Last minute

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy bankructwo Alpina Tour zostało zaplanowane?
Krakowska prokuratura podejrzewa właścicieli agencji turystycznej Alpina Tour o wyłudzenie od klientów i firm mienia znacznej wartości. Na razie do aresztu trafił Tomasz D., członek zarządu i współwłaściciel Alpiny. Już ze wstępnych szacunków wynika, że długi firmy sięgają kilkunastu milionów złotych. Zgodnie z jedną z hipotez, bankructwo biura zostało starannie zaplanowane i przygotowane przez jednego z udziałowców.

O Alpinie Tour zaczęło być głośno kilkanaście dni temu, gdy okazało się, że firma zmuszona została do odwołania wszystkich zaplanowanych imprez. Za granicą pozostało około półtora tysiąca turystów. Okazało się, że już od dłuższego czasu Alpina miała kłopoty finansowe. Największym jej wierzycielem jest LOT - dług Alpiny sięga 4,5 mln zł. Zwrotu pieniędzy domagali się też przewoźnicy i zagraniczne przedsiębiorstwa turystyczne. Wszczęte postępowanie układowe, po całkowitym krachu krakowskiej firmy, miało zostać wstrzymane. Sąd oddalił jednak ten wniosek ze względów formalnych. Początki Alpiny Tour wiążą się z dwoma bankructwami agencji turystycznych. Na początku lat 90. splajtowały dwa biura - Odys i Odys-bis. Już w pierwszym roku działalności zarejestrowana w Warszawie spółka Odys przyniosła 172 mln starych złotych strat. Oba biura miały tych samych właścicieli, a ich siedziby mieściły się w tym samym lokalu w jednej z krakowskich kamienic. Po ich bankructwie pomieszczenia, a także niektórych pracowników przejęła Alpina Tour. W nowym przedsiębiorstwie pojawiła się również Maria O., jedna z byłych właścicielek firm Odys i Odys-bis. Od początku działalności wobec nowego biura podróży dystansowały się działające na krakowskim rynku firmy turystyczne. Alpinie odmówiono przyjęcia do Krakowskiej Izby Turystyki. - Zdecydowaliśmy się na odmowę, ponieważ otrzymywaliśmy skargi od zagranicznych firm, że Alpina Tour zalega z płatnościami - twierdzi Stanisław Piśko, ówczesny prezes Krakowskiej Izby Turystyki. Mimo kłopotów finansowych, Alpina w ciągu kilku lat stała się jedną z największych firm turystycznych w kraju. Wątpliwości budziły ceny oferowanych wycieczek. Zdaniem konkurencji, ustalane były znacznie poniżej faktycznych kosztów. Reklamy biura pojawiały się w telewizji i na billboardach. Dyrektorzy kilku krakowskich przedsiębiorstw turystycznych uważają, że to niemożliwe, by normalną firmę turystyczną było stać na takie kampanie reklamowe. Już wiosną tego roku Alpina stała na granicy bankructwa i prowadziła negocjacje z LOT-em, by za długi przejął część udziałów firmy. Nie przeszkodziło to Alpinie w przeprowadzeniu kolejnej akcji reklamowej i zebraniu pieniędzy na wyjazdy zagraniczne od kilku tysięcy osób. - Do krakowskiej prokuratury wpłynęło już kilkadziesiąt doniesień o popełnieniu przestępstwa przez Alpinę - informuje prokurator Janina Chmielewska-Lucka z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Zgłosili się nie tylko poszkodowani klienci, ale również oszukane firmy. Alpina nie zapłaciła m.in. dwóm greckim biurom podróży. Według jednej z wstępnie przyjmowanych hipotez, bankructwo firmy było przygotowywane od wielu miesięcy. - Schemat pozorowanego bankructwa jest prosty. Należy rozwinąć działalność na jak największą skalę tak, by zebrać jak najwięcej pieniędzy, a potem, zasłaniając się przyczynami obiektywnymi, ogłosić bankructwo - mówi jeden z pragnących zachować anonimowość oficerów policji. Dzięki temu właściciele unikają odpowiedzialności i uśmiercają "niepotrzebną" już spółkę. Takie sprawy są niezwykle trudne do udowodnienia, bowiem "bankruci" tak przygotowują dokumenty księgowe, by uprawdopodobnić wersję działania w dobrej wierze. Władze Alpiny Tour zapewniają, że do bankructwa firmy przyczyniła się m.in. wojna w Jugosławii i zamachy terrorystyczne w Turcji i Grecji, które to wydarzenia działają na niekorzyść rynku usług turystycznych. Przeszkodą w udowodnieniu programowanego bankructwa jest zazwyczaj doskonałe przygotowanie się do przeprowadzenia wyłudzenia na dużą skalę. Często w trakcie popełniania takiego przestępstwa zmieniają się właściciele firmy. Powszechną praktyką przy programowanym bankructwie jest przepisywanie majątku na rodzinę. - Cóż z tego, iż udowodnimy przestępcom winę, jeżeli okazuje się, że jedyny ich majątek to ubranie, które mają na sobie - twierdzi jeden z prokuratorów. Do wyłudzeń zachęca również opieszałość sądów. Procesy w takich sprawach trwają nawet po kilka lat i wielu oszukanych, nie chcąc tracić więcej czasu, wycofuje swoje roszczenia. Dzieje się tak często wtedy, gdy oszukano wiele osób, ale na niewielkie kwoty. Wtedy "bankrut", bogatszy o zdobyte dzięki wyłudzeniom pieniądze, otwiera kolejną firmę.

Więcej możesz przeczytać w 32/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.