Przychodzi parabank do prezesa

Przychodzi parabank do prezesa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezesi regionalnych izb obrachunkowych, które mają kontrolować wydatki gmin, wchodzą w niebezpieczne kontakty z parabankami. U tych na potęgę zapożyczają się samorządy. Lucyna Hanus, szefowa Regionalnej Izby Obrachunkowej we Wrocławiu, wygłosiła wykład na imprezie finansowanej przez firmę Magellan. To  parabank, który wręcz wyspecjalizował się w udzielaniu pożyczek samorządom i w którym zadłużone są również gminy z Dolnego Śląska. Tak oto prezes instytucji kontrolującej finanse samorządów wzięła udział w  konferencji dotowanej przez spółkę, w której samorządy się zapożyczają. Takich kontrowersyjnych kontaktów prezesów regionalnych izb obrachunkowych z parabankami jest więcej. Na ich życzenie prezesi RIO organizują spotkania we własnych siedzibach. Przedstawiciele parabanków przyjeżdżają i przedstawiają im swoją ofertę. Tak jakby chcieli pokazać, że pożyczki, które oferują samorządom, są atrakcyjne i warto z nich korzystać. Rzeczywistość jest jednak inna. Szacuje się, że do tej pory pieniądze od parabanków pożyczyło ok. 300 polskich gmin. Jedni podpisali tak niekorzystne umowy, że nie mogą się wyplątać z gigantycznych odsetek, inni pod zastaw pożyczki dali najcenniejsze budynki w okolicy. Problem jest na tyle istotny, że niektórym gminom grozi wręcz bankructwo. Kontakty prezesów RIO z parabankami mogą to ryzyko jeszcze zwiększyć. KONFERENCJA GRZECHU WARTA O całej sprawie może by i nikt się nie dowiedział, gdyby nie  interpelacja posłanki PiS Marzeny Machałek. W sierpniu spytała ministra administracji i cyfryzacji o kontakty prezesów RIO z przedstawicielami parabanków. Ten we wrześniu przesłał jej obszerną odpowiedź, w której punkt po punkcie przedstawia, kto, gdzie i po co z przedstawicielami parabanków się spotkał. I tutaj kolejne kłopoty prezes Lucyny Hanus. W  odpowiedzi na zapytanie pisze, że przedstawiciele Magellana pojawili się w siedzibie wrocławskiej RIO w listopadzie zeszłego roku. Spotkanie było krótkie, zorganizowane na prośbę spółki. Przedstawiciele firmy zaprezentowali na nim swoją ofertę handlową. Później prezes Hanus pisze, że: ,,Regionalna Izba Obrachunkowa we Wrocławiu nie miała innych kontaktów z ?parabankami? (w postaci wykładów, szkoleń oraz wspólnych wystąpień publicznych)”. O majowej konferencji, której partnerem był Magellan, nie ma ani słowa. Dzwonimy do prezes Hanus. – Nie miałam świadomości, że na tej konferencji będzie Magellan. Na wydarzenie zapraszała mnie fundacja Centrum Edukacji Samorządowej – odpowiada. Tłumaczenie jest co najmniej dziwne, bo spółka Magellan chwali się konferencją na swojej stronie internetowej. W programie imprezy dobrze widoczne jest logo łódzkiej firmy. Zresztą godzinę po wystąpieniu prezes Hanus swój wykład wygłosił Adrian Kozłowski, jeden z dyrektorów Magellana. Trudno więc uwierzyć w to, że pani prezes o obecności tej spółki w ogóle nie wiedziała. – Ona jest osobą zajętą. Przyjechała, wyjechała. Zaprosiliśmy ją drogą mejlową bez informacji o patronach i programie – mówi Danuta Malara, prezes fundacji Centrum Edukacji Samorządowej, organizatora konferencji. Tłumaczy, że o współfinansowanie poprosiła Magellana, bo sama fundacja nie dałaby rady zorganizować takiego wydarzenia. Wiemy też, że udział w konferencji był płatny: 350 zł brutto za dwudniowy udział. Pytamy, czy prezes Hanus dostała za swój wykład jakieś wynagrodzenie. – Wykładowcy mogliby sobie nie życzyć udzielania takich informacji. To tajemnica handlowa – tłumaczy Malara. O to samo pytamy prezes Hanus. Pyta, w jakim kierunku zmierzamy z takimi pytaniami, i unika odpowiedzi. Magellan pisze zaś do nas, że prelegentom ani innym uczestnikom wynagrodzenia nie wypłacał. Dla dr. Marcina Warchoła z Instytutu Prawa Karnego UW sprawa jest jasna. Szefowa wrocławskiej RIO mogła przekroczyć swoje uprawnienia, a to już art. 231 Kodeksu karnego. Dla niego to jawny konflikt interesów, kiedy prezes organu mającego badać, czy gminy podpisują umowy z Magellanem zgodnie z  prawem, pojawia się na imprezie współfinansowanej właśnie przez tę  spółkę. – To, co zrobiła, jest na pewno naganne. Każdy średnio rozgarnięty człowiek sprawdza, w jakiej imprezie będzie brał udział. A  nawet jeżeli uczestniczyła w tej konferencji nieumyślnie, to dla sądu nie ma to większego znaczenia. Czy wiedziała, czy nie wiedziała – oba przypadki są karane – mówi dr Warchoł. Pozostaje jeszcze kwestia oficjalnej odpowiedzi na zapytanie ministra. Prezes Hanus nie wspomniała w niej o konferencji w pałacu Brzeźno, a to nosi znamiona poświadczenia nieprawdy. Całą sprawę chcieliśmy przedstawić Janowi Grabcowi, podsekretarzowi stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, który podpisał się pod wypowiedziami wrocławskiej RIO. Niestety, nie znalazł dla nas czasu na spotkanie. KUSZENIE PREZESA Przypadek prezes Hanus nie jest odosobniony, bo parabanki spotykają się z prezesami izb obrachunkowych z całej Polski. I tak w Bydgoszczy pracownicy tamtejszej RIO widzieli się z przedstawicielami Magellana pod  koniec listopada zeszłego roku. Chcieli zapoznać się z ofertą firmy. ,,W trakcie spotkania nie poczyniono żadnych ustaleń. Spotkanie odbyło się na wniosek firmy Magellan” – czytamy. W Krakowie ta sama spółka pojawiła się w czerwcu tego roku. ,,Podczas trwającego 30 minut spotkania przedstawiciele izby wyrazili w rozmowie stanowczy sprzeciw wobec praktyk podejmowanych przez spółkę Magellan SA w stosunku do jednostek samorządu terytorialnego z obszaru województwa małopolskiego” – pisze RIO w Krakowie. W łódzkiej izbie Magellan pojawił się w październiku zeszłego roku. Pracownicy tamtejszej RIO piszą, że spotkanie odbyło się na wniosek firmy. Nie poczyniono na nim również żadnych ustaleń. A  produkty firmy nie spotkały się z aprobatą. W grudniu spółka zawitała w  gdańskiej izbie. Tam też przedstawiała swoją ofertę. I również spotkała się z dezaprobatą. – Jeśli takie spotkania rzeczywiście mają miejsce, to  jestem tym faktem zaskoczona i zbulwersowana. Do czego parabanki chcą przekonać prezesów RIO, przedstawiając im swoje oferty? Do tego, żeby wydali korzystne opinie i gminy mogły się u nich zadłużać? – pyta retorycznie prof. Jadwiga Glumińska-Pawlic, ekspert w dziedzinie prawa samorządowego oraz finansów publicznych. OFERTA NIE DO ODRZUCENIA W teorii jest tak, że przed zawarciem umowy pożyczki samorząd powinien zwrócić się z wnioskiem o opinię do RIO. Ta ma ocenić ekonomiczną możliwość spłaty długu oraz to, czy gmina nie zadłuża się ponad miarę. Umowę bada kilkuosobowe kolegium, które ma miesiąc na wydanie opinii. Profesor Jadwiga Glumińska-Pawlic nie uważa, że kontakty parabanków z  prezesami mogłyby tę opinię zmienić, bo nie wydaje jej tylko prezes, ale  kilku niezależnych członków kolegium RIO. Jednak dodaje, że parabanki, organizując takie spotkania, mogą liczyć na to, że prezes regionalnej izby podzieli się swoją wiedzą na temat danego parabanku z  przedstawicielami samorządu, zachęcając lub zniechęcając ich do oferty konkretnej firmy. Ale w taki scenariusz też nie chce jej się wierzyć. – Kontakty przedstawicieli RIO z parabankami uważam za haniebne. Oficjalna skala zadłużenia gmin w parabankach jest rozbieżna w porównaniu z tym, co podają gminy. Wszyscy myślą, że RIO panuje nad sytuacją, ale same izby nawet nie wiedzą, ile umów z parabankami podpisały poszczególne samorządy – komentuje Marzena Machałek, przewodnicząca sejmowej podkomisji ds. finansów samorządowych. A dla niektórych gmin oferta parabanków jest ostatnią deską ratunku. Tylko z takich pieniędzy są w  stanie spełnić wyborcze obietnice. Pisaliśmy już o tym w sierpniu. Gmina Przemków jest zadłużona na 32 mln zł przy 25 mln zł rocznych dochodów. Największą kulą u nogi jest 9 mln zł pożyczki z instytucji pozabankowej. Poprzedni burmistrz 6,5-tysięcznego miasteczka na Dolnym Śląsku wziął taką pożyczkę, żeby wybudować halę sportową. Dzisiaj hali nadal nie ma. Są za to kłopoty nowego burmistrza. – Kiedy przychodziłem na to stanowisko, marża parabanku wynosiła 9 proc. Dopiero niedawno udało nam się ją zbić do ok. 5,5 proc. – mówił nam Szczupak. Dla  porównania, w przypadku normalnych kredytów hipotecznych bankowa marża zwykle oscyluje wokół 2 proc. APETYT NA DŁUG 10-tysięczna gmina Wierzchosławice ma podobny problem. Na karku 20 mln zł zadłużenia przy 28 mln zł rocznych wpływów do budżetu. Poprzedni wójt musiał pomylić Małopolskę z Kalifornią, decydując się na budowę w tym miejscu farmy fotowoltaicznej. Na inwestycję zaciągnął w łódzkim Magellanie i wrocławskim MW Trade dwie pożyczki na ponad 650 tys. zł. Pod zastaw gmina dała grunty, sprzęt i kawałek stacji uzdatniania wody. Projekt budowy nie był poparty żadną analizą ekonomiczną, więc farma zysków nie przynosi. Budować się jednak opłacało, bo na inwestycję czekało 9 mln zł dofinansowania. UE może je cofnąć jeśli inwestycja nie  będzie działać do 2017 r. Zdaniem Grzegorza Kądzielawskiego, prezesa fundacji Energia dla Europy, za tego typu absurdy nie należy winić firm, które udzielają takich pożyczek, a jedynie naiwne samorządy i bezradne państwo, które na taką pomoc się godzą. Jego zdaniem skłonność do  zadłużania się w parabankach może przybierać na sile, bo na gminach ciąży ogromna presja na wydawanie środków unijnych. Żeby uzyskać dofinansowanie, trzeba wyłożyć od kilku do kilkunastu procent własnych środków. A skąd je wziąć, kiedy w gminnej kasie jest tylko powietrze? Właśnie od takich firm jak Magellan. Kontakty prezesów RIO z parabankami mogą jeszcze bardziej pobudzić apetyt na zadłużanie się wśród niektórych samorządowców. Z drugiej strony mogą osłabić czujność pracowników izb obrachunkowych. No bo skoro ich szefowie z parabankami się spotykają, udzielają wykładów pod ich patronatem, to jest to wyraźny sygnał dla  gmin i nadzoru, że takie firmy wcale nie są takie złe.
Więcej możesz przeczytać w 45/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.