu o nazwie Dawn. Jego projektant Giles Tylor przyznaje, że Dawn powstał, by obwieścić koniec kryzysu. – Bo ludzie nie chcą już myśleć o złych rzeczach, ale pragną posmakować słodkiego życia – mówi „Wprost” Tylor. „Słodkie życie”, ale mówione po włosku, czyli dolce vita, menedżerowie powtarzają zresztą tak często, jakby dostali SMS-a z przekazem dnia. Nie ma się im co dziwić, bo nowy model Dawn nawiązuje do pięknego modelu z lat 1950-1954, który miał być odpowiedzią na powojenne odradzanie się Europy. Miał być symbolem końca kryzysu i początku nowych pięknych czasów. O tym, że teraz – mimo wojny na Ukrainie, fali uchodźców i załamania giełdy w Chinach – też nadchodzi dolce vita, świadczą dane sprzedaży Rolls Royce’a. Rok temu Frank Tiemann, rzecznik prasowy firmy, przyznawał, że rocznie sprzedaje się 3,3 tys. tych samochodów. Teraz Andrew Boyle, global product communications manager, z dumą oświadcza, że sprzedaż przekroczyła 4 tys. Liczby wydają się niewielkie, ale mówimy o samochodach naprawdę drogich. Aby kupić nowego Dawna, trzeba wydać przynajmniej 277 tys. euro, czyli ponad 1,16 mln zł. To oznacza, że w ciągu roku przybyło kilkuset multimilionerów – bo przecież zakup auta nie może zachwiać ich finansów. Przynajmniej z taką sumą rozstanie się pewien Rosjanin, który w dniu tajnego pokazu Dawna pojawił się w Monako. Gdy zszedł z jachtu, zaczął dopytywać, dlaczego na nabrzeżu stoi tyle rolls royce’ów (dowoziły dziennikarzy i menedżerów firmy na miejsce prezentacji). I tak od słowa do słowa dowiedział się, że pokazywany jest najnowszy model – taki, jakiego z pewnością nie ma. Wszedł do sali z Dawnem, popatrzył na samochód przez trzy minuty, kopnął w koło i powiedział, że kupuje. Wychodząc, zostawił adres, na który należy mu wysłać fakturę. Nie wiadomo jeszcze, czy zadowoli się wersją podstawową, bo klienci Rolls Royce’a fantazję mają wyjątkową. Kiedyś jeden zapragnął, by listwa w aucie była wykonana z drewna rosnącej w jego ogrodzie jabłonki. Ekipa ze znaczkiem RR wycięła więc drzewo i zrobiła, co trzeba. Inna klientka nie miała czasu wybrać koloru, więc wysłała do salonu szminkę, bo auto miało pasować do jej ust. RR nie przygotowuje specjalnej wersji dla Amerykanów, Chińczyków, Europejczyków czy bogaczy z Bliskiego Wschodu. – Luksus wszędzie oznacza to samo – przyznaje Taylor. Dawn jest samochodem bardziej dla kierowcy niż pasażera, co w przypadku tej marki nie jest oczywiste. Oznacza to, że więcej wygody mają mieć osoby jadące z przodu. Auto jest przecież dwudrzwiowe i choć ogromne drzwi pozwalają bez problemu zająć jedno z dwóch miejsc z tyłu, to jednak kierowca czuje się swobodniej. Dla jego wygody i bezpieczeństwa drzwi zamykane są przyciskiem. Nie ma sensu wymieniać wszystkich elektronicznych systemów bezpieczeństwa, bo Dawn jest nimi naszpikowany. Wrażenie robi jednak 12-cylindrowy silnik o mocy 570 koni. To naprawdę zapewnia dolce vita. Zwłaszcza że przeciętny klient Rolls Royce’a ma 46 lat. Czyli ma jeszcze siłę, by cieszyć się życiem.

Grzegorz Sadowski

KNOW-HOW

APLIKACJE

MIRRATIV

coś podobnego do Twitcha, czyli mamy możliwość streamowania wideo lub gier, dorzucając do tego nasze zdjęcie z kamerki internetowej.

ANDROID WEAR

aplikacja na iOS, czyli coś dla wielbicieli inteligentnych zegarków, których nie stać na produkt Apple.

Apple rośnie

To był bez wątpienia tydzień Apple. Dwa nowe iPhone’y, iPad Pro i Apple TV. Wszystko większe i lepsze. iPhone 6S ma więc ekran o przekątnej 4,7″, a iPhone 6S Plus – 5,5″. Oba pracują na nowym procesorze A9, o 70 proc. lepszym od poprzednika. Wrażenie robi 12-megapikselowa matryca oraz system 3D Touch, który dynamicznie reaguje na siłę nacisku. Pozwala to na powiększanie jednym palcem – wystarczy, że mocniej przyciśniemy ekran. Nowością jest iPad Pro z 13-calowym wyświetlaczem i sterowaniem za pomocą stylusa, czyli specjalnego rysika. Kto pamięta, jak Jobs naśmiewał się ze stylusa, może oczywiście się zdziwić, ale firma w gruncie rzeczy pokazuje, że jest elastyczna i nie zamierza porzucić technologii tylko dlatego, że kiedyś ją krytykowała. Z kolei Apple TV obsługuje nagrania w wysokiej rozdzielczości, umożliwia dostęp do zdjęć, filmów, muzyki z iTunes i jest sterowany głosem poprzez aplikację Siri.

Laptop z chłodnicą

NA TARGACH IFA 2015 FIRMA ASUS pokazała pierwszy na świecie laptop chłodzony cieczą. To notebook ROG GX700. Sprzęt napędzany jest przez czterordzeniowy procesor Intel Core i7-6820HK taktowany zegarem 2,7 GHz (3,6 GHz w trybie Turbo), którego wspiera do 64 GB pamięci DDR4. Atutem jest układ graficzny GeForce GTX 990M. Dla graczy jest też 17-calowy tablet z projektorem obsługujący system dźwiękowy Dolby Atmos. Pytanie, czy lepiej grać na komputerze, czy na tak dużym laptopie, pozostaje otwarte, zwłaszcza że większość gier optymalizowana jest pod mniejsze urządzenia.

Własnym światłem

LG JAKO PIERWSZY WYPRODUKOWAŁ TELEWIZOR OLED i najmocniej pracuje nad ulepszeniem tej technologii. Na targach IFA 2015 w Berlinie firma pokazała cztery nowe modele telewizorów OLED, 65- oraz 55-calowe telewizory OLED 4K z funkcją dynamicznej regulacji zakresu tonalnego HDR oraz model z zakrzywionym ekranem. Opracowana przez LG matryca OLED, w której każdy pojedynczy piksel świeci własnym światłem, pozwala na uzyskanie świetnego poziomu kontrastu i sterowania jasnością każdego z pikseli oddzielnie – obraz jest jaśniejszy i nie męczy wzroku.

Więcej możesz przeczytać w 38/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.